a
piątek, 10 kwietnia 2015
Wiosna... wiosna... wiosna, ach to Ty!
Święta... święta... i po świętach. Do Przemyśla wyjeżdżałam w środku zimy. Wycieraczki nie nadążały ze zbieraniem mokrego śniegu z przedniej szyby, a koła rozchlapywały ogromne kałuże. W bagażniku wiozłam kilogramy szynek i pełne wytłoczki pisanek. W drodze powrotnej do Jagodzic wsad bagażnika wymienił się całkowicie. Zamiast mięs (pożartych do ostatniego okruszka;) na wieś wyruszyła reszta moich ubrań, a miejsce jajek (świąteczny poniedziałek był dniem jaja faszerowanego- szynką, łososiem, pieczarkami, szpinakiem, szczypiorem, cebulą, a nawet śledziem. Hm... tych ostatnich nie polecam ;)) zajął śpiwór, gruby koc, kilka kompletów pościeli i ulubiona dracena w ozdobnej doniczce, która przez czas mojej nieobecności bardzo zmarniała. Jurek i Dawid usiłowali mi wmówić, że to nie z powodu ich zaniedbania, tylko z tęsknoty, ale nie dałam się nabrać ;)
Wyjechałam w środę późnym popołudniem i około trzeciej w nocy byłam w Rapsodii. Zajrzałam do Zarazy i przysięgam, że na mój widok stara, wredna koza podniosła głowę i się do mnie uśmiechnęła ;) Zrobiłam ciepłej herbaty, powyrzucałam do śmieci smętne i lekko woniejące resztki bukietów z wazonów i poszłam spać.
Obudził mnie świergot ptaków. Leżałam przez chwilę, wsłuchując się w ich trele. Nie wiem ilu śpiewaków wysilało gardziołka pod oknem mojej sypialni, ale daję głowę uciąć, że było ich co najmniej milion. Poświstywania, pokrzykiwania, przekomarzania... Co jakiś czas tajemniczy solista wyciągał długą, bogatą w przeróżne ozdobniki nutę, zapamiętywał się w swojej arii, ulepszał, dodawał nowe dźwięki, tworzył kolejne wariacje a reszta chóru zamierała w zachwycie. Po chwili jednak odzywał się nieśmiało cichy trel konkurenta i sekundę później solista ginął w ogólnym rejwachu podnieconych głosów.
W samym szlafroku wyszłam na podwórko. Szok! Wyjeżdżałam zimą, wróciłam w pełni wiosny. Krzak forsycji, który kilka dni temu miał mikroskopijne pączki, upodobnił się do słonka, które postanowiło zejść na chwilę na ziemię i sprawdzić co tam w Rapsodii słychać
Wiśniowe drzewka czekają tylko na jakiś tajemniczy sygnał i w każdej chwili gotowe są wybuchnąć mnóstwem białoróżowych kwiatów.
Szafirki zakwitły chyba wszystkie naraz, tworząc na zielonej trawie modre jeziora.
A magnolia, niczym prawdziwa królowa, ubrała się w strojną suknię i pławi się w (słusznym) samozachwycie.
Wiosna! Wiosna! Wiosna, ach to Ty!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz