a

a

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Post o przysmakach i łakomczuchach


Niektórzy jedzą aby żyć, inni żyją aby jeść. Ja- niestety- zaliczam się chyba do tej drugiej grupy. W moim domu panuje swoisty podział żywieniowy. Jurek jest mięsożerny. Kotlety, spaghetti, drób, pieczenie i tym podobne rarytasy. Dawid z kolei uwielbia dania mączne i ziemniaki w każdej postaci. Pierogi, pyzy, makarony... Ja jem wszystko. No, może z wyjątkiem czerniny, bo jakoś nieciekawie mi się kojarzy. Lubię też gotować. Czasem mam ochotę poeksperymentować i zrobić jakiś nietypowy obiad, jednak moi mężczyźni to proste dusze. Łosoś w cieście francuskim? Może być... ale jakbyś tak dorsza w panierce zrobiła... Owoce morza z makaronem? Pogrzebią widelcem w talerzach, a później nawalą do makaronu twarogu i zażerają się niczym kawiorem lub truflami ;) Odkąd mieszkam na wsi i nie mam komu gotować, zadowalam się byle czym. Grzanka z serem, czasem zupa... Dziś nie mogłam się jednak pohamować i narobiłam pierogów z truskawkami.





Lubię lepić pierogi. Zajęcie mało kłopotliwe, choć nieco czasochłonne. Palce sklejające kawałki ciasta żyją swoim życiem, a głowa ma wolne i myśli mogą swobodnie dryfować w dowolnym kierunku. Nalepiłam z pięćdziesiąt. Połowę zamroziłam z myślą o chłopakach, a moje myśli zadryfowały do marketów. Pamiętam, że w Przemyślu na zakupy jeździłam codziennie. Czasem nawet kilka razy dziennie. Niekoniecznie z potrzeby. Często po jakąś zachciankę, po chipsy których reklama akurat leciała w telewizorze, dla zabicia czasu... Rachunki zawsze kręciły się między pięćdziesiąt a sto złotych. Teraz robię zakupy raz w tygodniu. Kosz zazwyczaj wypełniony jest po brzegi, przy kasie płacę bajońskie, wydawałoby się sumy, lecz ku mojemu zdziwieniu bilans wydatków jest wyraźnie na plus. Na lodowce zawsze wisi przyczepiona magnesem kartka, na której na bieżąco notuję co się kończy, czego brakuje i co potrzebuję. Zarówno z artykułów żywieniowych, jak i chemicznych. Kupuję większe opakowania. Mąki, cukru, oleju, ręczników papierowych... Pieczywo i wędliny porcjuję i mrożę. Jednorazowo zapłacę więcej, ale w perspektywie czasu oszczędzam całkiem niemałe kwoty. Gdy pomyślę ile jedzenia wyrzucałam w Przemyślu, jestem wściekła sama na siebie!

Ostatnimi czasy do grupy, która żyje aby jeść, dołączył mój wiewiór. Odkąd otworzy ślipia szuka jedzenia. Pierwsze kroki kieruje do michy, później biega po domu, zagląda w zakamarki i pojemniki, i chwyta w łapki wszystko co znajdzie. Próbuje, czasem zje, czasem wyrzuci i leci szukać dalej. Mógłby chyba chrupać i ciamkać cały Boży dzień ;)







Już nie jest bezbronnym Kubusiem. Prawdziwy z niego Pan Kuba. Zaczęłam powolutku wypuszczać go na podwórko, choć z oka go wtedy nie spuszczam. Oprócz starego, leniwego kota Robaczków, żadne domowe drapieżniki nie kręcą się w pobliżu, ale jastrząb, albo jakaś inna zaraza z lasu mogłaby go chapnąć w jednej sekundzie. Zresztą on też ma chyba stracha, bo nie wypuszcza się poza podwórko. Czasem wspina się na drzewa w sadzie, ale ja w panice ściągam go wtedy z powrotem. Jak zdążę oczywiście. Jeśli nie, kuszę go jakimś smakołykiem, a łobuziak skacze wtedy na łeb, na szyję. Hm... często na moją szyję ;)

Zaczynam bać się dnia, w którym nie da się już niczym skusić...

10 komentarzy:

  1. O inspiracja makaron może być z owocami przecież nie tylko z twarogiem? Coś ostatnio nie chce mi się gotować a kiedyś wymyślałam ciekawe potrawy. Siadłam na tyłku i robię za leniwca. :(
    Ale wiewiór urósł, pięknie wygląda mógłby zostać u Ciebie, gdyby zechciał co? Jak myślisz? Chociaż wracać na jedzonko i przytulić się, pozwolić pogłaskać puchatą kitę. :) Co one w sobie mają te zwierzaczki że dłonie i serca do nich się wyciągają, szkoda tylko że nie wszystkich ludziów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak oglądam w tv, albo słyszę gdzieś o tych bydlakach, co zwierzęta maltretują, to zabiłabym bez litości! Wieiwióra ubóstwiam, ale chyba odetchnę trochę, jak pójdzie na wolność. Zaczyna strasznie niszczyć, miota się jak wariat, lata po ścianach i firankach... Z drugiej strony, jak wyobrażę sobie,że coś go zje, albo że bedzie głodny, to pal licho te obrusy i firany ;))) A makaron może być ze wszystkim. Szybko i łatwo;) No i troche kalorycznie, ale co tam... ;)

      Usuń
  2. Kocham pierogi. Choc od pewnego czasu prawie nie robię- sila wyższa, bolą dłonie.... ( muszę chyba jakiejś rehabilitacji zażyć he he) ale skusiłas mnie tymi pierogami z.truskawkami. Jutro zrobię. Uwielbiam też z jagodami i....wszystkie inne :) Najmniej takie z wydziwnionym farszem. Ale ja prosta kobieta jestem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorka, ja też prosta babka ;) A pierogi uwielbiam lepić i jak chcesz, to Ci nalepię. Ile? ;)

      Usuń
  3. Pierogów lepić nie lubię i ten, eee, nie umiem, ale jeść uwielbiam, zwłaszcza z owocami. W ogóle kuchnia nie jest moim imperium.
    Wiewiór słodziak, boszszsz, jak się z nim rozstać, jak? Chyba nie dałabym rady. Ale też bajzel Ci robi niezły. Za to dupinka wystająca z filiżanki, czy innego pudełka warta szfystkich piniendzy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Mnie też te dwie fotki najbardziej rozśmieszają. A wyobraź sobie jeszcze efekty dźwiękowe... ;)

      Usuń
  4. Dawałaś mu już orzecha? Ciekawa jestem jak zareaguje na pierwszego :D Pięknie wyrósł z Twoją pomocą :))) Za mną chodzą knedle...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orzechy wcina. Włoskie, bo laskowe jakoś nie wpadły mi w ręce. Nie przepada jednak za nimi jakoś specjalnie. Lubi pestki dyni i słonecznika, kupuję mu karmę z witaminami dla domowych gryzoni (chomików, królików itp) Zdecydowanie jednak preferuje biszkopty i bananowe chipsy ;) Wiem, wiem... nie znajdzie na drzewach, ale od czego mamusia ? ;)

      Usuń
    2. Abolutnie nie oceniam. Po prostu pytam bo to dla mnie coś fenomenalnego poświęcić czas dla dzikiego zwierzątka, zaopiekować się, spróbować. Na pewno wiele doznałaś rozczarowań, zwątpień... ale nie poddałaś się. Jesteś dla mnie Wielka :)

      Usuń
    3. Jestem pewna, że Ty zrobiłabyś to samo. Zresztą też masz niezłą gromadkę do opieki iwychowania ;)

      Usuń