a

a

czwartek, 27 października 2016

Grzybobranie na trawniku

Tak się jakoś zdarzyło, że ani razu nie byłam w tym roku na grzybach. 
Śmiechu warte, bo las rośnie tuż za płotem ;) 
Owszem, kilka prawdziwków i garść podgrzybków wylądowało w garnku, ale stało się to mimochodem. Przy okazji wyprowadzania czy przyprowadzania kóz, zbierania owoców dzikiej róży pod lasem i wyprawie po czarny bez. Na skraju pastwiska wyrosło kilka ładnych kań, które całkiem udanie zastąpiły schabowego, a przy pryzmie obornika Boczek wyniuchał (i zeżarł oczywiście) kilkanaście pieczarek.
Jednak typowej, kilkugodzinnej wyprawy na grzyby, z koszykiem, nożykiem i kanapką zapakowaną w papier śniadaniowy jakoś nie udało się zorganizować. A szkoda, bo zawsze uwielbiałam grzybobranie. Lubię jak leśne runo ugina się pod moimi stopami (hm... pod Anką się nie ugina- tzn. dopóki nie była w ciąży, bo teraz ugina się nawet asfalt ;)), lubię trzaski łamanych pod stopami gałązek (Winnetou zapłakałby rzewnie), lubię wilgotny zapach leśnego powietrza. Trochę mniej lubię pajęczyny oplatające moją twarz i nagłe uczucie konsternacji gdy wyłażę z młodniaka, w którym na czworaka kosiłam malutkie podgrzybki, prostuję się i za cholerę nie wiem gdzie reszta ekipy. Ani którędy do domu ;)

Koniec października też jest dobrym czasem na grzyby. Zdecydowana większość grzybiarzy amatorów zbiera tylko podgrzybki, prawdziwki i kurki. Czasem trafi się koźlarz czy maślak, ale już taki np. rydz, sprawia iż stajemy z miną- „dla mnie, czy dla teściowej?”. Listopad to miesiąc blaszkowych opieniek i zielonek. Jeśli jednak mamy choćby pół procenta wątpliwości, lepiej wyrzucić i zapomnieć, nawet jeśli miałby to być trufel, czy inny superzajebisty smardz.

No właśnie. Nie tylko w lesie rosną grzyby. Nie tylko na łąkach. We własnych ogródkach również możemy znaleźć ciekawe i -co dziwne- jadalne grzyby. Choćby taki właśnie smardz. Wiosną pod jabłoniami i iglakami (szczególnie sosnami), a także pomiędzy kawałkami kory rozsypanej dookoła kwiatów na świat wydobywają się owocniki smardza.




Wyglądają kompletnie niejadalnie, ale są jak najbardziej jadalne i podobno wyjątkowo smaczne.




Te dziko rosnące znajdują się pod ścisłą ochroną, ale kto nam zabroni zerwać je z własnego podwórka? A jeśli komuś wybitnie zasmakują, może wybrać się na smardzobranie do Czech lub Słowacji. Rosną one tam w dużej ilości i można je zbierać bez wyrzutów sumienia i strachu o ewentualny mandat.

Latem na naszych trawnikach pojawia się twardzioszek przydrożny.




Kapelusiki twardzioszka przydrożnego dorastają do 6 cm średnicy. Lubi wyrastać wzdłuż polnych dróg. Można je spotkać na łąkach, trawnikach, pastwiskach, trawiastych polanach. Rośnie od maja do listopada. Zwykle wyrasta masowo w tzw. czarcich kręgach, czyli owocniki znajdują się na obrysie mniejszego lub większego koła.



To bardzo smaczne grzyby jadalne chociaż ze względu na swoje niewielkie wymiary niezbyt wydajne. Zbiera się same kapelusze, bo trzony są łykowate. Traktujemy je tak samo jak znane nam grzyby. Do smażenia, suszenia, w marynaty... Jak kto lubi.

Wychodząc jesienią na obchód gumna możemy natknąć się na przeróżne grzybki. Zazwyczaj niejadalne i niezbyt zachęcajaco wyglądające, można wszak trafić również na takiego gagatka:




Też nie wygląda zjadliwie, jest to jednak jadalny czernidłak kołpakowaty. 
Fajna nazwa, nie? 
I tego właśnie grzyba wypatrzyłam na moich włościach.



Wysokość kapelusza wynosi zwykle 6-14 cm. Trzon jest biały, gładki, o długości 5-12 cm i średnicy 1-1,5 cm. Czernidłak ma kruchy i bardzo smaczny miąższ. Spożywać można grzyby młode, białe, bez różowego przebarwienia u dołu kapelusza. Szukając w necie informacji o tym dziwolągu z trawnika natknęłam się nawet na oferty sprzedaży grzybni czernidłaka do ogrodowej hodowli. Proszę, a u mnie same sobie rosną ;).

