a

a

wtorek, 14 lutego 2017

Jak poderwać faceta

W walentynki wypadła mi wizyta u dentysty. 
Takie to moje szczęście, cholera. Zamiast z przystojnym Adonisem sączyć winko w przytulnej restauracji, zaciskałam zęby w niezbyt przytulnej poczekalni w towarzystwie innego cierpiącego biedaka. Nienawidzę dentystów. Boję się ich jak diabeł święconej wody. Taki jakiś atawistyczny lęk z czasów dzieciństwa, bo przecież dziś ani nie boli, ani nie strasznie, a w ogóle moja dentystka jest przesympatyczną babką. 
Siedzę więc w tej poczekalni, wsłuchuję się w niepokojące odgłosy dobiegające z gabinetu, zerkam na coraz bledszego współpacjenta i zaczynam panikować. Aby nie szurnąć krzesłem i nie czmychnąć w pieruny wyjęłam pierwszą lepszą gazetę spod stołu i postanowiłam odciąć się od smutnej rzeczywistości. 
Jak się ubrać za sto złotych, dieta 1500 kalorii, jak się pozbyć cellulitu... Przewracałam kartkę po kartce. Ooooo- jak poderwać faceta w dziesięć minut! Mimo że pewien facet przyczepił się do mnie ćwierć wieku temu i jakoś nie chce się odczepić, postanowiłam wgłębić się w ten artukuł. A co tam- nigdy nic nie wiadomo a od nadmiaru wiedzy nikomu jeszcze głowa nie eksplodowała.



Czytam więc; 

Musisz wykazać się charyzmą i nienatrętnym seksapilem. Nieważne czy jesteś najpiękniejsza, najszczuplejsza czy najlepiej ubrana. Musisz pokazać, że masz to coś!
Uff, jak nie muszę być najszczuplejsza, to może mam szansę.

Czytam dalej;

Zwizualizuj sobie własne momenty triumfu. To o czym i jak myślimy wpływa na wydzielanie się pewnych hormonów wpływających na twój nastrój i zachowanie oraz feromonów, które wpływają na mężczyznę którego chcesz zdobyć. 

O ja durna! Że też wcześniej ta gazeta nie wpadła w me ręce! Przed randkami myślałam o jakichś pierdołach zamiast powspominać sobie jak to w przedszkolu wygrałam konkurs na najpiękniejszy rysunek słonia. Nic dziwnego, że w szkole średniej trafił mi się jakiś baran, skoro zamiast o zdobyciu tytułu miss baletów myślałam o niezdanym egzaminie z matematyki. 

Czytam dalej; 

Zaintryguj, ale utrzymaj dystans. Wyprostuj się, unieś lekko brodę i z uśmiechem klepnij się w łopatkę mówiąc- odwagi dziewczyno, dasz radę! 

No proszę Państwa! To już wyższa szkoła jazdy! Unieść głowę i wypiąć cycki- proszę bardzo, ale z tym klepnięciem w łopatkę to już przegięli pałkę. Jakże to mam niby uczynić? Kiedyś robiłam szpagat i mostek. Kilka pozycji z Kamasutry też mam opanowanych. Nogę na szyję nawet dzisiaj założę, choć muszę niestety mieć kogoś kto ją póżniej zdejmie. Ale klepnąć się w łopatkę? W bark jeszcze dałabym radę, ale niżej? Od dołu może? Albo z jakimś wspomagaczem? Drapaczką do pleców? Grabkami?

Spróbowałam to sobie zwizualizować i...zrozumiałam! Nie ma to jak czytanie ze zrozumieniem. Przecież właśnie o to chodzi! To oczywiste, że gdybym stanęła sobie w drzwiach do knajpy i zaczęła wyczyniać dziwne wygibasy od razu wszyscy byliby zaintrygowani, na wszelki wypadek zachowaliby jednak dystans. Zdecydowanie.

Czytam dalej;

Zabaw się z jego przestrzenią osobistą. 

