a

a

niedziela, 23 sierpnia 2015

Wypadki chodzą po ludziach


Ludziom wypadają różne rzeczy. Koleżance Anki wypadł niespodziewany wyjazd do Paryża. Ma dziewczyna podejrzenia, że będzie to najromantyczniejszy wypad w życiu, bo znajoma dowiedziała się od koleżanki, której znajoma pracuje w jubilerskim sklepie, że wieloletni chłopak koleżanki Anki, oglądał pierścionki zaręczynowe. I niespodziankę szlag trafił. Gorzej będzie, jeśli plotka okaże się tylko plotką i najromantyczniejszy wyjazd zmieni się w największe rozczarowanie. A mówią, że przyjaciele to największy skarb...

Ance wypadł z torebki żelowy, jaskrawożółty wibrator. Była w markecie i szukała portfela przy kasie. Portfel, jak to zazwyczaj z nimi bywa, schował się gdzieś na dnie, i zbyt energiczna policjantka wytrząsnęła na ladę zawartość torebki wraz z owym nieszczęsnym sprzętem, kupionym dla żartów dla wyjeżdżającej i oczekującej domniemanych oświadczyn koleżanki. A że w zakupach towarzyszyły jej Hanka i Miśka, ludzie patrzyli na Anię niczym na najprawdziwszą Sodomitkę, a na dziewczynki jak na niewinne owieczki, zbrukane przez rozwiązłą matkę. Anka usiłowała głupio się tłumaczyć, że to sorbetowy lód cytrynowy dla dzieci, ale chyba nikt jej nie uwierzył...

Współpracownikowi Piotrka wypadł dysk. Schylił się chłopina zbyt gwałtownie i już w tej pozycji pozostał. Koledzy ledwo wpakowali go do auta i w pozycji półleżącej, w akompaniamencie przekleństw i syków zawieźli na choszczeński SOR. Pech chciał, że stało się to w sobotę i poczekalnia pełna była przeróżnych nieszczęśników, z dużą przewagą uczestników weekendowych imprez, z rozkwaszonymi nosami lub zatruciem alkoholowym. Jednemu z lekarzy wypadł właśnie urlop, więc biedny dyskowiec tkwił na czworaka w szpitalnej poczekalni dobrą godzinę, zanim zajął się nim pechowiec w białym kitlu, któremu w ten dzień wypadł niestety dyżur.

Babci Robaczkowej wypadła sztuczna szczęka. Wpadła do talerza, rozbryzgując na obrus niedzielny rosół. Wiem, to nie było śmieszne. I też nie rozumiem, dlaczego Hanka i Emilka o mało nie wpadły ze śmiechu pod stół. Gorsze jest to, że ja również miałam kłopoty z zachowaniem powagi. Nie spodziewałam się, że jestem takim prymitywem...

Boczek, jak burza wypadł z obory i wpadł prościutko na Sabę. Wywiązała się bójka. Prosiak ma obszarpane ucho, a pies kuleje. Dobrze, że mam znajomego weta ;)

A Hance wypadł ząb. W nocy przyszła Wróżka Zębuszka i podkradła ząbek spod poduszki, zostawiając w zamian 20 złotych. Dumna mała wszem i wobec chwaliła się lekko krwawą jeszcze dziurą i jeszcze bardziej owym papierkiem z Bolesławem Chrobrym. Całe szczęście, że coś podkusiło Olkę do pójścia do obory, bo pozostałe dziewczynki, zazdrosne pewnie o tę grubą kasę, kombinowały jakby tu wyrwać sobie dwójki przy pomocy zardzewiałych kombinerek.



Wiele jeszcze wypadków można by było wymienić. Życzę Wam wszystkim, aby wypadkowa owych wypadków, wypadała jednak zawsze na plus ;)

14 komentarzy:

  1. Właśnie ze względu na te kombinerki i dwójki u mnie w domu Wróżki Zębuszki nie ma i szczęka jest uratowana :D
    Zadumałam się właśnie co mnie się ostatnio przytrafiło i myślę... myślę... może i dobrze, że pustka :D Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko- bądź czujna ;) Wypadki czyhają!

      Usuń
  2. Na wakacjach zawsze mnie wkurzało, że okres mi wypadał w najlepsza pogodę i nici były z kąpieli. Ale to już przeszłość teraz są tampaksy, albo klimakterium:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnemo, klimakterium jest i skuteczniejsze, i wygodniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wypada raz, nie wiecej:)

      Usuń
    2. ale sie ciagnei jak flaki z olejem albo i dluzej :((((

      ja bylam swiadkiem jak po zakonczeniu zupy jedna z mocno starych pan, siedzaca kolo mnie rzy stole, zgarnela dlonia okruszki po chlebie do zupki i wsypala do talerza, potem wyjela szczeke i tez wlozyla do talerza. Nastepnie wstala i calosc zaniosla do zlewu. Nikt niczego nie mruknal nawet....

      Usuń
    3. Dobrze, że nie do zmywarki ;)

      Usuń
  4. Za mną kiedyś (kiedy byłam damą wypachnioną i wypięknioną) ciągnął się papier toaletowy noszony w torbie na wszelki wypadek. Coś wyjmowałam i on (papier) zahaczył się i szedł za mną. Ten szary taki, najpaskudniejszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mogli pomyśleć, że to taki ekstrawagancki szal ;))) Z recyklingu ;)

      Usuń
    2. o matku bosku...miejmy nadzieje, ze bumaga tualetna nie byla z recyklingu jaky......

      Usuń
  5. :))))))) Ja się kiedyś posikałam ze śmiechu i musiałam iść z mokrymi portkami a do domu daleko, dobrze,że mogłam bluzą zakryć newralgiczne miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;)) Też miałam podobnie. Tak mi się chciało siku, że przykucnełam pod jakims żywopłotem. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie właścicielka domu, która zaczęła strasznie krzyczeć i pomstować ;) Hm... chyba piwa nigdy nie piła...

      Usuń
  6. O masz, to kobieta nie wiedziała, że sikania nie wolno przerywać?:)

    OdpowiedzUsuń