Cały listopad i pół grudnia upłynęły pod hasłem „Kłótnie z
Jerzym”. Zaparł się jak wół i nie chciał nawet dopuścić do siebie myśli o
przeprowadzce na wieś. Na początku, nawet mnie przekonał. Co ja w ogóle sobie
myślałam? Dałam się oczarować pięknemu, sielankowemu widoczkowi i zaczęłam
planować przewrót. Przewrót nie tylko w swoim życiu, ale i w życiu swoich bliskich.
Myślałam egoistycznie. A przecież Jerzy ma swoją pracę, Dawid szkołę... Jak
mogłam sądzić, że z radością rzucą wszystko i wyprowadzą się bez słowa na drugi
koniec Polski. Odpuściłam. Chwilowo. Anna nabuntowała mnie z powrotem. Nakładła
mi do głowy, słusznie zresztą, że powinnam spełniać również swoje własne
marzenia. Że życie nie polega tylko na dogadzaniu innym. Na lepieniu pierożków
dla synka i robieniu kotlecików dla męża. Na zapominaniu o własnych potrzebach
i skupianiu się na tym, aby kolejny dzień nie był gorszy od poprzedniego. Zapytała
mnie, co będę wspominać na starość. Gdy wnuki zadadzą pytanie o przeszłość, co
im opowiem? I wiecie co? Załamała mnie! Bo faktycznie, co im opowiem? Że pani
Z. zrobiła sobie kolejna liposukcję i pewnie za rok pojawi się z nowymi zwałami
tłuszczu? Że pani M. po korekcie nosa przyjechała ponownie, tym razem na
poprawienie kształtu ust? Moja praca jest taka idiotyczna. Przyjeżdżają
paniusie z grubymi portfelami i poprawiają swą urodę, wiecznie niezadowolone z
efektów. Ta za gruba, ta za chuda, jeszcze inna piersi ma nie takie... Czy
ciotka Frania zastanawiała się nad swoim nosem, lub pośladkami? Wątpię. A
przeżyła całe, długie życie z mądrością i sensem każdego dnia. A więc opowieści
o pracy odpadają. Przygody, zapierające dech w piersiach? Hm... raz zalało nam
mieszkanie. Sąsiedzi z góry wyjechali na wakacje, w domu pękła rura i dopiero
brygada straży pożarnej, z policją do spółki dostała się do mieszkania i
opanowano sytuację. Czy to dobra opowieść dla wnuków? Nie sądzę. Pasjonujące
hobby? Kochane dzieci- kiedyś babcia przeszła w tetris 26 level, a kulki udało
jej się zdobyć 10566 punktów! Doprawdy pasjonujące. Myślę, że dzieci będą
słuchały z otwartymi ze zdumienia dziubkami... Wiem, trochę się zaczęłam użalać,
ale moje życie jest takie przewidywalne i po prostu nudne. Dawid studiuje, jest
już dorosłym mężczyzną i nie potrzebuje opieki ani zainteresowania mamusi.
Jerzy siedzi wiecznie z nosem w internecie albo w telewizorze, a ja snuję się
bez celu po 54-metrowej klatce w bloku lub gram na komputerze w idiotyczne
gierki i zabijam czas. W nielicznych momentach buntu narzekam i kłócę się, a
wtedy Jerzy mówi, że on mi przecież niczego nie broni. Mogę sobie gdzieś jechać
(sama), iść do kina (sama), wyjść do znajomych (sama), a w ogóle to on nie wie,
o co mi właściwie chodzi, przecież przedwczoraj jedliśmy wspólnie kolację... No
więc przestałam narzekać, bo po co?
Rozmowy i wymuszanie nie przynosiły żadnych rezultatów, pomijając
irytujące marszczenie brwi i coraz bardziej negatywne nastawienie Jurka. Pod
wpływem przebiegłej Anki zmieniłam więc taktykę i zamiast o spełnianiu marzeń,
zaczęłam mówić o biznesie. I wiecie co, podziałało! Dyskretne słówko o
inwestowaniu w nieruchomości, wspomnienie o znajomych, którzy szukają wiejskiej
chaty na wakacyjny wyjazd... I tak od słówka do słówka, Jerzy wpadł na genialny
pomysł, aby wyremontować dom i sprzedać z zyskiem. Mężczyzno...puchu marny...
Tak więc decyzja o sprzedaży przesunięta została w czasie. Już moja w tym
głowa, aby przesuwać ją coraz dalej. Pod koniec stycznia jadę osobiście
dopilnować remontu, którego podjął się wykonać Piotrek- właściciel firmy
budowlanej. Teraz jesteśmy w trakcie załatwiania kredytu i likwidowania lokat
bankowych. Jerzy trochę jeszcze stęka, ale moja dusza śpiewa... Oby do wiosny!
Czytałam już to... a to kino - sama itd... tu jesteśmy wszyscy i też jest - sama, z tym, że na większym zadupiu bez perspektyw towarzysko-rozrywkowych, tu nawet tego ,,kina -sama" nie ma :P Dowaliłam :D Ale od czego ma się serdecznych znajomych takich od serca :))))))) - śmieję się... Ja jestem jak twój mąż... jak byśmy weszli na ten temat do świata by zabrakło aby się nagadać... :))))))) Taaaa
OdpowiedzUsuńNatomiast mój mąż byłby zachwycony mając Ciebie za żonę :))))
Myślę, że jest zachwycony mając za żonę Ciebie ;) Tak to jest, że podobno przeciwieństwa się przyciągają niczym magnesy. Czasem jednak iskry walą...
Usuń