Wiadomo, że gdzie dwóch Polaków tam trzy opinie. Wiadomo też, że wszyscy znamy się perfekcyjnie na polityce, medycynie i wychowaniu dzieci. Wkurza mnie jednak gdy laicy robią z siebie nie lada specjalistów, a osoby niemające zielonego pojęcia na dany temat wymądrzają się pełną gębą. Za nic mają autorytety i bzdurnymi kontrargumentami obalają każdą logiczną tezę. Co gorsza, sami we własne słowa wierzą pełnym sercem, pewnie w myśl idei, że wielokrotnie powtórzona bzdura staje się prawdą.
Rozmawiałam ostatnio z osobą, która uparcie twierdziła, iż żyjemy wewnątrz Ziemi, bo patrząc na horyzont widzimy linię wypukłą, a nie wklęsłą. Ten sam interlokutor udowadniał mi uparcie, że Ziemia wcale nie kręci się wokół Słońca, tylko odwrotnie, a wszelkie loty w kosmos są medialną manipulacją. Najgorsze jest to, że tak wiarygodnie udowadniał swoje opowieści, podawał tak przekonujące dowody, że sama prawie w to uwierzyłam ;) Na każdy argument obalający jego poglądy przytaczał pięć potwierdzających, aż w końcu wszyscy uczestnicy tej dziwnej rozmowy mieli odmienne wizje świata. Piotrek stwierdził, że ewidentnie żyjemy w Matriksie, a tenże dyskutant jest po prostu błędem systemu. Taki mały wirusek ;)
Właśnie. Wirusy. Mam wykształcenie medyczne i paręnaście lat przepracowałam jako pielęgniarka. W niczym to jednak nie przekonuje ludzi, którzy paradoksalnie przychodzą do mnie po radę. Mówię i tłumaczę: Wirusów nie zwalczamy antybiotykami. Zwykłe przeziębienie, a nawet grypa są wywoływane nie przez bakterie, ale przez wirusy właśnie. Antybiotyk nie pomoże, a wręcz zaszkodzi. Wywoła m.in. śmierć niektórych bakterii, które bytują w organizmie, a ich miejsce zajmą inne, oporne na dany lek. No i co? Po moim godzinnym wykładzie z błyskiem radości w oku chory przypomina sobie, że ma w apteczce jakiś antybiotyk rok temu przypisany przez lekarza i leci w te pędy walczyć z wirusami. To po co taki przyłazi i zawraca gitarę, skoro wie lepiej?
Ostatnio zatrzymała mnie znajoma. Stanęłyśmy pod starym klonem i wdałyśmy się w gadkę- szmatkę. Ot, tak o niczym. Po kilku minutach znajoma podniosła głowę i stwierdziła że jak tylko ta lipa zakwitnie to mus przyjść kwiatów na przeziębienie nazbierać ;) Na mój cichutki komentarz, że na tym klonie lipowe kwiecie raczej nie zakwitnie, nie zareagowała w ogóle. Hm... może klon też ma lecznicze właściwości? Muszę doczytać.
Jurek lubi sobie czasem popolitykować. Któregoś razu przez pół godziny wysłuchiwał narzekań jednego z domorosłych politologów. Wylewał on tonę pomyj na pewnego polityka z prawicowej partii, po czym spuentował swój długi monolog, że temu ‘platformersowi’ całkiem się w głowie poprzestawiało. I o co kaman?
Przecież nie jest wstydem nie znać się na wszystkim. Jasne, ogólne pojęcie trzeba mieć, ale lepiej chyba być profesjonalistą przez duże „P” w jednej dziedzinie, niż znawcą przez bardzo małe „z” we wszystkim. Ja tam przyznaję się śmiało i bez bicia, że na polityce się nie znam, umiejętności techniczne mam opanowane do poziomu wymiany żarówki, a krawieckie do wszycia guzika. Jednak... cóż... też wpadłam w tę samą pułapkę robienia z siebie mądrzejszej niż jestem.
Na jednym z rolniczych spotkań w mojej wsi ktoś zaczął rozmowę o sprzęcie. Że tak bardzo technika poszła do przodu, że takie udogodnienia, że jedną machiną z kilkoma końcówkami rolnik ogarnie całą gospodarkę, a drzewiej to jedynie traktorek... Włączyłam się do rozmowy.
-To prawda. Jesienią przywieźli mi obornik. Cud machina! Obracała się prawie w miejscu, przywiozła, wywaliła, uklepała, a wszystko w pięć minut.- Zachwycałam się.- Tomahawk się nazywa.- błysnęłam wiedzą. Zaległa cisza.
-Hm... Manitou ma pani na myśli?
Ups. I to by było na tyle w sprawie błyskania ;)
Przynajmniej miałam dobre skojarzenia. I tomahawk i Manitou były w tej samej powieści. „Winnetou” ;)
Ja zaś często elektroniczny supermarket Saturn nazywam Jowiszem ;)
OdpowiedzUsuńTeż z jednej bajki ;)))
UsuńOj tam, taki drobiazg! Za maly, zeby zaraz jakas zenujaca cisza zapadala. :)
OdpowiedzUsuńFaceci!!! ;)
UsuńMachiny to dla nich bógwieco ;)
Brawo Mariollo!
OdpowiedzUsuńHehehe. Po namyśle stwierdzam jednak, że to ma sens.
UsuńW kobiecych dłoniach sprzęt to narzędzie [w moich rękach to nawet narzędzie śmierci], a w męskich bożyszcze ;)
Ale Ty właściwie jesteś doskonała, więc taka mała, malutka wpadka Ci nie zaszkodzi.;-)
OdpowiedzUsuńBoszsz Agniecho!
UsuńTwój komentrz jest zdecydowanie zabawniejszy niż mój post ;)
Zapomniałaś, że jeszcze wszyscy znają się na pogodzie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst na poprawienie humoru :)
Szczerze mówiąc w tamtej chwili było mi nie do śmiechu ;)))
UsuńAle Jurek miał dobrą polewkę !
Boszsz...to ja sie nie odezwę.
OdpowiedzUsuńHowgh!
Tupajo odzywaj się jak najczęściej!
UsuńNa pohybel wszystkim.
A kto nam zabroni? ;)))
Howgh!
UsuńMamy doczynienia z nową edukacją do której zalicza się między innymi asertywność, która stała się poniekąd nauką - gadania i wymądrzania się byleby zabłysnąć, coś powiedzieć i wypaść na kogoś mądrego :) Efekty masz okazję podziwiać. Musze potwierdzić, zdanie dawnych, mądrych ludzi, że głupoty najłatwiej się uczy. :)
OdpowiedzUsuńJa już dawno wysiadłam z tego pociągu zwanego współczesność.
Gdyby głupi chciał się uczyć to jeszcze nie byłoby źle. Najgorsze jest to, że każdy głupek uważa siebie za mądrzejszego niż największy mędrcy.
UsuńParadoksalnie żaden mędrzec nie powie o sobie, że już wszystko wie, a wręcz przeciwnie. Uważa, że baaardzo wiele mu do madrości brakuje.