a

a

niedziela, 13 grudnia 2015

Post nie dla abstynentów


Nadchodzą Święta Bożego Narodzenia. Czas zadumy i refleksji w gronie najbliższych osób, jedyny okres w roku, kiedy konflikty odchodzą w zapomnienie, a wszyscy pragną pomagać innym. Zanim jednak nadejdą, wybraniec losu, czyli ten, w którego domu zaplanowane jest huczne obchodzenie świąt, biega dookoła z obłędem w oczach, sprząta, ustraja, gotuje, piecze i usiłuje dochować wierności wszystkim tradycjom. 
Pierwsza z nich — to opłatek. Matko jedyna- nie mam. Żaden organista nie pofatygował się do mojej wsi (w mieście przynosili do mieszkania), kościoła nie ma, a gdy jestem w Choszcznie to wiecznie zapomnę. 
12 potraw. Mogę coś wymyślić, ale po co, skoro i tak wszyscy zażerają się tylko naleśnikami z grzybami i pierogami z kapustą? 
Parzysta liczba gości- jakby nie policzyć wychodzi mi siedem sztuk, a raczej nie ma co liczyć na przypadkowego wędrowca. 
Na szczęście z prezentami nie ma wariactwa, bo każdy losował jakiegoś członka rodziny i robimy pojedyncze prezenty. Co prawda losowanie trzeba było powtórzyć, bo Jurek wylosował sam siebie, ale wydaje mi się, że to był świetny pomysł. 
No i kolędy... Jakoś Pan Bóg poskąpił mi talentu w tej dziedzinie, a poza tym, jak tu śpiewać „chodźmy wszyscy do stajenki”, skoro mam tylko małą oborę? Już chyba raczej „przybieżeli do Rapsodii we czterech, a wybieżeli na czterech”. Co prawda Wigilia jest u nas zawsze bezalkoholowa, ale w pierwszy dzień świąt, należałoby jakieś trunki zaproponować. I o tym właśnie chciałam dziś napisać.

Kilkanaście butelek różnych nalewek stoi sobie na półkach w piwnicy, jednak nadają się one raczej do degustacji przy kominku, a nie przy suto zastawionym stole. Panowie zresztą preferują jednak mniej słodkie alkohole. Nie lubię smaku zwykłej czystej. Wódka- to mieszanina etanolu i wody. Od nalewki różni się tym, że nie jest rozcieńczona i nie zawiera cukru. Można ją jednak wzbogacić różnymi naturalnymi aromatami, czyli, jak to się mądrze nazywa, infuzować. Od nalewki różni się również tym, że nie potrzebuje wielu miesięcy leżakowania, więc każdy zdąży ją jeszcze na spokojnie zrobić. Wystarczy kilka dni i z ohydnej wódy robi się całkiem fajna wódeczka ;).

Zrobiłam kilka gatunków. Przepisy są bardzo proste i nieczasochłonne. Najbardziej skomplikowana jest produkcja typowo świątecznej wódki piernikowej. Do słoika włożyłam laskę cynamonu i trzycentymetrowy kawałek imbiru. Dziesięć goździków, cztery kulki ziela angielskiego i garstkę pieprzu ziarnistego podprażyłam na suchej patelni. Wszystko zalałam butelką wódki i odstawiłam w ciemne miejsce. Już po 24 godzinach alkohol nabrał pięknego koloru i piernikowego aromatu.

Wódka dębowa jest jeszcze łatwiejsza do wykonania. Wyparzoną korę lub kawałek dębiny (w moim przypadku ścinki z dębowej deski- oczywiście bez lakieru ani żadnych chemikaliów) zalewamy wódką, dodajemy jeden cukier waniliowy i odstawiamy na kilka dni. Natura tworzy naprawdę wspaniałe smaki.

Kolejna- to wódka doprawiona papryczkami chili. 4 papryczki, po pół łyżeczki czarnego pieprzu, ziela angielskiego i (opcjonalnie- ja nie miałam) owoców jałowca. Zalewamy i szlus.

Mandarynkowa- 5 mandarynek, 3 gwiazdki anyżu, laska cynamonu, trzy łyżki cukru i pół szklanki wody. Z wody i cukru robimy syrop, studzimy. Z wyszorowanych i sparzonych mandarynek obieramy skórkę, starając się usunąć białą błonkę, która nada alkoholowi niepożądaną gorycz. Ja po prostu obrałam owoce obieraczką do warzyw. Skórki i przyprawy zalewamy wódką, dodajemy syrop i gotowe.

I ostatnia, moim skromnym zdaniem najciekawsza, bo warzywna. Kilka łodyg selera naciowego i pokrojony w grube plastry ogórek szklarniowy razem ze skórką, wkładamy do słoika i zalewamy wódką. Świeży zapach ogórka całkowicie zabija woń alkoholu, więc ta wersja idealnie nadaje się do drinków. Skąd wiem? Bo już ją wypiliśmy, jutro zrobię kolejną ;) W końcu muszę wiedzieć, co podam gościom na stół, prawda?

Każdy słoik należy  co jakiś czas zamieszać, aby uwalniały się aromaty.



Mimo tego, że mam masę roboty, to cieszę się na perspektywę świąt w Rapsodii. Wszyscy moi goście, to wspaniali ludzie, a jeśli w jakimś kącie znajdzie się kurz, lub karp będzie za słony, to przecież nie nastąpi koniec świata. Najważniejsze, to po prostu być sobą.

4 komentarze:

  1. Bardzo fajne przepisy. Paprykową z czuszką robiłam, ale grzałaaa!! Lubię takie czadowe, ostre smaki, po nalewkach słodkich głowa mnie boli. Ta z ogórkiem wydaje się ciekawa.
    Nalewki zostawiłam w Kaczorówce, przynajmniej wyleżakują tyle ile trzeba, gdybym je zabrała ze sobą już by pewno ich nie było. Jestem ciekawa tej miętowo-cytrynowo- imbirowo-miodowej co ja nastawiła, jako ostatnią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzmi smakowicie ;) A tą z ogórkiem bardzo polecam.

      Usuń
  2. Pieprzówke polecam. Wrzucasz ziarenka pieprzu do butelki i juz.
    A ta ogorkowa ciekawie brzmi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrz, jakie to proste. ;) Czasami niepotrzebnie komplikujemy sprawy wymyślając jakieś cuda-wianki. A tu wystarczy trochę popierzyć, albo popierniczyć i wszyscy zadowoleni ;)

      Usuń