Styczeń to dla części z nas czas bardzo stresujący.
Tuż po Nowym Roku pewni osobnicy wsiadają w swoje fury [z kierowcą] i ruszają na miasta i wioski w poszukiwaniu łatwego łupu. Porządniejsza część obywateli sprząta domy i szykuje koperty, natomiast ta mniej porządna zaczyna kombinować.
Można iść w gości. Można pogasić światła, uciszyć rodzinę i udawać że nikogo nie ma w domu z nadzieją iż Czarny Pan nie będzie dzwonił do drzwi w nieskończoność.
Można też uruchomić swą wyobraźnię, obudzić kreatywność i dobrze przygotować się na wizytę [czy też raczej wizytację]
Można też uruchomić swą wyobraźnię, obudzić kreatywność i dobrze przygotować się na wizytę [czy też raczej wizytację]
Niezłym pomysłem jest nasmarowanie poręczy smalcem lub innym tłuszczem. Najlepiej już lekko zjełczałym. Na wszelki wypadek smarujemy też schody. Zamiast tłuszczu można użyć kleju, ale w tym jedynie wypadku, gdy dysponujemy tylnym wyjściem, z którego od teraz będziemy korzystać. Jeśli pomimo naszych starań gość się nie zrazi, proponuję na maksa puścić składankę The Prodigy, albo innej mocnej kapeli i udawać że nie słyszymy dzwonienia ani głośnego walenia w drzwi. Czarny Pan nie poddaje się jednak łatwo. Gdy mimo wszystko dostanie się do naszego domu każdy kto posiada choćby najmniejsze talenty magiczne może spróbować zaklęcia „jęzzlep” bądź „petrificus totalus”, lecz- tak jak pisałam wcześniej- istnieje prawdopodobieństwo że jest on na takie zaklęcia całkowicie uodporniony. W takim przypadku należy zachować pozory. Odwrócić się do dziecka lub innego współmieszkańca mówiąc do niego „spokojnie kochanie, schowaj czosnek i odłóż dębowy kołek- to nasi”, uśmiechnąć się do wizytatora i zaprosić na pokoje. Można napomknąć mimochodem, że w domu panuje świerzb, ospa wietrzna czy owsica. Niektórzy obok dewocjonaliów kładą na stole najnowszy numer „Playboya”, jest to jednak mocno ryzykowne. Zamiast skrócić wizytę może ją znacznie wydłużyć. Gość będzie się modlił. Módl się razem z nim {burcz coś pod nosem dla picu], a później pozwól chodzić po domu i lać wodą po meblach. Na wszelki wypadek chodź jednak za nim i pilnuj czy nie wyciąga niczego z szafek.
Na koniec imprezy nie patrz z żalem za kopertą, którą Czarny Pan wkłada do teczki i z wdzięcznością przyjmij obrazek nie kręcąc nosem iż nie jest to bon na zakupy w supermarkecie. Kiedy gość będzie się szykował do wyjścia uważaj, żeby nie wymsknęło ci się „nareszcie”. Nie mów też „uff”, zanim nie upewnisz się, że drzwi się zamkną oraz że żaden pomocnik czarnego [śmierciożerca] nie czai się w korytarzu. To byłoby nietaktowne.
Jeśli zachowacie się zgodnie z wytycznymi żadne niebezpieczeństwo Was nie spotka.
Chyba...
A wystarczyloby na drzwiach napisac kreda W+O+S+P 2017, zamiast K+M+B. Z pewnoscia nie wlezie po haracz. :)))
OdpowiedzUsuńFakt. Owsiak to największy wróg!
UsuńJa bym puściła Yong Gods, gasoline man:)
OdpowiedzUsuńDo mnie nie przychodzi, trza zaprosić, mam prosto - nie zapraszam.
Albo "nie pucz kiedy odjadę..." ;)
UsuńJa na początku naszego tutaj mieszkania podziękowałam uprzejmie za wizytę i od tamtej pory mam spokój. Nie mam zamiaru ani się ukrywać, ani muzyki puszczać. Zwierzęta się denerwują.
OdpowiedzUsuńMoja Sabina głucha, to mogę se na maksa puszczać ;)
UsuńJa mam prostszy sposób.Co roku puszczane są u nas forpoczty z zapytaniem-czy przyjmie pani księdza-grzecznie odpowiadam-dziękuję,nie.
OdpowiedzUsuńKiedyś pytał się mojej sąsiadki,czy mieszka pod moim numerem pani taka to a taka.Sąsiadka odpowiedziała,że ta osoba już tu nie mieszka od bardzo dawna a na pytanie o moje nazwisko odpowiedziała,zgodnie z prawdą,że nie zna:)
Dobry sąsiad to prawdziwy skarb ;)
UsuńHa ha ha! Dobre! Szkoda ze jak tam mieszkalam to nie znalam takich numerow, ale i tak nas nigdy nie bylo w domu :-))
OdpowiedzUsuńOj, to pewnie żałujesz, że Cię teraz takie przyjemności omijają ;)))
Usuń