a

a

poniedziałek, 29 lutego 2016

Moja oldskulowa filmoteka

No, Kochani... Taka data zdarza się raz na cztery lata. Grzechem byłoby nic nie napisać ;)
A w związku z tym, że nie dzieje się nic nadzwyczajnego, będzie o filmach. 
Już kiedyś, tutaj, przy okazji moich miłosnych perturbacji, pisałam o moim ukochanym Rutgerze Hauerze i „Zaklętej w sokoła”, a dzisiaj krótki przegląd scen, które doprowadziły mnie do przeróżnych emocji. Gdybym urodziła się w średniowieczu, największą karierę zrobiłabym jako płaczka. Ryczę jak bóbr i wstyd mnie czasem do kina zabierać ;) Najbardziej lubię sobie poryczeć w zaciszu domowego fotela, smarkając namiętnie w papier toaletowy. Biały, miękki, żeby nochala nie obetrzeć ;)

Filmów do ryku mam całe mnóstwo, więc aby Was nie zanudzać w ogromnym skrócie. „Zaklinacz koni”, kiedy boski Robert Redford pierwszy raz widzi zmasakrowanego Pielgrzyma i „Mój przyjaciel Hachiko” to podstawa. Oprócz tego, z cyklu „zwierzęcych”- „Tańczący z wilkami”. Gdy białe bydło strzela z pociągu do stada bizonów- ryk murowany. Z „indiańskich” filmów uwielbiam „Ostatniego Mohikanina”, z obłędną wręcz muzyką Trevora Jonesa i Randy Edelmana i „Białą squaw”. Ten drugi niewątpliwie z powodu przebosko męskiego Rodneya A. Granta, który W 1990 roku został znalazł się na liście najpiękniejszych ludzi świata magazynu „People".



Skoro już jesteśmy przy filmowych amantach, „Joe Black” z niewinnym niczym prawiczek Bradem Pittem, i „Słodki listopad” z Keanu Reevesem, mogę oglądać kilka razy do roku. Scena miłosna Brada i Claire Forlani należy do jednej z moich ulubionych. Och... te sceny miłosne. Piękne i romantyczne, do powzdychania z zazdrości. Pewnie sądzicie tak samo jak ja, że splecenie palców i przyspieszony oddech podniecają bardziej niż widok powyginanych w miłosnych ekscesach nagich ciał. Ktoś kiedyś ( zdaje mnie się, że Petroniusz z "Qwo wadis") powiedział, że jedna hurysa w prześwitującej szacie jest dużo bardziej podniecająca niż całe stado roznegliżowanych niewolnic. I miał rację.





W ten oto płynny sposób przechodzimy do moich ulubionych scen miłosnych ;) Oprócz wyżej wspomnianej, uwielbiam akt poczęcia Johna Connora w pierwszej części „Terminatora”. Wspólne lepienie dzbana z gliny przez Patricka Swayze i Demi Moore w filmie „Uwierz w ducha” po prostu mnie zachwyca. Gdy Nicolas Cage zatapia zęby w gruszce i wspomina Meg Ryan w „Mieście aniołów”, przechodzi mnie dreszcz. A największe namiętności szarpią me trzewia (;)), gdy Ralph Fiennes, jako mroczny Heathcliff porywa w ramiona martwą Juliett Binoche. I tak sobie wtedy myślę- to jest Miłość, przez duże M,a łzy płyną ciurkiem... „Wichrowe wzgórza”, to jedyna zresztą ekranizacja, gdzie film zachwycił mnie dużo bardziej niż książka.




