Dziś był dzień octów. Niczym mróweczka przelewałam, wyparzałam i odcedzałam. Uzyskałam kilka dobrych litrów domowych octów. W kuchni śmierdziało starymi skarpetami, blaty zawalone były kawałkami gaz i papierowymi filtrami do kawy, pomarszczyły mi się od wody opuszki palców, ale kilkanaście butelek żywego octu wyniosłam do piwnicy. Czynności dnia nie były, jak powinno by się było wydawać, upierdliwe, lecz wręcz ekscytujące, ponieważ domowy ocet robiłam po raz pierwszy w życiu.
Zaczęłam wczesnym latem. W związku z wybitnym urodzajem jabłek dostałam całe wiadro lekko przejrzałych już papierówek. Jeść ich za bardzo się nie dało, bo miały smak, nomen omen, papierowy. Zrobiłam kilka jabłeczników,jeden ryż z jabłkami i garnek kompotu, lecz owoców zostało jeszcze pół wiadra. Nie chciało mi się bawić ze słoikami [bo wiedziałam, że na mojej jabłonce zbiory będą bardzo udane] a żal było wyrzucić. U którejś z blogowych koleżanek znalazłam wpis o octach i zainspirowałam się nim- tego właśnie podświadomie szukałam!
Pokroiłam jabłka na cząstki, zalałam posłodzoną wodą i ...już! Teraz wystarczyło już tylko dać działać siłom Natury. Do boju ruszyły bakterie i drożdże. W słoiku przykrytym kilkoma warstwami ręcznika papierowego nastąpił proces fermentacji, jabłka zaczęły buzować a w kuchni zapachniało tanim winem. Po jakichś trzech tygodniach zbrązowiałe owoce opadły na dno, odcedziłam jabola i rozpoczęła się fermentacja octowa- czyli marnej jakości alkohol zaczął zamieniać się w wysokiej jakości ocet.
Po miesiącu ocet był gotowy, a po kolejnym zużyty ;) Do picia z wodą, do galaretki z kurczaka, do różnych winegretów, ale też do płukania włosów, przemywania twarzy i umycia mikrofalówki. Nikogo więc pewnie nie zdziwi, że gdy sezon jabłkowy zaczął się naprawdę, ponownie nastawiłam ten cudowny płyn. Teraz jednak, jako doświadczona mrówka octowa, postanowiłam zaszaleć. Nastawiłam ocet z jabłek, zielonych winogron i jesiennych malin. Jabłka i maliny zalałam osłodzoną wodą, a z winogron postanowiłam zrobić ocet winny na bazie samego soku.
Słoje stały sobie pod zlewem, buzowały, fermentowały, podśmierdywały i dochodziły. Po odcedzeniu zostawiłam je nieco dłużej w słojach i to był bardzo dobry pomysł. Ocet malinowy cudownie pachnie i jest przejrzyście klarowny. Ocet winny wyszedł nieco mętny, ale zarąbisty w smaku. Kwaśno-słodki, aromatyczny zostawia w ustach posmak świeżych owoców. A w słoju z octem jabłkowym czekała mnie niespodzianka. Podczas przelewania coś plasnęło na sito. Przezroczysta, galaretowata masa- skarb octowników i dowód, że ocet jest naprawdę doskonały- matka octowa.
Pieczołowicie włożyłam ją do małego słoika, zalałam octem i odłożyłam na przyszły rok produkcyjny, bo z całą pewnością będę bawiła się w te klocki ponownie.
Podobno żywy ocet można robić ze wszystkiego; owoców, warzyw, ziół, kwiatów [czarnego bzu, czeremchy, nagietka]. Można też mieszać różne składniki [np. owoce róży i tymianek] i wytwarzać octy jedyne w swoim rodzaju, według własnego smaku i gustu. Ogranicza nas chyba jedynie własna wyobraźnia.
Flaszki z octem wyniosłam do piwnicy, mogą stać nawet kilka lat. W mniejsze buteleczki przelałam ilość potrzebną na kilka dni i ustawiłam na honorowym miejscu. A co, niech patrzą i podziwiają! ;)
Wiem, że wiele z Was robi przeróżne cudeńka, a Wasze blogi są dla mnie nieocenionym źródłem pomysłów. Z jakich dzieł jesteście szczególnie dumne?
Z Twojego octu jestem dumna.
OdpowiedzUsuńJa też. Szczególnie pyszny wydaje się ten środkowy ;)
UsuńTak, ten środkowy wygląda kusząco:)
UsuńNie mam jakiś wielkopmnych dokonań,ale przeciery pomidorowe,paprykowe i keczupy mi wychodza,tzn.nam smakują i jak tylko mam mozliwosc i dobre pomidory,to produkuję słoiczek za słoiczkiem:)
OdpowiedzUsuńWspaniałe octy,podziwiam, ja tylko mam jeden słój jabłkowego i na razie odcedzilam z jabłek, niech dochodzi dalej,owinelam recznikiem , żeby mu bylo cieplo i ciemno:)
Ja nie jestem miszczem i dopiero próbuję odkrywać nowe, fajne smaki przetworów. Wasze wypróbowane receptury są dla mnie superściągą ;)
UsuńLece do Cię szukać przepisów na przeciery ;)
A ja myślałam,że z octami jest więcej ceregieli, a tu proszę szybka piłka i ocet gotowy.Mam duży słój,jabłka, cukier....jutro nastawiam
OdpowiedzUsuńSuper- daj znać jak się udał ;)
UsuńKurczę... kiedyś robiłam octy, nawet zaczęło mi nieźle iść, a potem jakoś zarzuciłam ten zwyczaj. W ogóle ten rok to całkiem jakiś taki bezprzetworowy był... Muszę wrócić do dobrych tradycji!
OdpowiedzUsuńKurczę... kiedyś robiłam octy, nawet zaczęło mi nieźle iść, a potem jakoś zarzuciłam ten zwyczaj. W ogóle ten rok to całkiem jakiś taki bezprzetworowy był... Muszę wrócić do dobrych tradycji!
OdpowiedzUsuń