Ze względu na swój charakterystyczny wygląd i smak, w Niemczech nazywany jest grzybem „szparagowym” i jest chętnie spożywany.

Tego dużego już nie ruszę, bo może za stary i kto wie co na niego sikało...


Ale o te maluchy zadbam i spróbuję. No, chyba...
A co ciekawego rośnie u Was?

Niektórych szczęściarzy odwiedza taki oto piękniś ;)

Słodki... hrehrehre.

27 komentarzy:

  1. U mnie nic nie rośnie, bo mieszkam w środku dużego miasta ;) Jednak jak moja mama kiedyś, już dawno pracowała w kiosku ruchu, wkoło był trawniczek, na nim rosły czernidłaki i wtedy nieraz je jadaliśmy.
    Kilkadziesiąt lat temu u rodziny mojej mamy, mieszkała jakaś daleka krewna, która pasała bydło. Z tego wypasu wracała zawsze z zapaską pełną malutkich grzybków i przyrządzała je sobie na kolację. Najprawdopodobniej były to twardzioszki przydrożne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Ja też chodziłem z owcami na łąkę i tam je palowalem na łańcuchu. Rosły tam zawsze twardzioszki bo nawóz owczy jest super nawozem. Rosły jak szalone i zawsze jak wracałem do domu to zabierałem je na jajecznicę do śniadania

      Usuń
    2. Dziś naturalny nawóz jest na wagę złota. Gdyby to człowiek kiedyś wiedział, że jego zwierzaki taki skarb produkują, to zbierałby i dziś czerpał profity ;))) I za kupę i za grzyby ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Jak dużo wiedzy nam umknęło. Zapomnieliśmy o rzeczach, które dla naszych babć były oczywiste. Chociażby o różnych jadalnych gatunkach grzybów.
    Jakże chętnie zapisłabym sie na kurs u jakiejś "mądrej baby"!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Starą wiedzę" zastąpiliśmy "nową" tą niby prawdziwszą ;)
    Gdzie teraz znaleźć "mądrą babę"? Jeszcze chyba gdzieś w jakiś zakamarkach Polski takie żyją.
    Ta krewna o której wspomniałam, żyła całkiem na uboczu, wszyscy "światli" się z tej jej grzybków podśmiewali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podśmiewali, ale w razie potrzeby na pewno potrafiła pomóc.
      Teraz zamiast "mądrej baby" mamy Internet ;)))

      Usuń
    2. Internet do lasu nie pójdzie i nie pokaże palcem. Ma ci on jeszcze pewne braki.
      Czernidłak obrodził i na naszym trawniku. Wykorzystujemy. Zjadamy. Smażone do sosu, smażone do zupy.
      A, i jadamy czasem takie grzyby, co to strach się bać. Bo ten mój nauczył się zbierać grzyby z książek i jak napisane jadalny, to je. Ale że żywi jesteśmy do tej pory, to wnioskuję, że książki są fachowe, a zdjęcia grzybów w nich wierne oryginałom.

      Usuń
    3. Czyli ten Twój to "madra baba"!;)
      Mądry chłop- chciałam rzec ;). Kursów żadnych nie organizuje?

      Usuń
    4. Nie, no co Ty, czasu nie ma. On ciągle gdzieś leci.

      Usuń
  4. W zeszłym roku pod brzózkami na ogrodzie znalazłam dwa prawdziwki. W tym roku, chyba z powodu suszy latem, niestety nic mi okazałego nie urosło. Były jakieś dziwne grzybki na trawniku, ale na tykałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że tak polecę klasykiem: Wszystkie grzyby są zjadliwe- ale niektóre tylko raz ;)

      Usuń
  5. U mnie to tylko halucynogenki jakies rosno. Czy ma sie po nich zwidy czy nie, nigdy nie probowalam i nie zamierzam, bo sie boje ze za duzo zobacze :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo- jak fajnie ;)
      Może te moje psiaki pod płotem to też jakieś halucynogenki...?

      Usuń
  6. Uważaj, żeby potraw z czernidłaka nie łączyć z alkoholem.
    U mnie na trawniku rosną podgrzybki złociste, co roku pojawiają się w różnych miejscach,niestety, w ilości symbolicznej, a i zrobaczywiałe doszczętnie- mimo to pozwalam im dojrzewać i rozsiewać się, może kiedyś urośnie ich tyle, że trafią na patelnię ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj mp ;)
      Też słyszałam o tym alkoholowym łączeniu.
      Hm... i którą "potrawę" teraz wybrać...?

