Za oknem szaro, buro i deszczowo. Grube krople stukają w parapety okien, wiatr gwiżdże w szczelinach a gałęzie brzóz tańczą jak szalone. Cytryna zasuszona, mleka nie ma, nie trzeba walczyć z serami ani codziennym dojeniem kozy. Wydawałoby się luz- blues. Walnąć się z książką i oddawać słodkiemu nicnierobieniu. O nie! Nie ma tak dobrze. W domu ciepło i przytulnie. W kominku trzaskają suche polana, cicho gra telewizor, głośno natomiast zachowują się moi panowie. Smarkają, kichają, kaszlą i narzekają na swój ciężki los. W każdym pomieszczeniu unosi się woń mentolu, eukaliptusa i czosnku. Grypa, panie..., grypa. Albo inne dziadostwo. A dwaj chorzy faceci w domu, to prawdziwy Armagedon.
W piątek ze szkoły przyjechał Dawid. Zasmarany, z załzawionymi oczami i gorączką. W związku z tym, że chłopak nie jest pazerny, zaraz podzielił się szczerze zarazkami z ojcem. I leżą teraz, każdy w swoim łóżku, a ja latam od jednego, do drugiego z różnymi miksturami.
Mieszkając w Przemyślu często chorowałam. Teraz jakoś się uodporniłam i nie jestem już łatwym łupem dla wszechobecnych rinowirusów. Może wpłynęła na to zmiana diety, stylu życia, może coś innego, w każdym razie nie jest ze mną tak źle. Jako pielęgniarka wiem co nieco o składzie i działaniu antybiotyków i ogólnie dostępnych leków przeciwprzeziębieniowych. W związku z tym staram się używać ich jak najmniej, posiłkując się starymi, domowymi i naturalnymi metodami walki z chorobą. Działają, pod warunkiem jednak, że zastosujemy je już przy pierwszych objawach.
Głównym problemem podczas kataru jest podrażnienie błony śluzowej nosa. Najlepiej jest przepłukiwać nos zwykłą solanką i stosować inhalacje. Solankę szykuję ze szklanki przegotowanej, ostudzonej wody, ¼ łyżeczki niejodowanej soli i szczypty sody oczyszczonej. Irygację nosa najprościej wykonać przy użyciu zwykłej gumowej gruszki. Sposobów na inhalacje jest bardzo wiele. Poczynając od profesjonalnych inhalatorów, poprzez napary z ziół, aż do oparów różnych olejków. Ja stosuję ten ostatni sposób. Kilka miętowych kropli (na spirytusie) zakraplam na łyżeczkę i podpalam zapałką. Gdy spirytus się wypali, mocno wdycham intensywny, miętowy zapach, każdą dziurką po kolei. Taka inhalacja jest bardzo skuteczna, choć pierwsze kilka wdechów wyciska łzy z oczu i powoduje wręcz pieczenie w gardle. Wykonujemy ją maksymalnie trzy razy dziennie.
Kolejny problem to ból gardła. Każda z Was zna przepis na syrop z cebuli. Nie każdy jednak lubi ten smak czy zapach. Ja robię syrop z buraka. Można go zrobić według tego samego przepisu, ja jednak po prostu wydrążam spory okaz, wsypuję do środka łyżkę cukru i czekam, aż we wgłębieniu pojawi się sok. Wypijam, wsypuję ponownie, i tak dalej. Jest smaczny, nie śmierdzi i przynosi ulgę. No i oczywiście litry herbaty z imbirem, sokiem malinowym, z czarnego bzu i aronii, uszykowane w termosach, stojących przy obu łóżkach, wypijane na zmianę z ciepłym mlekiem (ze sklepu, niestety) z miodem i masłem. Nie stosuję cytryny, bo wbrew pozorom nie ma ona wcale aż tak wiele witaminy C (dużo więcej ma jej czarna porzeczka, czy papryka). W liściach herbaty znajduje się glin, który pod wpływem kwasów zawartych w cytrynie zmienia się w groźny dla zdrowia cytrynian glinu. Zresztą, wbrew powszechnej opinii witamina C nie zwalcza wirusów, a jedynie ogranicza ryzyko rozwoju choroby w wyziębieniu i zwiększonym wysiłku fizycznym. Druga sprawa to fakt, że witamina ta jest bardzo wrażliwa na działanie wysokiej temperatury, więc jeśli już decydujemy się na dodanie cytryny do herbaty, poczekajmy, aż trochę przestygnie. I koniecznie wyrzućmy wcześniej fusy, w których to kumuluje się glin.
