Do niedawna szkolenie przygotowawcze mogli przechodzić wyłącznie kandydaci na stanowiska szeregowych, którzy chcieli wstąpić do Narodowych Sił Rezerwowych. Możliwość taką dostały też osoby w trakcie studiów i skorzystał z niej Dawid. Po złożeniu przysięgi kandydaci przejdą trzymiesięczny kurs i tym sposobem będą mieli odbytą służbę przygotowawczą.
I właśnie wczoraj odbyła się przysięga. Już od ósmej rano tłumy gości, na niebie ani jednej chmurki i skwar niebotyczny. Wepchaliśmy się z Jurkiem pod samą taśmę, aby mieć doskonały widok na naszego jedynaka i czekaliśmy.
W końcu nadeszli. Cztery pułki elewów, poprzedzani orkiestrą i kompanią honorową. No to buch- kamera w ruch ; )
Wyglądali pięknie. Przystojni, wyprostowani, maszerowali prężnym krokiem jak jeden mąż. I, kurna, wyglądali jak jeden mąż. Identycznie. Byłam pewna, że serce matki od razu odnajdzie swoje dziecię, ale gdzie tam. Wybałuszałam oczy jak pompowana ropucha, przeszukiwałam wzrokiem każdy rząd, ale wszyscy wyglądali jednakowo. W końcu Jurek go wypatrzył. Chwilę zajęło, zanim wytłumaczył mi porządnie gdzie stoi Dawid, ale od tej chwili nie spuszczałam wzroku z mojego syna. Machałam do niego, wykonywałam różne porozumiewawcze gesty, aż mnie Jurek opierdzielił, a młody nic. Jak posąg. Stałam w lekkiej bluzce i przewiewnej spódnicy i czułam jak mi się włosy do łba kleją, a pot po karku leci. Dwie myśli miałam w głowie. Jedna- to po cholerę fryzurę sobie robiłam, a drugą- jak ci biedni żołnierze w tych galowych mundurach wytrzymują.
Jak zagrali hymn, to się popłakałam, ale wiecie, ja ryczę nawet podczas oglądania wieczornych wiadomości. Gdy młodzi żołnierze zaczęli powtarzać słowa roty zrobiłam przybliżenie na twarz Dawida. Pod słońce słabo było widać i nagrywałam trochę na oko. Odruchowo powtarzałam razem z nim.
Ja żołnierz Wojska Polskiego przysięgam
służyć wiernie Rzeczypospolitej Polskiej,
bronić jej niepodległości i granic.
Stać na straży Konstytucji,
strzec honoru żołnierza polskiego,
sztandaru wojskowego bronić.
Za sprawę mojej Ojczyzny,
w potrzebie krwi własnej ani życia nie szczędzić.
Tak mi dopomóż Bóg.
Przy krwi własnej i życiu zalewałam się już łzami jak zawodowa płaczka. Jurek oczywiście musiał komentować: Ciekawe jakiej konstytucji, lewicowej, czy prawicowej..., młodych do boju, a sami siedzą i w stołki pierdzą,- jak to Jurek.
Po półtora godzinie mogłam przytulić swojego syna a dwie godziny później byliśmy już w domu. Dzisiaj po śniadaniu wgrałam filmy do komputera. Uszykowałam sobie kubek kawy i zasiadłam przed kompem gotowa jeszcze raz poprzeżywać ten wiekopomny dzień. Przyjrzeć się dokładnie twarzy syna, spojrzeć w jego oczy i tak dalej, wiecie- jak to matka.
Włączyłam play... Qrwa- nie uwierzyłam własnym oczom. Kliknęłam drugi, trzeci, czwarty filmik. Qrwa!!! Okazało się, że przez cały czas nagrywałam jakiegoś całkiem obcego faceta. Mam ponad pół godziny filmu z jakimś baranem, a mój własny syn załapał się tylko na jeden kadr! I to przez przypadek. Qrwa!!!
Nic dziwnego, że mi nie odmachał...
O mamumniu:))))))
OdpowiedzUsuńKoszmar nie? Jurek- jak mu przeszła złość- zwraca się do mnie: miszczu filmowania...
UsuńHihihi...współczuję no.....
OdpowiedzUsuńHej Dorka. Gdzieś Ty była, jak Cię nie było? ;)))
UsuńJa mam zwwyczaj nagrywaniaw pionie...i zawsze pytam, który to guzik w aparacie.
OdpowiedzUsuńTeż ciekawie ;)
UsuńMój mąż podobnie skomentował. W końcu dwa lata w wojsku spędził...
OdpowiedzUsuńNagrywałaś go przy różnych paradach? ;)
UsuńMam nadzieję, że lepiej Ci poszło. No... w sumie gorzej niż ja to się nie da ;)
:))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)