Zima zbliża się wielkimi krokami. Drzewa pozbyły się już większości liści, piec pracuje całą parą a na gałązkach jabłonki zamiast owoców zawisły smakowite kule dla sikorek. Lada dzień zapowiadają pierwsze śniegi i lekki mrozik, dzisiaj jednak pogoda była prawie wiosenna.
Miałam umówioną wizytę u weta. Wracając z Choszczna postanowiłam skorzystać więc z okazji i zatrzymałam się w niewielkim lasku położonym tuż pod miastem, bezpośrednio sąsiadującym z dwoma sporymi osiedlami. Zaparkowałam samochód, wypuściłam czworonogi i napawając się rześkim powietrzem ruszyłam przed siebie. Psy zadowolone z odmiany ruszyły w krzaki poszukując nowych zapachowych doznań, a ja spacerkiem przemierzałam leśną dróżkę. Im dłużej szłam, tym bardziej byłam zachwycona. Pod nogami chrzęściły mi igły, szyszki i foliowe torebki. Gdzieniegdzie trafił się jednorazowy kubek, butelki po coli i innych napojach gazowanych, zgniecione puszki, kilka ulotek z marketów. W krzakach wypatrzyłam dziurawe wiadro, prawie dobrą miskę i dwie opony. Ciepło pomyślałam o mieszkańcach pobliskich domów. Jacy serdeczni ludzie! Podzielą się z innymi tym co wyprodukowali. Może jakaś sarna skusi się na łyk fanty? Wiewiórce przyda się wiadro a lis z pewnością będzie wdzięczny za opnę. Zając poczyta sobie, w którym dyskoncie jest najtańsza marchewka a z kubka po kawie dzięcioł zrobi sobie czapeczkę na zimę. Ujrzawszy kilka butelek po „Kubusiach” wzruszyłam się prawie do łez. Jak to dobrze, że młode pokolenie uczy się od rodziców. Mówią, że dzieci tylko w domach przed komputerami siedzą, a tu proszę! Wyjdzie jednak jedno z drugim na spacer do lasu i zostawi dowód na swoją w nim obecność, żeby nie zarzucili mu gnuśności i obiboctwa. W pewnym momencie musiałam zawołać psy i zapiąć smycze, bo obawiałam się, że krwawymi śladami zepsują arcydzieło stworzone przez jakaś większą grupkę miłośników lasu. Pod drzewami, wśród hałd potłuczonego szkła, artystycznie udrapowane, pyszniły się butelki. Naprawdę, było na co popatrzeć- sama wysoka półka. Część zachowała się w całości, mogłam więc odczytać etykiety. Był tam Sobieski i Chopin, Poniatowski i Paderewski. No, pomyślałam z dumą, byle kto tu nie imprezował. Kilka kroków dalej spotkałam resztki obozowiska wielbicieli Żołądkowej Gorzkiej i Soplicy o smaku wiśni. Zapijali winogronowym Tymbarkiem i HoopColą. Chyba z gwinta, bo w przeciwnym razie z całą pewnością znalazłabym resztki kubków. Pod starymi dębami pasło się duże stado Żubrów, pod opieką Kasztelanów i Harnasiów. Psy zaczęły się nudzić, bo co to za radocha po takim lesie łazić, i to w dodatku na smyczy, zawróciłam więc na parking. Byłam zdegustowana zachowaniem moich niewdzięcznych zwierząt. Tyle atrakcji, tyle woni, a one nosami kręcą. Tu aluminium, tam plastik, z jednej strony pachnie paprykowymi czipsami, z drugiej srebrzy się i zachęca do zjedzenia paczka po delicjach szampańskich. Jak to w lesie.
Odpalając auto z jeszcze większą sympatią myślałam o mieszkańcach osiedli. Wspaniali ludzie. Kochają przyrodę. Przecież wychodzą relaksować się na jej łonie. Z całą pewnością są przeciwni wycinaniu Puszczy Białowieskiej, podpisują petycje Zielonych, adoptują pszczoły, może nawet należą do Greenpeace, lub innej instytucji tego typu. Nienawidzą zabijania zwierzyny leśnej, współczują bezdomnym kotom i psom...
A że ta biedna natura pod samym nosem... Oj tam, nie ma co się czepiać drobiazgów. Przecież za kilka tysięcy lat te śmieci same się rozłożą.
U nas niestety też w lesie takie cuda :(
OdpowiedzUsuńA na pokaz-świętoszki i pedanciki ;[
UsuńA prezerwatyw zużytych i zapomnianych majtek nie było ?
OdpowiedzUsuńGdybym się nie brzydziła i poszukała, to z pewnością bym znalazła ;[
UsuńU mnie to na szczescie rzadkosc. Za to jest plaga wiszacych na drzewach workow z psimi kupami. Bardzo dobrze ze wlasciciele sprzataja po swoich pupilach, tylko dlaczego ktos ma sprzatac po nich?
OdpowiedzUsuńPewnie dla ozdoby tak wieszają. Aż strach pomyśleć jak wygląda u nich świąteczna choinka!
UsuńMoi drodzy sąsiedzi uważają, że las służy również jako podręczny kompostownik, im bardziej dopieszczone ogródki mają, tym większe hałdy gnijącej trawy, przyciętych tujowych gałęzi i martwych poświątecznych choinek pysznią się tuż za ogrodzeniami ...
OdpowiedzUsuńChore myślenie- niepotrzebne, to do lasu!
UsuńPo części to wina człowieka, który lubi wszystko to co się świeci, szeleści i błyszczy, lubi wszelkie kokardeczki, wstążeczki, błyszczące torebki. Te wszystkie opakowania lubi także nasz sanepid, który nie wyobraża sobie jak można coś pakować, podawać, obwijać bez użycia opakowań foliowych. Gdyby tak się przyjrzeć sklepom np. spożywczym, tam głównie króluje plastik. Nawet kartony z sokami są wyłożone folią... A sklepy z zabawkami, gdzie nawet minii zabaweczka jest ukryta we wnętrzu oooogromnego wytłoczonego z folii i plastiku opakowania. A skrzynki pocztowe zapchane książeczkami-ulotkami. Później to wszystko ląduje w śmietnikach, obok śmietników, lasach... Chyba trzeba zweryfikować "szkołę opakowań" aby była bardziej przyjazna przyrodzie i nam wszystkim, którzy jesteśmy jej cząstką.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Jednakże od tego roku mają się zaostrzyć przepisy odnośnie do plastikowych opakowań. Wszechobecne jednorazowe reklamówki stają się płatne, czyli mniej atrakcyjne. Podobnie z piknikową zastawą. W końcu ktoś pomyślał. Nie łudzę się, że efekty przyjdą niebawem, kiedyś jednak może przyjdą ;)
OdpowiedzUsuń