a

a

sobota, 27 czerwca 2015

Tolerancja - a głupota "mądrych" ludzi


Łagodna zazwyczaj jak baranek Olka, rzucała dziś łaciną niczym największa patologia, której zabrakło niskobudżetowych, acz wysokoprocentowych napojów. Powodem było zakończenie roku szkolnego. Nie miało na to jednak żadnego wpływu świadectwo Hanki, która oprócz lekkich zarzutów co do estetyki pisma, dostała same pochwały, uśmiechnięte słoneczka i ogólnie rzecz biorąc, stwierdzono że mądra z niej dziewczynka ;)
Hania jest córką mojego kuzyna i właśnie otrzymała promocję do drugiej klasy szkoły podstawowej. Jakoś tak się złożyło, że chodzi do klasy z „prominenckimi” dziećmi. Olka spotykała się na wywiadówkach z paniami doktorowymi, dyrektorowymi i tym podobną choszczeńską „śmietanką”. Na zakończeniu roku szkolnego, po rozdaniu świadectw i nagród, pani wychowawczyni poprosiła rodziców na małe spotkanie przy kawie i ciasteczku. Poinformowała, że w przyszłym roku chcą z tejże klasy zrobić grupę integracyjną. Dołączyć niepełnosprawne dzieci, porozrzucane do tej pory po różnych klasach i zagubione lekko wśród zdrowych kolegów. Po konsultacji z psychologami grono pedagogiczne postanowiło wszystkie dzieci ze zdrowotnymi defektami zebrać razem, aby nie czuły się odrzucone, inne niż wszystkie i żeby uczyły się współżycia z pozostałymi, zdrowymi dzieciakami.
Nie wiem czy to dobrze, czy tak powinno być, nie jestem psychologiem i nie mi wymądrzać się na ten temat. Na zdrowy, chłopski rozum, wydaje mi się że jednak dobrze. Jeden żółty kanarek nie ma szans wśród stada gawronów, ale kilka może jakoś dałoby radę przetrwać. A i gawrony nauczyłyby się tolerancji, wyrobiłyby odruch pomagania innym i ogólnie rzecz biorąc spojrzały na świat trochę innym okiem. Przekonałyby się, że te kanarki tak samo myślą, czują i nie chcą być traktowane niczym dziwolągi. Że są takimi samymi ptaszkami jak one, tyle tylko, że trochę inaczej wyglądają...

Dzieci jest trójka. Dwie dziewczynki na wózkach inwalidzkich i jeden głuchoniemy chłopiec. Wszystkie w tym samym wieku i bez żadnych upośledzeń psychicznych. Wiązałoby się to oczywiście z pewnymi komplikacjami. Dostosowana klasa, dwóch nauczycieli na lekcjach, dodatkowa opieka psychologa, specjalny tor nauczania... Szkoła wszystko zapewnia, potrzebuje tylko pisemnej zgody rodziców dzieci. Olka jako jedyna wstała od razu, gotowa do podpisania dokumentu. Panie dyrektorowe i- o dziwo- panie doktorowe zaczęły wielką debatę, pełną krzyków, oburzeń i protestów. Że obniży się poziom nauczania, że ich dzieci będą „służącymi”, że w tak młodym wieku już zetkną się z takimi nieszczęściami i nie wiadomo jak wpłynie to na ich emocjonalny rozwój... Debata była tak długa i niekonstruktywna, że postanowiono odłożyć decyzję o miesiąc. Chore mamusie zdrowych dzieci mają pomyśleć, podjąć decyzję i zgłosić się do szkoły na początku sierpnia. Ciemnogród i zacofanie!!! Oczywiście nie wszystkie mamy tak zareagowały. Ponad połowa od razu podpisała zgodę, ale ta druga połowa zepsuła Oli całą resztę dnia i nie mogła się nawet biedula pocieszyć doskonałym świadectwem Hani. Hanka zresztą od razu zapowiedziała matce, że jak pozostali się nie zgodzą, to ona prosi żeby przepisać ją do tej integracyjnej klasy, bo chce pomagać, a ten chłopiec, który nic nie mówi jest bardzo przystojny i ma niebieskie oczy ;)

Słuchając sprawozdania Aleksandry, szczególnie o spontanicznych słowach Hani, przeraziłam się wręcz myślą, jak wielką rolę, my- rodzice- mamy w kształtowaniu charakterów naszych dzieci. Dla Hanki nie było żadnego problemu. Dziewczynki na wózkach były po prostu nowymi koleżankami a chłopiec być może kandydatem na kolejnego „narzeczonego”. Nie dzieliła dzieci na zdrowe i chore, lepsze i gorsze, białe i czarne. Nie okazała również jakiegoś specjalnego współczucia, zdziwienia, strachu czy litości. Po prostu przyjęła fakt do wiadomości i już.
I tak się zastanawiam, kto od kogo powinien się uczyć. Nasze dzieci od nas, czy my od nich?


