Moje miasto jest niewielką, powiatową miejscowością. Mieszka tu nie więcej niż 16 tys. głów, z czego niestety, jak w coraz większej ilości polskich miast, większość tychże głów oprószonych jest siwizną. Młodzież wyjechała, wyjeżdża, lub ma wyjazd w planach. Na studia, w poszukiwaniu lepszej pracy [lub w ogóle jakiejś pracy] i ciekawszego życia. Fakt- życie płynie tu leniwie i spokojnie, choć oczywiście różne ekscesy też się czasem zdarzają. Zaciukają bezdomnego za flaszkę wódki, okradną jubilera, pozostawione bez opieki dzieciaki rozpalą grilla w dużym pokoju i zjarają pół dachu czteropiętrowego bloku... Życie.
Jednakże na wakacje miasto me się obudziło. Wyrwało z letargu, otrzepało z kurzu i odziało w kolory.
Od końca czerwca co weekend oferuje mieszkańcom i przyjezdnym najróżniejsze atrakcje. Może nie jakichś najwyższych lotów, nie za największe pieniądze, lecz w końcu coś się dzieje. W sobótkową noc zajechały food trucki. Spragnieni nowoczesności mieszkańcy rzucili się na wołowe pastrami za trzy dychy, które okazały się zwykłymi kanapkami z mięsem i ogórasem ;)
Włodarze miasta zaprosili gwiazdy znane z tv. Future Folk z przesympatycznym Stanisławem Karpiel-Bułecką występowało jako support przed... Sławomirem! Serio! I tak jak Stasiu z chłopakami dali z siebie wszystko, tak gwiazdor Sławomir uraczył nas „Kolorowymi kredkami” i „Mydełkiem Fa”! No cóż... jakoś musiał zapełnić tę godzinę, za którą aż boję się pomyśleć ile zainkasował kasiory!
Kolejny weekend poświęcony był najmłodszym. Teatrzyk, pokaz i uczestnictwo w robieniu baniek mydlanych, ciekawe zabawy z animatorami z choszczeńskiego domu kultury. Dzieciaki były zachwycone. Następna atrakcja, która po raz pierwszy zagościła w naszym mieście to Holi- Festiwal Kolorów. Generalnie nie było tu nic specjalnie inteligentnego ani kreatywnego, właściwie było całkiem głupkowate, bo polegało na równoczesnym sypnięciu w górę [na siebie i wszystkich dookoła] kolorowym proszkiem [w skład którego wchodzi mąka ziemniaczana, talk i odrobina barwnika spożywczego], ale możliwość bezkarnego usmarowania się od stóp do głów wywoływała euforię u dzieci i młodzieży i lekko skrępowaną radochę dorosłych. Za magicznym proszkiem w cenie 10 zł za 75 gram. [czyli jak łatwo policzyć najdroższą mąką świata: 133 zł za kilogram], ustawiały się kolejki niczym w sklepach monopolowych w latach 80-tych.
Odbył się również Choszczno Graffiti Jam, na którym ośmiu malarzy na 300-u metrach kwadratowej ściany stworzyło mural przedstawiający historię miasta. I choć moim skromnym, dyletanckim zdaniem woj Choszcz wygląda jakby spadł z kosmosu, jest moc, a ozdobiona malunkami ulica Krótka stała się popularnym miejscem spacerów.
Ostatnia sobota wybrzmiała rytmem miejscowego zespołu rockowego. I choć rytm czasem gdzieś się gubił, młody wokalista zapominał tekst i w międzyczasie wyłączono prąd, na dobrą chwilę uciszając tak gitary jak i mikrofony, publiczność bawiła się znakomicie. Mam tylko szczerą nadzieję, iż słowa które wyartykułował wokalista na melodię „Autobiografii” Perfectu: „W hotelu fan mówi- na taśmie mam to jak w gardłach im rodzi się śmiech” nie będzie złą wróżbą dla zespołu.
Wspomnę jeszcze o rowerowym maratonie dookoła jeziora, zawodach wędkarskich, mistrzostwach w kajak polo, czytelniczych popołudniach w bibliotece i otwartym spotkaniu z Choszcznianinem, który zagrał epizod w słynnej na cały świat produkcji „Gra o tron”.
Fajnie, że coś się dzieje i każdy z łatwością znajdzie coś dla siebie. Mniej fajnie, że i tak znajdą się mieszkańcy, którzy będą zrzędzić i marudzić, narzekać i psioczyć, jęczeć i krytykować. Ale widocznie taka to już jest ta nasza polska, małomiasteczkowa natura, że naprawdę zadowoleni jesteśmy dopiero wtedy, gdy możemy coś i kogoś porządnie skrytykować.
Graffiti jest fajne , jesli ciekawe i bez wulgaryzmów.kiedys wyzywali sie zaproszeni grafficiarze na murach przydworcowych, ale teraz trwa remont i juz te kolorowe stwory rozne znikają.
OdpowiedzUsuńU nas podobnie, są organizowane różne wystepy, pokazy, koncerty,spacery po miescie,ich jakos jest różna,korzystajacych tez bywa niekiedy niewielu.Głownie dzieciaki, czasem turysci, bywa że mlodzież szkolna, bo wypada być i zrobić tłum, czasem emeryci, ale sie cos tam się kreci,,jak to w malym miasteczku.
Takie małomiasteczkowe standardy ;)
Usuń