Remont domu idzie jak burza. Już od grudnia chłopcy Piotrka uwijają się jak mróweczki. Tynkują, malują, odnawiają i robią wszystko co trzeba, aby w starym domu zagościła nowa jakość. Miałam trochę wyrzutów sumienia, ale Piotrek mówi, że zima to martwy sezon w budowlance, więc chłopcy cieszą się, że mają robotę. I porządną wypłatę w związku z tym. Na razie ekipa skupiła się na parterze. Z końcem stycznia zacznie powstawać drewniane piętro- Piotrek już pozamawiał potrzebne materiały i czeka z niecierpliwością na realizację swojej wizji. Jest pasjonatem drewnianych domów. Godzinami potrafi opowiadać o ich walorach i zaletach. O duszy, jaka tkwi w drewnianych ścianach, cieple promieniującym z drewnianych belek i ogólnej atmosferze „żywego domu”. Nie wiedziałam, że w moim kuzynie tkwi taki romantyk ; ) Kilka razy pojechałyśmy z Anką do Jagodzic (14 km. od Choszczna) i rzeczywiście- zaczyna być coraz piękniej. Ścianki działowe zostały wyburzone i trzy niewielkie pokoje zamieniły się w obszerny salon, połączony z kuchnią. Piotrek dobudował drewniany, częściowo zadaszony 20- metrowy taras, więc gdy otworzy się balkonowe drzwi, przestrzeń aż krzyczy.
Ja wpadłam w wir zakupowych szaleństw, a że trwają poświąteczne obniżki cen towarów, udało mi się okazyjnie zakupić kilka wspaniałych perełek. Serwis obiadowy, cudnie puchate ręczniki, kilka kompletów pościeli... Zwykłe rzeczy, a cieszę się, jakby były to największe skarby świata. Namiętnie przeglądam też stare komody i szafy, wystawione chwilowo do stodoły i odnajduję w nich wspomnienia. Nasze stare, dziecięce laurki, malowane dla ukochanej Cioci, wątpliwej jakości rękodzieła, które jednak przedstawiały dla Frani ogromną wartość, skoro przechowywała je tyle lat... Odnajduję też inne skarby. Fotografie w sepii, przedstawiające nieznanych mi ludzi, odświętnie ubranych i upozowanych na tle szafkowego zegara, listy i widokówki z przeróżnych stron Polski, guziki od munduru i dwa medale, troskliwie opatulone haftowaną, pożółkłą ze starości chusteczką...
Dookoła jeszcze szaro- buro. Nie ma tu śniegu, który ukryłby wszechobecny, jak to na terenie budowy, bałagan, choć wiem od Jurka, że u nas biało. W Zachodniopomorskiem klimat jest zdecydowanie łagodniejszy niż na południowym wschodzie. Temperatura kręci się około zera, czasami wieją silniejsze wiatry, chluśnie z nieba zimnym deszczem, zamiast sypnąć białym puchem, ale za to wiosna przychodzi już z końcem lutego. Gdy w Przemyślu ludzie będą jeszcze chodzić w grubych płaszczach i kozakach, słuchając skrzypienia śniegu pod stopami, ja będę wypatrywać przebiśniegów i nasłuchiwać pierwszych odgłosów wiosny. Wiosny na wsi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz