a

a

wtorek, 27 października 2015

Wstydliwe grzeszki


Inspiracją do dzisiejszego postu stało się śmieszne/ żenujące/ fizjologiczne zdarzenie. Do domu przyszło dwóch kominiarzy. Sprawdzali drożność komina, szczelność kominka i takie tam kominiarskie rzeczy. Oprowadzając ich po domu zdarzyła mi się straszna rzecz. A mianowicie puściłam bąka! I to nie dyskretnego, niesłyszalnego bączusia, ale prawdziwie noworoczną petardę! Wiedziałam, że ta grochówka, którą ugotowałam na dzisiejszy obiad będzie miała następstwa... Na szczęście w obchodzie wiernie towarzyszyła nam Saba, podejrzliwie obserwująca obcych w domu, więc po chamsku zwaliłam pierdnięcie na Bogu ducha winnego
 psa ;)
Czułam jak moje policzki czerwienieją. Nie mogłam się doczekać, kiedy świadkowie mojego żenującego postępku opuszczą dom i będę mogła powstydzić się w samotności.




No, a jak już się powstydziłam, zaczęłam kminić ;) Dlaczego właściwie poczułam tak ogromny dyskomfort? Przecież każdy pierdzi i jest to rzecz jak najbardziej fizjologiczna. Co to jest wstyd? Technicznie rzecz biorąc nazwałabym to poczuciem popełnienia nietaktu. To zmieszanie i niezręczność połączone z obawą przed wyśmianiem.
Czego się wstydzimy? 
Własnego zachowania, biedy, chorób, niepowodzenia, wyglądu, nagości i miliona innych rzeczy.
Dlaczego się wstydzimy?
Przeżywanie wstydu związane jest z byciem obserwowanym. Audytorium nie musi być nawet obecne fizycznie – wystarczy tylko, że sobie je wyobrazimy. Może właśnie dlatego wieszamy w oknach zasłony – aby oddzielić się od wyobrażonego lub realnego obserwatora i poczuć się swobodniej. Im bardziej nasze prywatne wyobrażenie o tym, „jak należy się zachowywać”, odbiega od przekonania, „jaki jestem” (ja realne), tym częściej i intensywniej doświadczamy wstydu. Na szczęście na co dzień nie uświadamiamy sobie tej rozbieżności. Zachowujemy się swobodnie i nie myślimy czy coś wypada, czy nie. Dopiero gdy poczujemy się obserwowani, zaczynamy się wstydzić. Owa świadomość siebie pojawia się nie tylko przed audytorium, ale też wtedy, gdy oglądamy swoje zdjęcie, gdy patrzymy w lustro…
Wstydzimy się, stojąc przed kamerą, słysząc własny nagrany głos, lub przed aparatem fotograficznym. We wszystkich tych sytuacjach stajemy się bowiem obiektem obserwacji.

Zdenerwowały mnie moje własne rozważania. Dlatego postanowiłam wziąć się ze wstydem za rogi i publicznie ogłosić rzeczy, do których za żadne skarby świata i pod groźbą najgorszych tortur nikomu bym się nie przyznała. Lekko, a nawet bardzo irracjonalne, ale co tam ;)

A więc:
-Kilka razy (jeszcze w Przemyślu) nie wpuściłam księdza po kolędzie. Zamiast powiedzieć normalnie, że nie i już, zamykałam drzwi, gasiłam światła i udawałam, że mnie nie ma.
-Podkradam Jurkowi drobne z portfela, a potem mu wmawiam, że sam wydał na jakieś pierdoły.
-Przez pół roku spałam przytulając się do pluszowego miśka. Jak Jurek wyjeżdża, misiek znowu się wprowadza do mojego łóżka.
-Lubię beznadziejne gazety. Zaczytuję się plotkami o gwiazdach, kto z kim, a kto już z kimś innym.
-Oglądam żenujące i infantylne seriale w Internecie.
-Mało tego. Kocham się w jednym z aktorów i mam erotyczne fantazje z nim w roli głównej. I ze sobą oczywiście ;)
-Czasem nie chce mi się zmyć wieczorem makijażu. Co tam makijażu, zębów też nie.
-Wstydzę się, że na śniadanie zjadam dwie duże bułki, podczas gdy mój mąż tylko jedną.
-Zdarza mi się wychodzić nocą na żer, a jak ktoś mnie przyłapie udaję, że idę do łazienki.
-Do potraw dodaję „Maggi” i puszę się, że sama tak dobrze doprawiłam danie.
-I tysiąc innych... Na szczęście w tym momencie nie przychodzą mi do głowy.

A Wy jakie grzeszki ukrywacie? Co wywołuje rumieniec na Waszych twarzach?

8 komentarzy:

  1. Jako dziecko byłam karcona za każde złe zachowanie, stąd moje nawyki, żeby czegoś nie robić. A tak naprawdę boję się plotek, które żyją potem swoim życiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt. Plotki mogą utrudnić życie. Gdy mieszkałam w mieście też mnie obchodziły. Teraz mi wisi i powiewa ;) Drugi fakt, że nie ma mnie kto obgadywać. Najwyżej kozy obbeczą a prosiak okwiczy ;)

      Usuń
  2. To rozumiem - prawdziwe wyjście z szafy! Ja też ukrywałam się przed księdzem. Od paru lat tego nie robię. Grzecznie mówię "nie, dziękuję" i spokój.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pkt. 1 jeszcze nigdy nie wpuściłam, tzn. nie zaprosiłam, bo u nas się zaprasza. I się tego nie wstydzę.
    Pkt. 2 U mnie jest raczej odwrotnie, to mnie ciągle giną drobne- za to, kiedy WU się pyta, czy mam jakies drobne to odpowiadam, że nie mimo, że mam.
    Pkt. 3- nie śpię z misiem, ale lubię spać z Mopkiem, Wu też.
    Pkt. 4 nie lubię gazet, nie czytam, ale chyba dlatego, że nie mam czasu, gdybym miała to pewno bym czytała, tak jak kiedyś oglądałam brazylijskie seriale:)
    Pkt. 5- nie oglądam nic w zasadzie i się nie wstydzę tego, choć ludzie nie mogą tego zrozumieć
    Pkt. 6 - szkoda,ŻE JUŻ NIE POTRAFIĘ SIĘ KOCHAĆ W AKTORACH, a jeszcze większa, że nie mam tych snów, co to wiesz...
    -Czasem nie chce mi się zmyć wieczorem makijażu.- tylko na Mazurach w pierwszy dzień po przyjeździe, potem to się już nie maluję.
    -Wstydzę się, że na śniadanie zjadam dwie duże bułki, podczas gdy mój mąż tylko jedną - a ja się nie wstydzę, choć bywa, że też zjadam więcej
    -Zdarza mi się wychodzić nocą na żer....nie wychodzę na żer, za to wpierdzielam przed spaniem, całkiem oficjalnie.
    -Do potraw dodaję „Maggi” ja też, ale ja tego się nie wstydzę.
    - wstydzę się lenistwa i czasem strasznie udaję zmęczoną, a tak w zasadzie nie chce mi się np. pozmywać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha.Mnemo, mnie też dopada czasem taki leń, że nawet nie chce mi się wstydzić ;))

      Usuń
  4. Kiedy jestem "w mieście" i dzwoni do mnie np. Ogniomistrz z pytaniem gdzie jestem, zawsze mówię, że w księgarni, a nie w w sklepie z ciuchami:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Pudelek? No, jestem oburzona ;) Ostatnio z biblioteki wypożyczyłam "Winnetou" i skłamałam, że to dla siostrzenicy ;)

    OdpowiedzUsuń