a

a

czwartek, 16 września 2021

Ludzie i parapety

 Właśnie trwa licytacja na rzecz choszczeńskiego schroniska i przy tej okazji naszła mnie refleksja, którą muszę (bo się uduszę) się z Wami podzielić. Aukcja idzie świetnie! Spodziewałam się jakichś pięciu dyszek, za które byłabym wdzięczna, bo to już kilka puszek karmy, a tu proszę…!

Ostatnio usłyszałam historię z życia wziętą, i niczym o betonowy mur, rozbiła się moja naiwna wiara w ludzkość. Młody chłopak stracił pracę i wyjechał za chlebem za granicę. Znalazł zatrudnienie u Polaka, prawie sąsiada z miasteczka tuż obok, który kilka lat temu wyjechał do jednego z nadbałtyckich krajów. Facet założył firmę i z prostego robotnika zmienił się w szefuńcia pełną gębą. No i dobrze. Wziął pewnie byka za rogi, nie było mu łatwo, natyrał się i tym podobne. Tyle, że gdy już się dorobił, z fajnego znajomego zmienił się w kawał krwiożerczego kapitalisty. Oszukiwał, okradał, wyzyskiwał… A wszystko z pewnością bezkarności, bo przecież pracownicy niedoświadczeni, bez znajomości języka ani przysługującym im praw. Suma summarum, rozgoryczony chłopak wrócił do domu, a na jego miejsce pojechał kolejny ledwo opierzony kogut, gotowy do oskubania. Ktoś może powie: szkoła życia, co nas nie zabije… Pewnie i tak. Ale czy naprawdę życzymy takich doświadczeń naszym dzieciom i wnukom? I tak sobie myślę, skąd biorą się tacy ludzie? Biznes biznesem, lecz czy wraz z grubością portfela zawsze maleje morale? Stąd mój apel, do wszystkich młodych, szukających pracy za granicą. Sprawdźcie swego pracodawcę. Upewnijcie się, że nie jest to człowiek typu „ dam, albo nie dam”. Zaoszczędźcie sobie rozczarowań i nerwów.

 Akcja w schronisku wróciła mi wiarę. To wspaniale, że są ludzie, którzy myślą nie tylko o sobie. Że kupują książkę za kilkakrotność jej wartości, choć za tydzień będą mogli wypożyczyć ją w bibliotece za darmo, lub kupić w księgarni za cenę rynkową. Ale tu przecież wcale nie chodzi o zakup rzeczy materialnej, tylko o chęć pomocy. O chęć zafundowania jakiemuś czworonożnemu biedakowi miski jedzenia, lub koca, który ogrzeje go podczas coraz zimniejszych jesiennych nocy. I dziękuję każdemu, komu chciało się wejść na stronę i kliknąć w post. Być może ktoś przejrzy zdjęcia psów i kotów, zakocha się w jakiejś słodkiej mordce i kolejny bezdomniak trafi na swojego człowieka.

I pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że tych „dobrych” jest jednak więcej…