a

a

wtorek, 21 marca 2017

Darcie papy

Pierwszy dzień wiosny- taka data nie może przejść bez echa. 
Wyczekana, wymarzona, wytęskniona nie tylko przez ogrodników- w końcu przyszła, jest. Skąd wiem? 
Nie to, że krokusy kwitną a co niektóre nawet przekwitły,




że tulipany już zawiązują pąki, że trawa się zazielenia, a chwasty już się całkiem dobrze mają. Nie to nawet, że na parapecie wschodzi pięknie papryka a szczypiorek lada dzień można będzie kroić na kanapki.



Nie to, że żurawie i gęsi całymi kluczami po moim niebie latają, że ptaki świergolą radośniej a dzień jest coraz dłuższy [na marginesie- w weekend przestawiamy zegarki- pamiętacie?].

Wiem że jest wiosna po wszechobecnym darciu papy. 
Zaczyna się gdzieś tak około trzeciej w nocy. Imprezę inicjują koty. Drą się niemiłosiernie śpiewając swoje miłosne serenady i jak bum cyk, cyk każden jeden ma coś z uszami, bo ani to melodyjne, ani do rytmu, ani do tańca, ani do różańca! Do seksu, cholera, też nie! W odpowiedzi na darcie kotów zaczyna drzeć się Sonia. Chwilę później swe darcie zaczyna Saba, bo co to za porządki! Ona też już i natychmiast chce dołączyć do Soni i razem z nią zagłuszać kocie pieśni. Ze względu na swój sędziwy wiek i artretyczne stawy, Saba śpi w domu [w odróżnieniu od Soni], więc zaczyna drapać pazurami w tarasowe drzwi, ani na chwilę nie przerywając ujadania. Po jakiejś minucie zaczyna drzeć się Jurek.- Jasna cholera, ucisz te psy, bo pójdę po strzelbę!!! Dla uspokojenia Szanownych Czytelników dodam, że mój mąż żadnej strzelby nie posiada. No... chyba że ma na myśli swoją pukawkę, ale nią żadnej większej krzywdy raczej nie zrobi... W odpowiedzi na darcie Jerzego zaczynam drzeć się ja, że przecież od tego psy pyski mają, żeby się drzeć, więc niech przestanie się wygłupiać, bo to bez sensu kompletnie. Za chwilę zaczyna drzeć się Dawid, że tak się drzemy, że on nie może spać. I tak drzemy się wszyscy pospołu, dopóki koty nie postanowią, że koniec darcia. Wtedy zalega błoga cisza. Sonia zamyka paszczę i chowa się w budzie, Saba grzecznie idzie na swoje legowisko przy kominku, Jurek odwraca się w drugą stronę i zaczyna cicho pochrapywać. 
Cicho... cichutko...
A za chwilę... MIAAAAAUUUUUU... i impreza zaczyna się od początku.
Wiosna przyszła... ;)))





4 komentarze:

  1. U nas koty marcowanie mają już za sobą... a ja na szczęście tylko dwa nieprzespane z tego powodu poranki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto by pomyślał, że w takim małym kocim gardełku jest tyle decybeli ;)))

      Usuń
  2. U mnie tylko kosy o 3 rano już śpiewają.
    No i Zdzisław w kurniku, i Titolong...
    Jagoda siedzi cicho. Kicia też. Wyrżnięte mają w środku - to się nie marcują.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie się zstanawiałam czy sterylizacja normuje te sprawy. Dobrze wiedzieć, że tak, a z drugiej strony to fatalnie, że tak mało ludzi [szczególnie chyba na wsi] to bagatelizuje. A póniej schroniska pełne niechcianych zwierzaków ;/

      Usuń