a

a

piątek, 10 lipca 2015

Fotorelacja monotematyczna nr 3


Nie wiem, jak to się zaczęło. Może wypadłem z gniazda, może matka mnie odrzuciła, może zadziałały jakieś inne czynniki, niemożliwe teraz do odkrycia. Natura rządzi się własnymi, czasem okrutnymi prawami. Mnie skazała na śmierć. I zginąłbym pewnie z zimna lub w żołądku jakiegoś zwierzęcia, gdyby nie wmieszał się człowiek.


Na przekór przeznaczeniu rosłem szybko i zdrowo. Nie pamiętam smaku matczynego mleka, ale to którym karmił mnie człowiek, powodowało że mój talerz gwałtownie zmniejszał swe rozmiary.




Zamiast w ciasnej, ciemnej dziupli, jak z pewnością moi bracia i siostry, spałem w apartamencie ze słonecznego szalika. Po krótkim czasie apartament zmienił się w dywanik.






Początkowo nie wiedziałem do czego służą gałęzie. Nie miał kto nauczyć mnie wspinaczki. Nie mogłem obserwować jak moja mama z gracją i wdziękiem przeskakuje z miejsca na miejsce, a człowiek nie nadawał się w tym zakresie na nauczyciela. Pewnie łamałyby się pod nim nawet najgrubsze konary... Matka Natura poczuła chyba wyrzuty sumienia, bo gdy tylko poczułem pod pazurkami szorstką korę leśnego drzewa, wiedziałem co mam robić.






Gdy ujrzałem wielką przestrzeń dookoła siebie trochę mnie zatkało, ale już po chwili wyruszyłem na poszukiwanie przygód.



Zamiast przygód, pod drzewem znalazłem coś pysznego. Znalazłem sam. Nikt nie podał mi z ręki ani na talerzu, nie pachniało człowiekiem, było smaczne, naturalne i wiedziałem, że to właśnie od dziś będzie moja dieta. Nie brokuły ani marchewka, nie banany czy musli (których zresztą człowiek napakował mi do budki tyle, że starczy co najmniej na tydzień), lecz to co znajdę. Nasiona, ziarna, orzechy..., to, czym zechce obdarować mnie Natura.


Ledwie zdążyłem zjeść, gdy większy człowiek zapakował mnie do kieszeni i poczułem, że wspinamy się do góry. Hm... sam zrobiłbym to dużo szybciej... Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się i człowiek zaczął wykonywać dziwne manewry. Stukał, pukał, hałasował... A mniejszy człowiek, ten który został na dole, darł się: Mocniej przywiąż, trochę w prawo, nie... za dużo... 




W końcu ten większy wypuścił mnie z kieszeni i włożył prosto do mojego domku. Rozejrzałem się. Pachnące sianko, prowiancik... Całe szczęście, że człowiek nie włożył do środka żółtego dywanika, choć miał taki plan.
Duży człowiek zlazł z drzewa i poszedł na ryby, a mniejszy stał jeszcze ze dwie godziny i, choć przecież deszcz nie padał, miał mokrą twarz. Wyjrzałem na zewnątrz...




 Nie zobaczyłem tiulowych firanek, białego sufitu ani podłogi z paneli. Zobaczyłem firany z zielonych liści, błękitny sufit z grzejącym ciepło żyrandolem i aksamitny dywan z traw. Odetchnąłem pełną piersią. Jestem wolny...

PS Kolejny dzień- wieczór. Przepraszam, że tak długo trzymałam Was w niepewności. Ten post zaczęłam pisać już wczoraj, ale nie udało mi się skończyć. Ryczałam jak głupia, mimo że w głębi serca wiedziałam, że tak właśnie powinno być. Przed chwilą wróciłam z lasu (he, he- nie zdziwiłyście się z pewnością) i już odpowiadam na Wasze zapytania. Dawid patrzy na mnie z lekkim politowaniem, ale co on tam wie... mężczyzna. Wy rozumiecie prawda?

30 komentarzy:

  1. Mariolka, nie puacz. Starczy, że ja puaczę. Oesssu, oesssu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hana nie rycz! Ja wyryczałam się za nas wszystkich ;)

      Usuń
  2. Trzymam kciuki... trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No... to było ciężkie przeżycie. Ale teraz tak mi jakoś lekko na sercu ;)

      Usuń
    2. Na pewno ciężkie... ale byłby nieszczęśliwy trzymany w domu, uratowałaś go aby mógł cieszyć się życiem na wolności :)))
      Jak będzie miał gdzieś w bezpiecznym miejscu miseczkę z ulubionymi rzeczami to pewnie nie raz przyjdzie, w końcu powinien mieć aby wiedział, że to zawsze jego dom, jego bezpieczne chronienie :))) Jesteś Wielka!! :D

      Usuń
  3. Lezka mi poleciala...
    Trzymaj sie dzielna Kobietko !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rycz Orszulko. Trzymajmy kciuki, żeby Kubeł dał sobie radę i znalazł miłą panią Kubłową. Może za rok będę babcią? ;)

