a

a

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Siła psychologii

Cały listopad i pół grudnia upłynęły pod hasłem „Kłótnie z Jerzym”. Zaparł się jak wół i nie chciał nawet dopuścić do siebie myśli o przeprowadzce na wieś. Na początku, nawet mnie przekonał. Co ja w ogóle sobie myślałam? Dałam się oczarować pięknemu, sielankowemu widoczkowi i zaczęłam planować przewrót. Przewrót nie tylko w swoim życiu, ale i w życiu swoich bliskich. Myślałam egoistycznie. A przecież Jerzy ma swoją pracę, Dawid szkołę... Jak mogłam sądzić, że z radością rzucą wszystko i wyprowadzą się bez słowa na drugi koniec Polski. Odpuściłam. Chwilowo. Anna nabuntowała mnie z powrotem. Nakładła mi do głowy, słusznie zresztą, że powinnam spełniać również swoje własne marzenia. Że życie nie polega tylko na dogadzaniu innym. Na lepieniu pierożków dla synka i robieniu kotlecików dla męża. Na zapominaniu o własnych potrzebach i skupianiu się na tym, aby kolejny dzień nie był gorszy od poprzedniego. Zapytała mnie, co będę wspominać na starość. Gdy wnuki zadadzą pytanie o przeszłość, co im opowiem? I wiecie co? Załamała mnie! Bo faktycznie, co im opowiem? Że pani Z. zrobiła sobie kolejna liposukcję i pewnie za rok pojawi się z nowymi zwałami tłuszczu? Że pani M. po korekcie nosa przyjechała ponownie, tym razem na poprawienie kształtu ust? Moja praca jest taka idiotyczna. Przyjeżdżają paniusie z grubymi portfelami i poprawiają swą urodę, wiecznie niezadowolone z efektów. Ta za gruba, ta za chuda, jeszcze inna piersi ma nie takie... Czy ciotka Frania zastanawiała się nad swoim nosem, lub pośladkami? Wątpię. A przeżyła całe, długie życie z mądrością i sensem każdego dnia. A więc opowieści o pracy odpadają. Przygody, zapierające dech w piersiach? Hm... raz zalało nam mieszkanie. Sąsiedzi z góry wyjechali na wakacje, w domu pękła rura i dopiero brygada straży pożarnej, z policją do spółki dostała się do mieszkania i opanowano sytuację. Czy to dobra opowieść dla wnuków? Nie sądzę. Pasjonujące hobby? Kochane dzieci- kiedyś babcia przeszła w tetris 26 level, a kulki udało jej się zdobyć 10566 punktów! Doprawdy pasjonujące. Myślę, że dzieci będą słuchały z otwartymi ze zdumienia dziubkami... Wiem, trochę się zaczęłam użalać, ale moje życie jest takie przewidywalne i po prostu nudne. Dawid studiuje, jest już dorosłym mężczyzną i nie potrzebuje opieki ani zainteresowania mamusi. Jerzy siedzi wiecznie z nosem w internecie albo w telewizorze, a ja snuję się bez celu po 54-metrowej klatce w bloku lub gram na komputerze w idiotyczne gierki i zabijam czas. W nielicznych momentach buntu narzekam i kłócę się, a wtedy Jerzy mówi, że on mi przecież niczego nie broni. Mogę sobie gdzieś jechać (sama), iść do kina (sama), wyjść do znajomych (sama), a w ogóle to on nie wie, o co mi właściwie chodzi, przecież przedwczoraj jedliśmy wspólnie kolację... No więc przestałam narzekać, bo po co?


Rozmowy i wymuszanie nie przynosiły żadnych rezultatów, pomijając irytujące marszczenie brwi i coraz bardziej negatywne nastawienie Jurka. Pod wpływem przebiegłej Anki zmieniłam więc taktykę i zamiast o spełnianiu marzeń, zaczęłam mówić o biznesie. I wiecie co, podziałało! Dyskretne słówko o inwestowaniu w nieruchomości, wspomnienie o znajomych, którzy szukają wiejskiej chaty na wakacyjny wyjazd... I tak od słówka do słówka, Jerzy wpadł na genialny pomysł, aby wyremontować dom i sprzedać z zyskiem. Mężczyzno...puchu marny... Tak więc decyzja o sprzedaży przesunięta została w czasie. Już moja w tym głowa, aby przesuwać ją coraz dalej. Pod koniec stycznia jadę osobiście dopilnować remontu, którego podjął się wykonać Piotrek- właściciel firmy budowlanej. Teraz jesteśmy w trakcie załatwiania kredytu i likwidowania lokat bankowych. Jerzy trochę jeszcze stęka, ale moja dusza śpiewa... Oby do wiosny!

2 komentarze:

  1. Czytałam już to... a to kino - sama itd... tu jesteśmy wszyscy i też jest - sama, z tym, że na większym zadupiu bez perspektyw towarzysko-rozrywkowych, tu nawet tego ,,kina -sama" nie ma :P Dowaliłam :D Ale od czego ma się serdecznych znajomych takich od serca :))))))) - śmieję się... Ja jestem jak twój mąż... jak byśmy weszli na ten temat do świata by zabrakło aby się nagadać... :))))))) Taaaa

    Natomiast mój mąż byłby zachwycony mając Ciebie za żonę :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jest zachwycony mając za żonę Ciebie ;) Tak to jest, że podobno przeciwieństwa się przyciągają niczym magnesy. Czasem jednak iskry walą...

      Usuń