a

a

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia


Wszelkie teleturnieje robią furorę już od długiego czasu. Od lat jesteśmy ich wiernymi widzami i razem z uczestnikami odpowiadamy na zadawane pytania, zżymając się niekiedy na niewiedzę zawodników. 
Pierwszym który pamiętam była „Wielka gra”, z wielką klasą prowadzona przez Stanisławę Rychter. „Wielka gra” nie była ani dla dzieciaków, ani dla mięczaków, tylko dla prawdziwych zawodowców. Pytania z jednej, konkretnej dziedziny osiągały taki poziom, że dla zwykłych widzów zaczynało wręcz wiać nudą, choć równocześnie odczuwaliśmy podziw dla ogromnej wiedzy uczestników. 
„Koło fortuny” mogło zakręcić się dla każdego z nas. Pamiętamy doskonale, jak Wojciech Pijanowski podkręcał sumiastego wąsa, każąc Magdzie odsłonić cztery litery. Próbowaliśmy odgadnąć hasła i zazdrościliśmy szczęśliwcom, którzy odjeżdżali ze studia wypasionym polonezem Caro.
Na bazie teleturnieju „Milionerzy” powstało wiele gier planszowych i komputerowych. Sama wielokrotnie darłam się do telewizora- Paryż, idioto- albo- osiem, jełopie- gdy lekko ironizując, Hubert Urbański wyjaśniał zestresowanemu zawodnikowi, że pierwiastek z 64 to niestety nie jest sześć. Pomimo wysokiej oglądalności teleturniej zdjęto z anteny. Podobno dlatego, że w końcu padła główna wygrana, z czego nie ucieszyli się zbytnio producenci.
Z przyjemnością oglądamy wspólnie z Jurkiem, jak Tadeusz Sznuk wybiera najmądrzejszego spośród dziesięciu. I wspólnie przekrzykujemy się jeden przez drugiego, odpowiadając na pytania prowadzącego.
Nie można nie wspomnieć o „Familiadzie”, choć program ten ogląda się już tylko z przyzwyczajenia, ewentualnie dla przedpotopowych żartów prowadzącego i 100-procentowych wpadek uczestników. Mimo niskiej oglądalności każdy wie, że program ten niezmiennie od dziewiętnastu lat, leci w soboty o godzinie czternastej ;) I pomimo relatywnie niskiej (w porównaniu do innych teleturniejów) kwoty głównej nagrody, wciąż nie brakuje chętnych do wzięcia udziału w zabawie prowadzonej, równie niezmiennie, przez Karola Strasburgera. Odpowiedzi zdenerwowanych do granic wytrzymałości uczestników czasami powalają z nóg. Wszyscy słyszeliśmy, że najmniej potrzebnym przedmiotem w szkole jest kanapka, a więcej niż jedno zwierze- to owca, ewentualnie lama. Ale może nie słyszeliście, iż podczas jazdy samochodem najczęściej zmieniamy wiatr, lub koła, w polskich sadach rosną banany, najbardziej drapieżna ryba w naszych rzekach to rekin, a do rozpraszania mroku na przestrzeni dziejów służył czosnek.

I podśmiechujemy się pod nosem z głupkowatych, a nawet całkiem durnych odpowiedzi, wymądrzamy się siedząc wygodnie we własnych fotelach, trzymamy kciuki za uczestników, jednocześnie zazdroszcząc trochę, gdy wychodzą ze studia bogatsi o kilka (set) złotych. 
Tymczasem, gdybyśmy to my stali w blasku fleszy, nerwowo poprawiając przypięte mikrofony, z paniką w oczach patrząc na tłumy widzów i złowrogie oka kamer, pewnie tak samo zapomnielibyśmy podstawowych prawideł matematycznych a na pytanie „jaka czynność wymaga krzepy”, być może wymsknęłoby się nam słówko „obciąganie”, zamiast obciążania ;)


A Wy pamiętacie stare teleturnieje? Lubicie?

16 komentarzy:

  1. W życiu nikt by mnie namówił do wystąpienia w teleturnieju. To zabawa dla super odważnych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie oglądm, ale dawno temu oglądałam. Dokładnie robiłam, to, każdy - podpowiadam. Na Sznuka czasem trafiam- chętnie srawdzam swoją wiedzę, coraz głusza jestem, tak stwierdzam. Na najwyższym poziomie oczywiście była Wielka Gra, ale Pani Stanisława Ryster (dobrze pamiętam) obecnie promuje jakies ubepieczenie na życie w TV .I mało się zmieniła przez te lata!

    OdpowiedzUsuń
  3. Sory za te literówki, niedbaluch ze mnie, bo lapek mam juz nowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnemo- nie przepraszaj. To super zabawa odkrywać co znaczy np. głusza ;)Że niby w jakimś ciemnym lesie? ;)))
      Pozdrawiam Cię serdecznie ;)

      Usuń
    2. miało być głupsza oczywiście, ale to to samo, co głusza - w głowi, nie w lesie:)

      Usuń
  4. Teleturnieji nie oglądam, bo nie oglądam telewizji.
    Chciałam się tylko pochwalić mężem koleżanki który to sprawdzał się u Sznuka i wygrał wycieczkę do Krynicy zdaje się ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niemieckie kolo fortuny bylo dla mnie onego czasu spora pomoca w nauce jezyka, podobnie Familiada. A Milionerow wprost uwielbiam, bo mamy wspanialego prowadzacego, z ktorym Urbanski nie wytrzymuje konkurencji i dlatego polskiej edycji nie ogladalam chetnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urbański za dużo cwaniakował i perfidnie nabijał się z biedaków. Ale sam teleturniej całkiem fajny ;)

      Usuń
  6. Ja to mundro jezdem na swoim gumnie. Od jupiterów padłabym trupem na śmierć. Nawet wygrawszy milion:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym padła dwa razy. Raz od jupiterów, a drugi od tego miliona ;)))

      Usuń
  7. A w zyciu bym nie poszla. Nie za bardzo fotogieniczna jezdem ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee, Iwonka, całkiem fajna babeczka z Ciebie ;)

      Usuń