a

a

wtorek, 7 lipca 2015

Rozstania dobre i złe


I znów muszę potraktować blog jako swoją osobistą terapię a Was jako osobistych terapeutów. Wspaniałe, wyczekiwane wakacje właśnie się skończyły. Na nowym, olbrzymim łóżku znów będę spać samotnie, będę przytulać się do Mandarynki i rozpieszczać co najwyżej Kubła- pod warunkiem oczywiście, że da się złapać i będzie miał ochotę na mizianie. Cały tydzień Jurek oswajał się z wiejskim życiem. W sobotę odbył się rodzinny grill, na który zjechała cała choszczeńska rodzina. Jedzenie było pierwsza klasa. Olka przeszła samą siebie szykując sałatki, Piotrek uwijał się przy rożnie a Anka zabawiała towarzystwo. Rozwiązujące języki i mające zdziałać adaptacyjnie piwo lało się strumieniami. I rozwiązało języki. Zarówno bezpośredniej i szczerej do bólu Ance, jak i Jerzemu. Po kilku zaczepkach ze strony mojego męża Anka nie wytrzymała i powiedziała mu kilka przykrych słów. Jurka poniosło. Wyzwał Ankę od egocentrycznych feministek, Olę od domowych kur bez aspiracji i przy okazji mnie od zwieśniaczonych panien dziedziczek. Atmosfera się zważyła, grill zakończył się przed czasem i w bardzo gwałtowny sposób, a obrażony Jerzy wczoraj pojechał do Przemyśla. I w ten, jakże prozaiczny sposób zostałam ni żoną, ni panną, ni rozwódką. Bo jak nazwać kobietę, która nagle znalazła się w nieoczekiwanej separacji? Separatystką? 
Najpierw Jerzy, a później również ja, uznaliśmy że musimy od siebie odpocząć. Dać sobie trochę luzu, trochę czasu na przemyślenie czy lepiej nam razem, czy wręcz odwrotnie. Czy wciąż idziemy tą samą drogą, czy gdzieś w międzyczasie rozeszliśmy się każde w inną stronę. Czy łączy nas miłość, przyjaźń chociaż, czy to już tylko przyzwyczajenie...

Gorzki ten post, ale tak samo gorzko mi na duszy. Na osłodę został Dawid. Całe szczęście, bo chyba ryczałabym całymi dniami, zastanawiając się co zrobiłam źle. Została również Saba- nasza czternastoletnia sunia i to chyba jeszcze bardziej rozsierdziło mojego męża. Usiadła w połowie drogi, pomiędzy odpalonym już autem Jurka a domem, nie umiejąc wybrać pomiędzy nami. 
Anka, pełna wyrzutów sumienia, kajała się strasznie, lecz nie mam do niej żadnych pretensji. Po pierwsze nie skłamała, po drugie wyszło to Jerzemu i chyba także mnie, tylko i wyłącznie na dobre. Zdenerwował się cholernie, to prawda, ale chyba dawno nikt nie powiedział mu takich słów prosto w twarz. Albo i nigdy. Ja zawsze przeczekiwałam, Dawid się nie wtrącał, a on utwierdzał się w swojej doskonałości. Jeżeli kilka słów rzuconych w złości tak łatwo nas rozdzieliło, to może faktycznie trzeba zrobić przerwę?
Dawid jest dobrej myśli. Jest święcie przekonany, że ojciec przemyśli sobie wszystko na spokojnie, zatęskni i wróci. Czy ja jestem równie przekonana? Sama już nie wiem...

Jeszcze jedno pożegnanie czeka mnie niedługo. Dziś rano Dawid był z Kubusiem u weterynarza. Ten zaszczepił wiewióra przeciw wściekliźnie, polecił przetrzymać go jeden dzień w domu i zwrócić wolność. Stwierdził, że mój maluszek jest już dorosły, zdrowy i z pewnością da radę w swoim naturalnym środowisku. Z jednej strony cieszę się, ale z drugiej...

7 komentarzy:

  1. Ocieflorek, niedobrze. Ale tak jak sama mówisz i wiesz - dalsze przyklepywanie nie ma sensu. Widoczninie było w nim napięcie i musiał je z siebie wywalić. Pierdyknęłoby prędzej, czy później. Marna pociecha - wiem, ale mówię to z pozycji kobiety po przejściach.
    Kubulek słodziak, omatulumojaż, jak żyć???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa. Teraz już tylko pies na posesji szczeka... (to był śmiech przez łzy)

      Usuń
  2. Czytając mam deja vu-czy jak to się pisze;)odnośnie pogaduch w pracy:)...a co do wiewióra to...czas przeciac pepowine;)..Mariolka!...wiem,wiem,przecież on taki malutki;):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie może być za dobrze, czasem wystrzeli jakaś smierdząca bomba z całkiem nieoczekiwanej strony. Tak, pamiętam nasze pogaduchy w pracy jakby to było wczoraj ;), a dziś jestem na przeciwległym końcu Polski... Pozdrawiam Cię serdecznie ;)

      Usuń
  3. Ale, bo nie dość, że panna dzidziczka, to jeszcze sobie z całym remontem całkiem nieźle poradziła bez jaśnie pana męża ! Może przemyśli, może przemodeluje swoje poglądy. A może nie ! Mieszkając w bloku zadzwoni, i wszystko naprawią, a na swoim to tyyyyle roboty ! No nie masz teraz łatwo, ale za bardzo nie płakaj, bo winy tu nie ma niczyjej. To ważne czego On chce, arównie ważne jest to, czego Ty chcesz !... Oddanie Kubełka naturze napewno będzie bolesne, ale z drugiej strony to zobacz, że tak chyba być powinno. Wiem, że smutno, bo mnie też !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję Ewo i Wam wszystkim pozostałym terapeutkom ;) Po lekturze Waszych komentarzy już mi lepiej ;)

      Usuń