Matko jedyna! Przeraziłam się. Tak od razu? Z jego osobistym? A gdzie reguła trzeciej randki? Z jego osobistym... a, nie. Z przestrzenią osobistą. 
Jednym okiem czytam z ciekawością, żeby rozkminić o co chodzi, a drugim widzę, że do gabinetu wchodzi facet z fotela obok. Ratunku, zaraz ja, a tu dopiero połowa artykułu! Przyspieszam tempa. 
Chodzi o to, że każdy [tak, tak, facet też] ma prywatną strefę, naruszenie której powoduje niepokój. Aby zdobyć upatrzoną ofiarę, trzeba tę właśnie barierę przekraczać. Wskoczyć w nią, popatrzeć głęboko w oczy i wyskoczyć. I jeszcze raz wskoczyć. I jeszcze. Wg specjalistów od podrywu takie zachowanie pięciokrotnie zwiększa nasze szanse na udane polowanie. 
Jak już go zauroczymy i zaintrygujemy należy dotknąć go nienachalnie. Ale nie może to być dotknięcie przypadkowe. Musi być powiązane z naszymi słowami. Najlepiej poprosić go o niewielką przysługę. Mężczyzna jest tak skonstruowany [to nie ja, to ta gazeta tak mówi], że gdy wykona jakieś zadanie podświadomie oczekuje nagrody i w związku z tym zechce spotkać się z nami kolejny raz. Aby tę nagrodę odebrać? Nie skumałam tego do końca, ale skoro w gazecie piszą, to z pewnością tak jest [;)))] 
No więc znowu sobie wizualizuję. 
Przystojny osiłek. Zaintrygowany moim podrygiwaniem w drzwiach, zauroczony głębokimi wskokami i wyskokami z jego prywatnej strefy czeka na mój kolejny krok. Hm...niewielka przysługa... Mam! 

Skarbie, może masz ochotę przekopać mój ogródek? I pomacam go po bicepsie. E, nie! Jeszcze skojarzy to sobie erotycznie, a to przecież pierwsza randka. Hm... Skarbie, zechcesz może podoić kózkę? I pomiziam go po paluszkach. Boże, jeszcze gorzej! To może...

-Pani Mariolu, zapraszam na fotel.

Matko jedyna! I nie zdążyłam przeczytać do końca
Jak mam teraz żyć w nieświadomości? 
No jak żyć?!?

12 komentarzy:

  1. Ojacie! Kto takie madrosci wypisuje, ale przede wszystkim DLA KOGO? I czy ktos to czyta (oprocz spanikowanych pacjentek stomatologicznych dla zabicia czasu i zredukowania uczucia paniki)?

    OdpowiedzUsuń
  2. He, he parę dekad temu moja koleżanka uczyła mnie powłóczystych spojrzeń, pogryzania kosmyka włosów i rzucania -trzepania owłosieniem, wszystko po to żeby zainteresowac sobą chłopaków. Jakoś nie umiałam, ani rzucać tych powłóczystych, ani tm bardziej trzepać owłosienienm, a zalotnie podgryzanie kosmyka włsów uważałam za obrzydliwe.Myślę, że to, co robiła miało jakiś sens, bo od chłopakow się opędzić nie mogła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ona miała charyzmę i nienatrętny seksapil ;)
      A chłopy, szczególnie te młodociane widocznie uwielbiają podgryzanie. Starsze wolą wygryzanie ;)

      Usuń
    2. Oj Ty, Masza, a co Ci szkodziło pociumkać ten kosmyk? Zwłaszcza że on Twój, osobisty i mało obrzedliwy?

      Usuń
    3. Fuj, giglo w język i podniebienie:)

      Usuń
  3. Usprawiedliwia Cię fakt, że to "działo się" w poczekalni u dentysty. Wyobraznia lubi tam poszaleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj lubi! W dodatku na myśl przychodzą same koszmary ;/

      Usuń
  4. No jakże to, Mariolko, trzeba było podwinąć tę gazetę i dokończyć czytanie w domu.
    Ewentualnie umówić się na następną wizytę u dentysty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Ty. Gdy tylko zlazłam z fotela i wymamrotałam pod nosem podziekowania za katusze, myślałam tylko o tym żeby uciec stąd jak najszybciej ;)))

      Usuń
  5. No i o to właśnie chodzi. Żebyś sobie powizualizowała. To dobrze ponoć na wyobraźnie działa :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko obawiam się, że moja wyobraźnia jest aż za bujna ;)

      Usuń