      Usuń
  7. Kiedyś na swojej działce znalazłam coś podobnego do tego czernidlaka, a właściwie doprowadził mnie do niego niemiłosierny smród. Okazało się, że to Sromotnik bezwstydny- nazwa bardzo adekwatna do wyglądu :)))

    https://www.google.pl/search?q=bezwstydnik+pospolity&espv=2&biw=1242&bih=580&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwip-InQ6f3PAhUCXRQKHaPpCeAQsAQIJw#q=bezwstydnik%20pospolity&tbm=isch&tbs=rimg%3ACddM8z6y-V1sIjjnrJRnkkktaZRwuiVSrmw33ALQvInLzJT5nhQr7tz2DvqHPrTNFbApEgx0FmZtfIm6WSGVg_1TmbioSCeeslGeSSS1pESz7QrIcUiw3KhIJlHC6JVKubDcR5DDdlAfbYtIqEgncAtC8icvMlBEaT_1QlpNDZiyoSCfmeFCvu3PYOEefuvFEJwh_1WKhIJ-oc-tM0VsCkRpu8tRISmMJMqEgkSDHQWZm18iRFD8nSa6Lh0FyoSCbpZIZWD9OZuEYF0yNC6e_1wh

    tego smrodu nie mogliśmy się pozbyć, chociaż wykopaliśmy go z ziemi na szpadel i zakręciliśmy w worku na śmieci.
    :)
    smardza bym zjadła, bo ponoć pyszny, pamiętam z literatury ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooooo, faktycznie! Grzyb z jajami ;)))
      Czernidłak ma skromniejszy trzon i w ogóle taki jakiś mniej wyuzdany hrehrehre.

      Usuń
    2. Muszę go dodać do posta. Koniecznie ;)))

      Usuń
  8. Twardzioszki u nas zwane podróżkami, jedliśmy będąc dziećmi, najczęściej w jajecznicy. Na moich włościach rosną masowo maślaki, czasem kanie 1-2 i od września rydze. Kiedyś nie wiedziałam, że to rydze i wywalałam na kompostownik. Teraz już praktycznie cała działka posiana trawą i jest ich mniej, ale zawsze te kilkanaście wyrośnie. Jak miejscowi pod niebecnośc nie wtargną to mamy do jajecznicy.W tym roku były robaczywe. Rosną też inne, cały rok, różniste w formie i kolorze, ale podziwiam nie jadam. Ten falusik z jajkami bardzo udatny:) A pies mi się podoba, taki duży Mopek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pies- Saba- czternaście lat temu wzięty ze schronu jako szczeniak. Matka była wyżłem i, o naiwności, sądziłam, że dziecko też będzie wyżeł;) Okazała się co najwyżej łyżwem, ale mądrzejsza od niejednego pełnorasowego ;)
      Matka chyba popełniła mezalians z jakimś jamnikiem szorstkowłosym ;)))

      Usuń
  9. Czernidłak u kurów. Już wiem czemu się nie niosą. Na trawniku tylko jakieś blaszaki niejadalne. Twardzioszki znam; babcia robiła z nimi jajecznicę. Żartowaliśmy z bratem, że to jakieś halucynki, bo babcia czasem miała objawy świrowatości starczej więc byliśmy pewni, że to po tych "twardzioszkach" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdego świra można na coś zwalić, czemu nie na grzybki?
      Co do kur- pamiętaj żeby im teraz alkoholu nie dawać ;)

      Usuń
  10. Pamiętam jedno grzybobranie;
    Przyjechała ciocia na grzyby, lasów nie znała, to ja i brat poszliśmy z nią.Po 3 godz.młodzież miała dość ale ciocia nie odpuszczała-grzybów jeszcze pełno,a to co że z koszyka wypadają. Wściekli postanowiliśmy ją zostawić. Po chwili dopadły mnie wyrzuty sumienia i strach że dostanie mi się za ten numer. Wróciłam jako szpieg i dwie godziny śledziłam ciocię w ukryciu jednocześnie pilnując aby się nie zgubiła.
    NAJLEPSZE grzybobranie w życiu.zero grzyba-pełno śmiechu.
    Dzięki ciociu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już to sobie wyobrażam;)
      Brawo ciocia, brawo Ty ;)))

      Usuń
  11. Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja raczej staram się aby mój trawnik nie posiadał takich niespodzianek, gdyż tak naprawdę my sporo czasu spędzamy właśnie w ogrodzie. Na pewno fajną sprawą jest również posiadanie odpowiednich kompletów ogrodowych https://ogrodolandia.pl/komplety-ogrodowe na których każdy z nas może wypocząć.

    OdpowiedzUsuń