Na każdym grzejniku położyłam ręczniki, namoczone w wodzie z kilkoma kroplami olejku eukaliptusowego (mogą też być inne, ale olejek eukaliptusowy, oprócz właściwości przeciwgorączkowych, działa dezynfekująco. Rozpylony w powietrzu oczyszcza je i zabija bakterie.).
Nawilżają powietrze, ułatwiając odkrztuszanie.
Żałuję, że nie mam baniek. Stawianie baniek to stara, sprawdzona metoda. Traktowane przez lata raczej z przymrużeniem oka, znów wracają do łask. Nie bez powodu – pomagają bowiem wyleczyć zapalenie oskrzeli, zapalenie płuc, infekcje górnych dróg oddechowych, reumatyzm, osłabienie układu odpornościowego. Postawienie baniek łagodzi napięcia i stresy, poprawia też krążenie. Z powodzeniem stosuje się je u dzieci (powyżej roku). Oprócz klasycznych, szklanych baniek, przystawianych na gorąco, można kupić bezpieczne i łatwe w użyciu bańki gumowe, z którymi każdy sobie poradzi. Stworzone w bańce podciśnienie powoduje, że z małych naczyń krwionośnych zostają wyssane pewne ilości białych i czerwonych ciałek krwi. Po wynaczynieniu stają się one „ciałem obcym” i muszą być usunięte. – To mobilizuje organizm do walki z chorobą lub bólem.
No i oczywiście rosół, długo gotowany, z podwórkowej kury i wielką ilością warzyw- niezawodny lek naszych babć. Ciepły, esencjonalny płyn, przegryzany jest grzanką z masłem czosnkowym, lub z chrzanem. Mam nadzieję, że te środki wystarczą. Jeśli nie, trzeba będzie niestety jechać do przychodni. Ot, niestety uroki późnej jesieni. Jeśli komuś przydadzą się moje domowe kuracje, będzie mi bardzo miło, a wszystkim Wam życzę DUŻO ZDROWIA ;)
Oprócz baniek wszystkie triki znam i stosuję. Panowie w chorobie (czytaj katar) to prawdziwy armagedon. Stęka to to, jęczy, brzęczy. Ja się hartuję, z gołą głową, bez szalika, rękawiczek, jak nadłużej. W tym roku pijemy już soczki z czarnego bzu i z kwiatów i owoców- tak prewencyjnie.
OdpowiedzUsuńJa też. Katar to armagedon, a gorączka 37 stopni, to już smierć kliniczna ;)
UsuńFacet nie choruje. Facet o życie walczy....
UsuńPodziwiam. Już jeden chory mężczyzna to wyzwanie. U mnie sprawdzonym sposobem na walkę z przeziębieniem jest syrop z czosnku, miodu i cytryny i do tego herbata z lipy. Pozdrawiam życząc dużo cierpliwości i wyrozumiałości oraz oczywiście zdrowia :)
OdpowiedzUsuńŻałuję, że przegapiłam czas kwitnięcia lip ;( W przyszłym roku muszę to koniecznie naprawić.
UsuńTeż mam domową apteczkę, a o cytrynie i herbacie znalazłam gdzieś kiedys wywód potwierdzony badaniami, że ofszem, powstaje, ale w przypadku obecności lisci. Czyli jak już zaparzysz i wyjmiesz torebkę czy usuniesz fusy to reakcja nie zachodzi. Niestety nie umiem nosa sobie przepłukiwać, boli mnie to i powiedziałąm, że niech mnie Tito ściśnie, ale nie będę. No i mam. Katar. Kluchę w nosie i nerwobóle. Nadal.
OdpowiedzUsuńBańki! w moim domu stawiało się zawsze i stawia nadal. Na https://apteline.pl/sprzet-medyczny/banki-medyczne zerknijcie, takie można kupić. To jest najlepsza oferta jaką znalazłam, i w aptece czyli jak najbardziej metoda doceniana i wręcz polecana przez lekarzy. Mój sam mi sugerował zakup baniek i stawianie sobie przy nawracających infekcjach.
OdpowiedzUsuń