a

a

środa, 14 czerwca 2017

Kopniak na rozpęd

Po długiej, bardzo długiej zimie nastało od razu lato. Wiosna zapodziała się gdzieś w czasie i postanowiła, że w tym roku zastrajkuje. Naturze jednak nic nie może przeszkodzić. Rośliny muszą wykiełkować, zakwitnąć, wydać owoce i nasiona, nie bacząc czy wiosna jest, czy jej nie ma. 
W marcu posiałam pierwsze nowalijki i kilka razy dziennie latałam do grządek, wypatrując kiełków i listków. Z uporem maniaka fotografowałam pierwszego krokusa, tulipana, stokrotkę niechętnie wystawiającą swą główkę spośród nędznej trawy. Wszystko czekało. Szczypior kiełkował jedynie na parapecie, rzodkiewka miała mnie gdzieś, pomidory i papryki rosły z animuszem równym zapałowi pracownika huty w poniedziałkowy poranek. 
Magnolia i migdałek wezbrały pąkami, zanim jednak te zdążyły zamienić się w kwiaty zima postanowiła chuchnąć jeszcze raz zimnym dechem i wszystko pomarzło. W ich ślady poszły czereśnie i wiśnie. Nie będzie w tym roku nalewek ani kompotów.
I tak do połowy maja. Zimno, mokro i do doopy.

I nagle coś się ruszyło. 
Ni z gruszki, ni z pietruszki zakwitły rzepaki. Ledwie zdążyłam powąchać je kilka razy, gdy zniknęły. Lilaki na chwilkę otuliły się fioletową i białą peleryną a nastepnego dnia już pojawiły sie słodko pachnące baldachy dzikiego bzu. Łąki zakwitły makami i chabrami. Białe rumianki już mrugają żółtym okiem, a na faceliowych polach huczą miliony pszczół, które jeszcze wczoraj ospale szukały nektaru w nielicznych kwiatach. Cukrowy groszek, który uparcie odmawiał wzrostu nagle ma już smakowite strąki. Sałata wyłazi z grządki, czerwienią się truskawki. Zresztą co wam będę pisać, zobaczcie sami.




                                       Jakimś cudem udało się złapać obie ;) 









                         Mogłaby się podzielić. Co za bydlę niewychowane...

                    Udławię się, ale i tak nie oddam!



Tak jakby natura dostała kopa na rozpęd. Wszystko gna, pędzi, spieszy się...
Zaraz,  już za chwilę zakwitnie nawłoć. Jesień? O nie!!!

9 komentarzy:

  1. A co to jest to fioletowe na polu?
    U nas tez spozniona o co najmniej 2-3 tygodnie wegetacja nadrabia w tempie rakiety ziemia-powietrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To facelia. Roślina paszowa i miododajna.
      Podobno całe autobusy turystów przyjeżdżają pod Wrocław podziwiać faceliowe pola. I naprawdę są zachwycające. Pole niedaleko mojego domu ygladaja cudnie a pachnie jeszcze lepiej. I ten szum tysięcy pszczelich skrzydeł!

      Usuń
    2. U nas tez to rosnie, widuje z okien samochodu, ale nie ma sie jak zatrzymac, a tam, gdzie dochodze pieszo, to ich nie ma. :(

      Usuń
  2. W zeszłym roku obsiałam małe poletko facelią. Nie dość, że cudnie pachniało, to jeszcze tak jak piszesz, zlatywały się do niej pszczoły. W tym roku pszczół nie widać, nie wiem co się stało. Czy przemarzły, czy ludzie powybijali je niewłaściwymi opryskami :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, człowiek wszystko potrafi zniszczyć ;[
      W mojej okolicy jest sporo pasiek, więc może rolnicy biorą to pod uwagę.

      Usuń
  3. A ja myślałam zawsze że to hfast!

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie! Za chwilę odlecą bociany...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co tam bociany! Wczoraj zdawałam maturę, dziś jestem matką, jutro babką, pojutrze prababką, popojutrze praprababką... Ło matko!!! ;)

      Usuń