      Usuń
  4. Omatkoprzenajświentszo ! Sie zwruszyłam łzawo ! ...Pytanie mam : daleko od domu uczepiliście apartament Kubełka ? W zasadzie to prawie pewna jestem, że codzień będziesz tam latać i czekać, aż pokaże swój cudny pysio :) Ciekawe, czy będzie do Ciebie podchodził , Oj, ciężko, ciężko !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa dni szukałam odpowiedniego miejsca. W końcu na mojej drodze stanął piekny klon. Nad rozlewiskiem Drawy, w sąsiedztwie dębów i sosen. Teren nie tak łatwo dostępny, a równocześnie będący ostoją ptaków i wodopojem dla jeleniowatych. Może niezbyt to sympatyczne, ale małe gryzonie i ptaki korzystają z tego co nie strawią trawożercy, więc jakby już niczego innego do jedzenia nie znalazł... No wiesz. Miejsce to znajduje się ok półtora kilometra od domu. Nie wiem czy Kubuś trafiłby na podwórko, ani czy w ogóle miałby na to ochotę. Przez jakis czas z pewnością bedę donosić mu żer, a później zobaczymy. Na razie ma żelazny zapas w budce ;)

      Usuń
    2. Do bólu mnie ten zapas zwruszy. A czy on się od tego nie rozleniwi? Boszszsz...

      Usuń
    3. Choć wiewiórki robia zapasy na zimę, to podejrzewam że Kuba zje wszystko naraz ;) A jak zgłodnieje, będzie szukał obiadu. I spokojnie znajdzie, bo lato i jesień to czas obfitości.

      Usuń
  5. Przepiekny wiewiór z niego wyrósł .
    Mariolka nie pakaj, on tam będzie szczęśliwy, bo u siebie. Będzie żył na własny rachunek i dochowa się młodych wiewiórów:)) I będziesz się mogła czuć jak matka tych wszystkich wiewiórątek, bo przecież bez ciebie by ich nie było :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Mario. Wiem, że tak właśnie będzie ;)

      Usuń
  6. Brawo wiewiórcza matko zastępcza! Kubeł da radę, one szybko stają się nieufne. I dobrze! Tulam :-*

    OdpowiedzUsuń
  7. I co, i co? Byłaś tam? Widziałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczy wybałuszałam, ale nie wypatrzyłam mojego maluszka ;(

      Usuń
  8. Dziecię z gniazda wyfrunęło...Oby mu się wiodło!

    OdpowiedzUsuń
  9. spłakałam się
    ze wzruszenia
    i tak w ogóle
    oby się udało malutkiemu, oby mu się szczęściło !!!
    rozumiem Twoje wzruszenie i łzy
    ot, takie my zwierzolubne ...
    buziaki, kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Sonic. To Wy mnie wzruszacie, że też się wzruszacie ;)

      Usuń
  10. Mariolko, świetna robota, a że serce boli.. Tak jest i nic tego nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  11. o matku bosku, im dalej czytalam tym bardziej puakauam....niby tak ma byc i ciesze sie, ze wiedzial co robic i ze nie musialas go uczyc jesc dzikie jedzenie i pokazywac jak zakopywac orzechy i ze nie musialas go nauczyc skakac po drzewach, i ze na pewno sobie da rade i ze na pewno bedzie przychodzic od czasu do czasu sprawdzic czy Wam sie dobrze dzieje, ale i tak puakam, bo to jakby dziecko z domku szlo ....

    OdpowiedzUsuń
  12. Na poniewierkie w ten zły świat. A może dzisiaj go zobaczysz?

    OdpowiedzUsuń
  13. Oh dziewczyny! Pobiegłam do lasu skoro świt i widziałam mojego rudego diabełka, jak skakał koło budki swej ;))))) Nawet nie wyobrażacie sobie ile sił kosztowało mnie nie zawołanie do niego po imieniu, zapakowanie w kieszeń i powrót do domu! Popatrzyłam tylko i wróciłam do domu zostawiając pod drzewem trochę jedzenia. Najważniejsze, że go widziałam. Żyje!!! ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest taki przystojny:)) trzymaj sie!!

      Usuń
    2. ooo, jak to dobrze :))))
      malenstwo cudne...

      Usuń
    3. Dzielny chłopczyk ! ...Wiedziałam, że polecisz :) Sobie wyobrażam, jak się czujesz !

      Usuń
  14. Oooo, wylecial syneczek z rodzinnego gniazdka. Niech bedzie szczesliwy:)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Heh...no dzieci rosną... A mi dzisiaj fb przypomniał, że trzy lata temu.... buuu..... http://w465.wrzuta.pl/film/6OmNtKmBmLg/p5090258

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Matko!!! Jakbym Kubła mojego widziała... Rozczuliłam się ;)

      Usuń