Ale żeby nie było tylko na smutno lub rzewnie, mam też filmy, przy których rechoczę jak durna, nawet jeśli sceny nie są już dla mnie żadną niespodzianką. Uwielbiam stare, polskie komedie. Pomijając „Samych swoich”-bo jak można ich nie lubić- smarkam przy „Poszukiwany, poszukiwana”, „Rozmowach kontrolowanych” czy „Seksmisji”. Jeśli chodzi o produkcje zagramaniczne, to „Goście, goście” z Jeanem Reno, zajmują zdecydowanie pierwsze miejsce w moim rankingu. Zestawienie honorowego rycerza z przygłupim giermkiem rozbawia mnie do łez. Zresztą bardziej chyba niż z samego filmu chichram się z rechotów Jurka i Dawida ;) Być może powinnam się lekko wstydzić, ale młodzieżowa klasyka „American pie” bawi mnie podobnie. Taaak... seksualne frustracje młodych ludzi doprowadzają do przeróżnych sytuacji. Lubię czasem obejrzeć prawdziwy pokaz absurdalnej głupoty w wykonaniu Liama Neesona. W większym gronie i po kilku drinkach ogłuszający ryk śmiechu jest pewny ;)




Na koniec bajki nie tylko dla dzieci. „Shreka” nie trzeba nikomu przedstawiać. Jerzy Stuhr dubbingujący osła jest po prostu genialny. Jak ważna jest to rola, może poświadczyć fakt, że „Epoka lodowcowa” jest dla mnie nie do obejrzenia, bo seplenienie Pazury działa na mnie jak płachta na byka. „Król lew”- ryczałam oczywiście ;) Podobnie zresztą jak na „Mustangu z dzikiej Doliny”. „Madagaskar”, „Jak wytresować smoka”, dużo by jeszcze wymieniać.



Są oczywiście również bajki i filmy zupełnie niezjadliwe, ale to już z pewnością kwestia gustu.

A Wy? Jakie sceny z filmów lub filmy w całości moglibyście oglądać, oglądać i oglądać?

Ps. Najlepsze życzenia dla wszystkich jubilatów. To dopiero pech, urodzić się 29 lutego. A może szczęście? W końcu starzejecie się najwolniej z nas wszystkich ;)))

16 komentarzy:

  1. Z dramatów polecam Poldarka. W piątek będzie puszczany 8 odcinek- ryk murowany. Z bajek Zwierzogród - może pobije Shreka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwszych dwóch odcinkach, obejrzałam resztę w necie ;)
      A seriale to chyba kolejny post bu wypełniły ;)

      Usuń
  2. No to ja dwa hity z ostatniego tygodnia.
    "Grimsby" - do pośmiania się, aż mnie gęba bolała
    "Inside out" - po polsku "W głowie się nie mieści", animowany film, ale mokre oczy murowane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z grubsza to też moje typy, a właściwie więcej niż z grubsza. Jeszcze w kółko mogę ogladać "Kapuśniaczek" z de Funesem - to do śmichu. Do płaczu doprowadza mnie każda scena, w której krzywda dzieje się zwierzęciu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te moje filmy to z tych oldskulowych ;)
      Funesa uwielbiał mój Tato. Brechał się do łez ;)))

      Usuń
    2. Hano, a zmieniając temat. Na tę akcję u Gosianki chętnie przeznaczę do licytacji po egzemplarzu moich powieści. Jak myślisz? Da się to jakos zorganizować?

      Usuń
  4. Napisałam do Ciebie u siebie. Tak, ale bez rozmachu. Musimy to zrobić myk-myk.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie nieodmiennie bawi do lez Pol zartem, pol serio. Natomiast American pie to dla mnie dno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, dno i bąbelki, ale jak tu się nie śmiać z seksu z szarlotką??? Albo ze striptizu gł bohatera?
      A Marilyn jest po prostu boska!Podobnie zresztą jak Curtis i Lemmon.

      Usuń
  6. MAm prawie podobnie :) Goście, goście wymiatają. Lubie też montypythonowskie produkcje. Bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarny humor- taaak ;) A ninisterstwo dziwnych kroków jest tak... prawdziwe ;)

      Usuń
  7. Film przy którym płakałam jeszcze 30 min po seansie to " A.I sztuczna inteligencja" - dwa razy obejrzałam, dwa razy ryczałam w trakcie i po :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedawno oglądałam w tv. Bardzo emocjonalny, też wyłam.
      Swoją drogą tragicznie ta nasza ludzka przyszłość wygląda...

      Usuń
  8. Wpadlam na przeszpiegi:) Ale jeszcze tu wroce jesli pozwolisz.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń