a

a

piątek, 20 listopada 2015

Śmierć na 1000 sposobów


Widziałam wiele kretyńskich sytuacji, czy zachowań. Oglądałam wiele idiotycznych programów czy filmów. Lecz to właśnie w paradokumentalnym serialu „Śmierć na 1000 sposobów”, znalazłam najwięcej idiotów na centymetrze kwadratowym. Nigdy nie wiadomo co wydarzy się za chwilę. Nie wiadomo jaki efekt wywoła motyl, trzepoczący skrzydłami gdzieś na drugim końcu świata. Jaki skutek będą miały czyny, pomysły, czy po prostu czyjaś głupota. Więc chwytajmy każdy dzień i cieszmy się każdą chwilą, bo nie wiadomo co i kiedy może nam zaszkodzić.

Na przykład piękności- szkodzi złość. 
Pewna wzgardzona kochanka, porzucona przez przystojnego chemika, postanowiła z zemsty zdewastować jego laboratorium. Rzucała czym popadnie i w co popadnie. Pech chciał, że rzuciła o jeden raz za dużo. Owa pechowa menzurka, która wpadła w rozwścieczone ręce zawierała azydek sodu. W połączeniu z wodą i innymi środkami chemicznymi azydek zmienił się w toksyczny azotowodór. Wskutek wciągnięcia trujących oparów do płuc, wzgardzona kochanka zamieniła się w martwą kochankę. I problem się rozwiązał...
Pewien nieznający umiaru fryzjer, zasmakował w narkotykach. Często, gęsto, zażywanych wspólnie z co gorętszymi klientkami. Niestety, nie wyszło to fryzjerowi na zdrowie. Naszprycowany i nawalony mistrz nożyc, padł prosto na rozgrzaną prostownicę, przepalił sobie tkanki i z gorącego fryzjera zamienił się w zimnego frajera.
Pewien nowobogacki postanowił zatrudnić służącą. Kobieta sprzątała, gotowała i... zarażała. Niezbyt przywiązana do higieny i mająca widocznie wstręt do mycia rąk, w ciągu kilku lat wykończyła kilkunastu gospodarzy, hojnie obdarzając ich zarazkami duru brzusznego.
Nie wspomnę o striptizerce, która tańcząc na rurze udusiła się własnymi cyckami, czy też o wielbicielce egzotycznych zwierząt, uduszonej przez własnego BOA.
Wspomnę za to, bo ta historyjka spodobała mi się najbardziej, o dwóch myśliwych i ich wiernym psie. Dwaj wielbiciele krwawego „sportu” wybrali się na kaczki. Nie chciało im się wysilać, więc aby wypłoszyć ptactwo z zarośli, rzucili laskę dynamitu z podpalonym lontem. Ich piękny, mądry golden retriever pobiegł w krzaki i profesjonalnie zaaportował laskę. Nie muszę chyba pisać, że tego dnia kaczkom nie groziło już niebezpieczeństwo, a amatorzy pieczystego, sami stali się pieczystym...

Tak więc, moi drodzy, śmierć czasem nie jest taka zła- pod warunkiem oczywiście, że zdarza się jakiemuś „mędrcowi”. Ja preferuję i życzę sobie „śmierci” ze śmiechu. Lubię się bawić, uwielbiam ludzi z dystansem i kocham Monty Pythona. Uważam, że poczucie humoru jest niezbędne do funkcjonowania w każdej dziedzinie i w każdej komórce społecznej. Jest nieodzowne, jeśli chcemy zachować zdrowie psychiczne, żyjąc w dzisiejszych czasach. 

Jeśli uważacie podobnie i macie ochotę na tonę śmiechu, kwintal przyjaźni, kilogram miłości i parę deka przemyśleń o życiu, zapraszam do lektury mojej kolejnej powieści „ROZUM KONTRA SERCE”,



 której premiera odbyła się w dniu wczorajszym ;)))
http://zaczytani.pl/ksiazka/rozum_kontra_serce,druk

Wątpliwości pomoże rozwiać recenzja powieści, umieszczona na jednym z literackich blogów ;)
Literacki świat



2 komentarze:

  1. Ojacie, a to wstęp taki był! Skuteczny, bo rozpaliłaś moją ciekawość i pobudziłaś gotowość do szaleńczego chichotu!

    OdpowiedzUsuń