O szczęście niepojęte- mam Interneta! W związku z tym mogę powrócić do świata żywych, poczytać sobie Wasze posty i w ogóle zorientować się co w trawie piszczy. Do wczoraj piszczały jedynie miliony świerszczy, czy tam innej szarańczy. Ewentualnie ślimaki, bo wszystkie mięczaki z całych Jagodzic zebrały się u mnie i ćwiczą wspinaczkę wysokogórską.
Każdy poranek zaczynam od tańca z drucianą szczotą na długim kiju. Zgarniam zwycięzców ze ścian domu i z marnym skutkiem usiłuję zetrzeć obślizłą autostradę (nartostradę?), którą dostają się aż na piętro. Nie powiem, co niektóre winniczki mają pięknie wybarwione muszle, ale zdecydowanie wolałabym je podziwiać na przykład na ścianach jakiegoś innego domu.
Przez ten cały miesiąc, kiedy byłam niekomunikatywna (tyle co przez komórkę jedynie), bo ani neta (zgon laptopa), ani telewizji (zmiana dostawcy eteru), nadziało się mnóstwo rzeczy. Za każdym spektakularnym czynem, bądź żenującą wpadką, kodowałam sobie w głowie słowa przyszłego pościka, ale- cholerka- zgubiłam dekoder. Innymi słowy- zapomniałam wszystko o czym chciałam Wam napisać...
Zamierzałam teraz zaproponować krótki spacerek po gumnie, ale za żadne skarby świata nie chcą wgrać mi się zdjęcia. Chyba net jeszcze nie zaaklimatyzował się w nowym kompku, bo świruje. Musicie więc uwierzyć mi na słowo;) Winogrona wiszą jeszcze na krzakach, ale jabłka opadają jakby chciały skusić wszystkie Ewy świata.
Nawet kozule nie nadążają z ich konsumpcją. Na hamaku dalej nie mam kiedy się wylegiwać, ale sądząc po jego wyglądzie chyba korzysta z niego Malinka. Brak foto- więc opis- wielka, czarna plama na środku legowiska.
Hortensje powoli usychają.
Róża jeszcze próbuje błysnąć jakimś kwiatem.
Z ziemi wychyliły się główki zimowitów.
Poziomkom się coś pomyliło i znów zaczęły kwitnąć.
Podobnie jak magnolia.
Hm...z czym kojarzy Wam się jej pąk? Znów brak fotografii podłużnego, wielkiego, różowego... no... pąka!
Ziółka się suszą.
Pogoda w kratkę- raz kalosze, raz japonki. I tylko Saba ze stoickim spokojem patrzy na pańcię, która lata jak szalona...
Sprostowanie:
Dzień później pojechałam do Olki i udało mi się uzupełnić post. Fotek ślimaków i hamaka zapomniałam wysłać sobie na pocztę- ale przy następnej okazji wkleję i będziecie mogły popodziwiać ;)
Rzecz pewnie w tym, że Internet w mieście chodzi jednak zdecydowanie lepiej. Czyli do poprawki- znów będę oderwana !!! Długo się nacieszyłam...
Sprostowanie nr 2:
Poziomki już nie kwitną. Dawid kosił trawę...
Panciu, zatrzymaj sie choc na chwile w tym szalonym lataniu ;)
OdpowiedzUsuńAle jak? ;)))
UsuńSwoją drogą dopiero gdy "cywilizacji" zabrkło człowiek widzi ile przed laptopusem siedzi!
U mnie po raz trzeci kwitnie rododendron, biały, inne nie kwitną.
OdpowiedzUsuńPomaluj sprajem- będzie wielobarwny ;)))
UsuńWczoraj po raz pierwszy tego roku leżałam na hamaku. Dobrze, że z powrotem jest 25 C :)
OdpowiedzUsuńJak na razie wrzesień nas rozpieszcza ;)
UsuńBez zdjęć się nie liczy. Gumna chcę.
OdpowiedzUsuńHano- wjechałaś mi na ambicję. Chciałaś gumno- masz ;)
UsuńDziękuję, jestem prawie usatysfakcjonowana.
UsuńCo to za post bez zdjęć ślimoli. Pff!
OdpowiedzUsuńNoooo...niedopracowany właśnie;)
UsuńDalej nie mam neta, jedynie z telefonu ;(((
jak robisz imprę dla Ewuniek to ja zmieniam imię i do was jadę.
OdpowiedzUsuńHej Aguś!
UsuńNie Ewunie tylko Madzie heheheh.
A imprę zawsze ;)
;0
Usuńto w takim razie do zobaczenia przy kompostowniku. madzia;-)