a

a

środa, 24 czerwca 2015

Paradoksy


Zryta jestem okrutnie. Dwa dni spędziłam jeżdżąc z Anką po salonach meblowych. W poniedziałek po Stargardzie Szczecińskim, gdzie zakupiłam większość mebli, a wczoraj po choszczeńskich sklepach, dokupując to, o czym zapomniałam w Stargardzie. Oj, zabolało po kieszeni... Ale pokoje wyglądają w końcu na zamieszkałe. Z wyjątkiem największego pomieszczenia nad garażem, które przeznaczyłam dla Dawida. Pomyślałam sobie psychologicznie, że jeśli on sam umebluje własny azyl, to będzie częściej i chętniej w nim mieszkał. Tak więc w pokoju Dawida stoi tylko spore łóżko i tymczasowy regał. Dzisiaj ekipa przywiozła wszystkie graty, a ja cały dzień tachałam je z kąta w kąt. Dobrze chociaż, że na piętro wnieśli, bo nie wyobrażam sobie siebie, wtarabaniającej dwuosobowe łoże do sypialni, że o szafach nie wspomnę. Kombinując jak koń pod górę, podkładając pod meble ręczniki, zapierając się nogami i plecami o wszystko co było w miarę stabilne, dokonałam niemożliwego i wszystkie meble stoją z grubsza tam, gdzie sobie zaplanowałam. 

Pchając i ciągnąc wyjątkowo ciężką komodę, pomyślałam o paradoksach w moim życiu. Dwie trzecie mojej rodziny to silni, dorośli mężczyźni. Tymczasem ja dźwigam ciężary, rąbię drzewo i wywalam gnój z koziarni. Jurek w tym czasie gotuje, pierze, sprząta i wykonuje podobne czynności, przypisywane z założenia raczej kobietom. Wiem, wiem... feminizm. Podejrzewam jednak, że każda feministka skończyłaby ze swoimi ideologiami, gdyby przyszło jej samej wciągnąć szafę na piętro. 
Dzikie zwierzę (czyli wiewiórka) śpi na moich kolanach, a oswojony pies (sąsiadów Olki) rzuca się na płot jakby chciał żywcem zeżreć każdego człowieka przechodzącego obok.

I tak te paradoksy ciągną się za nami od najmłodszych lat. Pamiętacie leżakowanie w przedszkolu? Dla mnie była to największa kara i strata czasu. Ile ja bym dziś dała, żeby ktoś kazał mi  poleżeć  przez dwie godziny w środku dnia, brzuchem do góry z zakazem robienia czegokolwiek. Z przedszkola pamiętam jeszcze zajęcia artystyczne i pełne kredek pudełko z Misiem Uszatkiem. Malowałam ekspresyjnie i żarliwie, więc kredki łamały się niczym zapałki. Z wyjątkiem jednej. Nigdy w życiu nie użyłam kredki białego koloru i nadal nie wiem do czego ona miała służyć. Ot, taka niewyjaśniona zagadka z dzieciństwa ;) Szkoła- też dziwne czasy. Przed egzaminami wszyscy płakali i jęczeli że nic nie umieją, a później zdawali śpiewająco, jakby niespodziewanie uaktywnił się w nich jakiś tajemniczy gen geniuszu. Ci zaś, którzy czuli się pewnie, oblewali i wychodzili z klas zdziwieni niczym emeryt z podwyżki. Ale co tu się dziwić, skoro Wisława Szymborska z ciekawości podchodząc do matury z języka polskiego w zeszłym roku, otrzymała marne 60% za interpretację własnych wierszy. Najpiękniejszym przedmiotem była łacina. Najgłupsze słowa brzmiały bardzo mądrze. Na koniec lekcji wszyscy z pełnym animuszem wołaliśmy na pożegnanie- Vale magistra, a magister tylko uśmiechał się krzywo. Czasem pod nosem burczał- a ja walę was... Lata późniejszej młodości też były pełne paradoksów. Mieszkaliśmy w studenckiej kawalerce Jurka o wymiarach wybiegu dla pekińczyka, a przyjmowaliśmy, czasem nocowaliśmy, tłumy przyjaciół. W sklepach był ocet i pasztetowa, ale imprezy ciągnęły się całymi dniami i nocami. Pieniędzy spokojnie starczało do pierwszego, bo wypłata była dwudziestego piątego. Jako początkująca pielęgniarka dostałam oczywiście marne grosze. Pamiętam pierwszy wydruk z pracy i moje niebotyczne zdumienie, gdy przeczytałam kwotę do wypłaty i porównałam ją z pieniędzmi trzymanymi w dłoniach. Nie wiedziałam wtedy, że pensja brutto, to tak, jakby podać długość członka razem z kręgosłupem. Gdy po latach przeprowadziliśmy się do pięknego mieszkania, Jurek zaczął dobrze zarabiać a w sklepach można było kupić co tylko dusza zapragnie, przestaliśmy imprezować, wychodzić, a przyjaciele rozpłynęli się niczym cienie we mgle.

Podsumowując te moje paradoksalne wywody dochodzę do wniosku, że jedynym dowodem na istnienie inteligencji w kosmosie jest to, że  nie zamierzają się z nami  kontaktować ;) Dobranoc.

8 komentarzy:

  1. Temat członka mnie rozbawił :)))
    Ale cały wpis też super :)))
    Buziaki!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;)) Kolejny paradoks- im człowiek bardziej zryty, tym większe "mądrości" pisze ;)

      Usuń
  2. Taaaa, dokladnie to samo pamietam. Ale mysle ze to nie jest tak ze kiedys bylo lepiej, tylko kiedys bylismy mlodsi. Jak patrze na moje dzieci to one prowadza dokladnie taki sam tryb zycia jak ja kiedys, tylko warunki maja lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Iwono. Pewnie, że tak. Ludzie uwielbiają towarzystwo, tylko miejsce spotkań z czasem się zmienia. Najpierw w knajpkach, a później w poczekalni u lekarza ;))

      Usuń
  3. Dzieki za ten tekst:0 Usmialam sie:) I dostrzegam podobne paradoksy;)
    Ostatnie zdanie, jakby sam Lem napisal:)
    Buziaki)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo ironista Terry Pratchett ;) To ja dziękuję Wam za odwiedziny ;)

      Usuń
  4. No hejka :) Biała kredka jest bardzo przydatnym i wdzięcznym kolorem do wszelkich prac z zimowym motywem na ciemnym tle. Spróbuj :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pamietam zimowe motywy popełniane pastą do zębów ;)

      Usuń