a

a

niedziela, 3 lipca 2016

Jak zabić przędziorka. Na śmierć.

Szlag mnie jasny trafia, gdy z takim trudem wyhodowane rośliny zżerają jakieś robale. Mały sadzik prowadzę od zeszłego roku a ogród zaledwie od kilku miesięcy, więc więcej nie wiem niż wiem. Uczę się z Internetu, od Was, od sąsiadki, a najwięcej na własnych błędach. 
Pisałam już, że pomidory (i mrozoodporna sadzonka minikiwi) przemarzły i musiałam kupić nowe, ale marchewka (w odróżnieniu od sąsiadkowej) rośnie świetnie, zapewne dzięki posadzonych w międzyrzędziach cebulach i porach. Truskawek było mało, pewnie dlatego, że nie zadbałam o nie zeszłej jesieni, ale krzewy porzeczek obrodziły pięknie, lecz... 
No właśnie. 
Już od jakiegoś czasu widziałam, że liście są upstrzone jasnymi plamkami, byłam jednak święcie (i błędnie) przekonana, że to z powodu suszy i palącego słońca. Później jednak liście zrobiły się matowe i blade, a całe krzaki spowiła pajęczyna. Wyglądały jak zapakowane w delikatny jedwab. Owoce zaczęły opadać i wysychać.


Przędziorek!!! 
Zaopatrzona w lupę odchyliłam kilka listków i zobaczyłam zielonkawe paskudy z czarnymi plamkami. Nie wiem, czy to chmielowiec czy owocowiec i w sumie wszystko mi jedno, grunt żeby opuściły moje porzeczki. Co gorsza, podobne objawy zauważyłam na jabłoniach.

Przędziorek chmielowiec jest niewielkim pajęczakiem z rzędu roztoczy, dorastającym do ok. 0,4 -1 mm. długości. Przędziorek chmielowiec rozpoczyna swój cykl rozwojowy wczesną wiosną (k. IV – V), kiedy to zimujące samice zaczynają masowo opuszczać swoje kryjówki. Zaraz po wyjściu z zimowego schronienia, zaczynają żerować i składać jaja (ok. 0,15 mm. średnicy). Jedna samica może ich złożyć ok. 80-200, a czynność tę powtórzyć nawet pięciokrotnie w ciągu roku. Oszpecone rośliny są przykrym widokiem, a ciągle nawracające inwazje tego szkodnika — dużym wyzwaniem dla doświadczonego ogrodnika, a co dopiero dla takiego amatora jak ja. No więc bach- Internet, szukać ratunku. Wyczytałam, że dziadostwo jest odporne na akarycydy, czyli chemiczne środki mogą zadziałać jedynie częściowo, a przy okazji zatruję siebie i pożyteczne owady. Co więcej, tak jak wirusy, przędziorki mutują i uodporniają na opryski. Zastosowałam naturalne środki, które znalazłam m.in. na Waszych blogach. Woda z szarym mydłem, gnojówki z cebuli i czosnku, napar z rumianku z kilkoma kroplami płynu do mycia naczyń, wyciąg z pokrzywy i liści ziemniaków. Zadziałało tylko częściowo. Może gdybym lała non stop, dzień w dzień, w końcu pozbyłabym się tego cholerstwa, ale niestety, do najcierpliwszych to ja nie należę...


Zaczęłam poszukiwać innego sposobu. Jeden z sadowników, prowadzący duży jabłoniowy sad opowiedział mi o swoim sposobie. Eureka! Znowu przekonałam się jak mądra jest Natura i jak głupi człowiek. Prowadząc opryski ludzie prawie całkowicie wyniszczyli pożytecznego roztocza, żywiącego się przędziorkami. Jest to roztocze, o jakże adekwatnej nazwie - dobroczynek. W Polsce naturalnie żyje dobroczynek gruszowy, który jest w stanie przetrwać zimę, a dodatkowo sprowadzamy dobroczynka kalifornijskiego, który działa tylko do jesieni.

Masową hodowlę i introdukcję dobroczynka gruszowego w Polsce rozpoczęto na początku lat 90. ub.w. Dobroczynek gruszowy to drapieżny roztocz zasiedlający różne rośliny. Żywi się szkodliwymi przędziorkami, roztoczami i szpecielami, jednak nigdy nie powoduje szkód na roślinach. Jesienią samice zaprzestają składania jaj i przechodzą z liści na korę poszukując schronienia. Samce giną. Wiosną, w miarę wzrostu temperatury, uaktywniają się i przechodzą ze schronisk zimowych w stronę pąków liściowych i rozwijających się liści, co przypada w okresie pękania pąków kwiatowych (w kwietniu). W czasie jednego sezonu wegetacyjnego rozwijają się 3, a czasami 4 pokolenia tego drapieżcy. Nie należy obawiać się, że dobroczynkowi może zabraknąć pokarmu w sytuacji niskiej populacji przędziorków i pordzewiaczy na danej kwaterze. Dobroczynek gruszowy żywi się również pyłkiem kwiatowym, może zjadać strzępki grzybni, jaja i spadź mszyc. Może także wysysać sok z liści jabłoni, nie czyniąc jednak żadnych widocznych uszkodzeń na nich. Dobroczynki gruszowe można zakupić. Samice zimujące są ukryte w filcowych paskach. Należy je ściśle przywiązać do pni lub gałęzi drzew owocowych lub winorośli, aby umożliwić roztoczom przejście z pasków na rośliny. Najlepszy termin na wprowadzenie dobroczynka to bardzo wczesna wiosna. Drapieżnik jest zdolny do kontrolowania populacji przędziorków i szpecieli w komercyjnych sadach i winnicach, więc z przydomowym ogrodem poradzi sobie śpiewająco. Z całą pewnością uczynię ten zakup wiosną, bo jakoś nie wyobrażam sobie siebie, myjącej każdy listek jabłoni wodą z mydłem.


Dobroczynek kalifornijski, ciepłolubny i niezimujący w naszym klimacie, dostępny jest w saszetkach, do zawieszenia bezpośrednio na roślinie, chroniąc je przed opadami. Z każdej w ciągu kilku tygodni wydostaje się ok. 1000-2500 szt. dobroczynka.
Toleruje wyższe temperatury i niższe wilgotności powietrza. Doskonale radzi sobie w tak wysokiej temperaturze jak 33°C. W Internecie zamówiłam saszetki i powiesiłam na krzewach porzeczek i jesiennych malin. Już po godzinie po liściach zasuwały małe, białe kropeczki. Po dwóch tygodniach przędziorek zaczął kapitulować. Owoców porzeczki już nie uratowałam (za późno odkryłam dobroczynka), ale na krzakach nie widać już żadnych pajęczyn, a liście i owoce jabłoni wyglądają zdrowo. Aż mi żal, że te biedne stworzonka nie przeżyją zimy.

A jak u Was? Zmagacie się z jakimiś ogrodowymi potworami?

13 komentarzy:

  1. Nie będę operować nazwami, bo już, już je pami etam, a zaraz zapomnę. Na lilich, dosłownie mam kilka sztuk, co roku nie wiadomo ska w tym lesie, pojawiają się czerwone chrąszcze i nisą jaja. Z tego wyłazi larwa pomarańczowa, tak żarłocznee, że lilie zżera w mig, Robi przy tym obrzydliwe kupy, galaretowate, maziate. Jak zobaczysz takiego czeronego, to należy go likwidować, liście z larwami i ich kupami oberwać.W czerwcu brązowe chrząszcze opiernijcają liście...żrą wszystko, klony, kaliny, lipy, leszczyny. Inne, ślicznie seledynowe wpierniczają różane liście, winniczki wcinają inne liście, jest tego masa, ale za bardzo nie walczę, to las...śmigają ptaszki, niech mają, co jeść. Najwyżej na grzyba prysnę wodą z sodą i płynem do mycia naczyń, aaa i polewam drożdżami to i owo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Drożdżami profilaktycznie polałam pomidory, na razie wyglądają nieźle. I ogórki mlekiem rozcieńczonym wodą. A na różach zaczynają się mszyce. Zostawiłam w kącie pokrzywy, mam nadz. że wyklują się biedronki i zrobią porządek. Choć na razie biedronek brak...

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś za dobrze mi wygląda działalność dobroczynka. Cudów wszak ni ma, a w przyrodzie cóś za cóś...
    Nie stosuję żadnej chemii i jakoś ogród sobie radzi. Nie wiem, może mam szczęście? Szpaki załatwiaja ślimole, mszyce pojawiają się tu i tam, ale zaraz znikają. Równowagę może mam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorzej jak durny człowiek tę równowagę niszczy. A natura sama sobie doskonale radzi, choć trochę to potrwa.

      Usuń
  4. Przedziorek co roku atakuje moj jeden kwiatek na balkonie. W tym roku opryskalam go roztworem sody z mydlem w plynie, umylam wszystkie liscie pojedynczo, poprawilam roztworem z nikotyny i chyba szlag go trafil.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dym na niego wydmuchuj :-)))

      Usuń
    2. Szlag trafił kwiatka czy przędziorka? Hrehrehre

      Usuń
    3. Przedziorka. Choc i kwiatek nieco ucierpial, ale od przedziorka, a nie od nikotyny. :)

      Usuń
    4. Bo już się martwiłam... ;)

      Usuń
  5. Z przędziorkiem walczę już kilka lat. Dzięki za podpowiedź z dobroczynkiem. Muszę spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę powodzenia. Człek ma małe szanse w walce z tym pajęczakiem, miejmy nadzieję, że dobroczynek lepiej sobie porzadzi ;)

      Usuń
  6. Z kretami się zmagam. To znaczy już się nie zmagam, poległam. Może jednak ktoś, coś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej sprawdza się chyba siatka p/kretom.
      Ale przecież całego gumna nie obłożysz. Może chociaż pod grządki?

      Usuń