Obijam się ostatnio. Nie piszę, nie zaglądam na blogi, neta odpalam przed snem. Dom zarasta kurzem, góra ciuchów do prasowania urosła prawie pod sufit, a na obiad serwuję zupę i kanapki. Ale co tam, wiosna przecież! Wszystko wywabia mnie na zewnątrz. Podłoga niezmyta? Olał podłogę-trzeba najpierw skosić trawę. Drzwi tarasowe znowu umorusane psimi nosami? Trudno- najpierw mus ogłowić tulipany i zajrzeć czy pękają już pąki piwonii. Telewizor? A kto ma na niego czas? Trzeba sprawdzić, czy rzepaki pachną tak samo oszałamiająco jak w zeszłym roku lub pospacerować wśród kwitnących bzów. Przecież jeszcze tylko chwila i już ich nie będzie.
Obsadzone doniczki napawają dumą, choć to tylko zwykłe stokrotki i bratki.
Truskawkowy obelisk z zeszłego toku niezbyt się sprawdził, więc w tym będzie obsadzony kwiatami.
Rozsada pomidorów rośnie sobie pomalutku.
Kilka egzemplarzy posadziłam w workach- zobaczymy jak wyjdzie eksperyment. W związku z tym, że w nocy temperatura dochodzi do kilku zaledwie stopni, pomidorze dzieci jadą spać do szopy ;)
I tak łażę po obejściu cały dzień. Coś podleję, przytnę, wyrwę, wsadzę, powącham - jest super. I tylko dziewczyny patrzą na mnie jak na czuba;)