9 komentarzy:

  1. Jako terapeuta dziecięcy powiem Ci, że obie strony mają rację. Nawet Ty patrzysz przez pryzmat pewnego współczucia, prawda? Oczywiście to piękne i jak najbardziej jestem za klasami integracyjnymi ale bynajmniej nie na siłę, bo to przynosi odwrotny skutek. Mnie za to zainteresowała ilość nauczycieli przyznana do tej grupy z dwójką dzieci na wózku inwalidzkim... hymmm... Ogólnie jest za mało nauczycieli w takich klasach co też rzutuje na realną stronę tego pięknego przedsięwzięcia oświatowego i wzniosła teoria rozbija się o sprawę praktyczną, w której bardzo często cierpią wszystkie dzieci. Miłej niedzieli życzę :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pisałam, nie znam się, ale nie widzę minusów klas integracyjnych. Niepełnosprawne dzieci integrują się ze zdrowymi a zdrowe uczą empatii i pożądanej przecież tolerancji. Nie wiem dokładnie jakie są przepisy prawne, ale zwiekszona liczba nauczycieli gwarantuje utrzymanie, a nawet podniesienie poziomu edukacji. Oczywiście ważną sprawą jest dobra i przemyslana organizacja, ale w końcu w szkołach pracują chyba specjaliści ?

      Usuń
    2. Witaj. Podczytuję sobie z cicha Twojego bloga, ale czasami muszę się wypowiedzieć. Fajnie się czyta, lecz czasami wychodzi z Ciebie nieżyciowa lekko ideologistka. Uważam, że agatek ma rację. Przy mojemu całemu współczuciu dla dzieci niepełnosprawnych, musiałabym się mocno zastanowić, czy zgodziłabym się aby moje dziecko chodziło do klasy integracyjnej. To wcale nie jest taka oczywista decyzja i nie dziwię się tym matkom.

      Usuń
    3. Mariolka masz absolutną rację - ,,Niepełnosprawne dzieci integrują się ze zdrowymi a zdrowe uczą empatii i pożądanej przecież tolerancji." Tylko, że to nie wszystkie oczekiwania jakie są w szkole. Gdyby tak było to wystarczyłyby place zabaw wspólne dla wszystkich dzieci. Szkoła czy przedszkole to edukacja i musi być już pięknie wspomniane ,,zaplecze", bo bez niego zamienia się to wszystko w jeden chaos.
      Nie każdy rodzic chce aby jego dziecko wracało z siniakami na ciele po klasowych kontaktach z dzieckiem niepełnosprawnym z auto agresją na przykład. Czy nauczyciel nie przerobił tematu ponieważ musiał się zająć indywidualną potrzebą dziecka na wózku inwalidzkim. Odpowiednia ilość fachowców a nie jedne czy dwóch nauczycieli na klasę 20-coś osobową plus 2-3-4 dzieci niepełnosprawnych, które to tak naprawdę one tracą i one są dyskryminowane chodząc do współczesnych szkół masowych.

      Usuń
  2. Moj siostrzeniec chodzi do klasy integracyjnej w szkole integracyjnej. Akurat w jego klasie jest czterech chlopcow z zaburzeniami zachowania - ADHD, siostrzeniec ma Aspergera. I jakos daja rade. Maja indywidualny tok nauczania, niektore przedmioty przerabiaja jeden do jednego z nauczycielka, niektore w klasie razem z innymi uczniami, bo przeciez musza nauczyc sie przebywac w grupie. Chlopak ma juz 15 lat, od pierwszej klasy jest w takim systemie. Ale szkola jest bardzo dobrze przystosowana to tego, wiecej nauczycieli, wiecej psychologow, nauczanie indywidualne i konsekwencja. Nawet ci z ADHD daja rade, choc wiadomo ze rodzice tez musza wspolpracowac. Ale jak agatek powiedziala, najwazniejsze to zaplecze. Na dwoje niepelnosprawnych dzieci powinien byc jeden nauczyciel dodatkowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zespół Aspergera bardzo łatwo pomylić z autyzmem. Życzę Twojej siostrze i siostrzeńcowi wszystkiego najlepszego ;)

      Usuń
  3. Dla mnie nienormalne i chore jest to, że szkoła pyta rodziców, i że rodzice muszą wyrazić zgodę na to, żeby łączyć dzieci niepełnosprawne ze sprawnymi ! Takie działanie jest moim zdaniem zarzewiem zupełnie niepotrzebnych konfliktów. Nie wszyscy rodzice mają ten sam poziom i rozumu, i empatii, i zdrowego rozsądku. A pytając powoduje się to, że ci mniej rozwinięci rodzice widzą, że chyba coś jest nie tak, skoro szkoła robi z tego problem sama. To jest sprawa szkoły, nie rodziców. Wreszcie prawnie zapewniono nauczanie dzieciom niepełnosprawnym z dziećmi sprawnymi, a w dalszym ciągu próbuje się z tego robić problem. To jest dyskryminacja w dalszym ciągu !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie to postrzegam jak Ty. Zauważ jednak, że w tym przypadku to osoby o wysokim statusie społecznym robili problemy, a nie prości ludzie. Wychodzi więc, że ci bardziej rozwinięci są jednak bardziej ograniczeni.

      Usuń
    2. Nie zgadzam się. Gdyby szkoła narzucała odgórnie innym rodzicom klasy integracyjne, to byłaby dyskryminacja dzieci zdrowych.

      Usuń