Ja również wolę pisać, niż mówić, a jak już muszę się wysłowić, szczególnie publicznie, to lubię wcześniej przygotować sobie na piśmie jakąś „spontaniczną” mowę. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe i zdarza się, że interlokutor zapędzi nas słownie w kozi róg. Po fakcie przerabiamy w myślach daną sytuację, wyobrażając sobie jakby to było gdybyśmy na denerwujący tekst innej osoby zareagowali zupełnie inaczej. W takich chwilach, gdy już zdążymy ochłonąć i mamy odrobinę czasu na przemyślenie sprawy, nagle do głowy wpadają najlepsze riposty. Dlatego właśnie pisanie jest łatwiejsze. Zawsze można wrócić, przeczytać jeszcze raz, poprawić, coś dopisać lub usunąć. Choć i tu czyhają pułapki. Napisałam kiedyś w SMS-ie, że Jurek stał za drzwiami. Niestety pomyliłam klawisze i odbiorca zdziwił się bardzo, a pewnie nawet lekko zaszokował, czytając, że Jurek srał za drzwiami ; ) Jedna mała literka, a Jerzy miał przerąbane przez dobry miesiąc.
Sztuka ciętej riposty to sztuka bardzo subtelna. Nie polega ona tylko na tym, aby wiedzieć co w danej chwili powiedzieć. Trzeba jeszcze to zrobić w odpowiedni sposób. Niedawno byłam świadkiem rozmowy dwóch młodych ludzi przeciwnej płci.
Ona-Obejrzałabym jakiś dobry horror lub komedię. Polecasz coś?
On-Jak chcesz horroru spojrzyj w lustro.
Ona- A ty jak chcesz komedii zajrzyj sobie w gacie.
Gościu lekko się oburzył i spojrzał na mnie spod byka, bo nie opanowałam się i parsknęłam śmiechem. Według mnie punkt dla dziewczyny. Być może riposta była trochę chamska, lecz taka sama była odpowiedź chłopaka. Walczysz mieczem- od miecza zginiesz, jak mówi stare, mądre przysłowie. Sytuacja ta przypomniała mi inną rozmowę utrzymaną w podobnym tonie. Nie pamiętam co powiedział całkiem przeciętny facet do babeczki o rozmiarze XXL, ale jej odpowiedź zasługiwała na oklaski i brzmiała: wiesz, ja mogę schudnąć, ale tobie już nie urośnie.
Spalony- zatopiony. Wiadomo, co dla każdego chłopa jest najczulszym punktem ;)
I tu dochodzimy do pewnego dylematu. Super, że obie kobiety były asertywne i przynajmniej na zewnątrz nie okazały że komentarze mężczyzn jednak je zraniły, bo z kolei czułym punktem kobiet jest ich wygląd. I choćby nie wiem ile same żartowałyby z siebie, gdy skrytykuje je ktoś inny pozostaje pewien zgrzyt.
Sztuka konwersacji nie polega na obrzucaniu się epitetami. Nie zawsze wygrywa ten, kto ma ostatnie słowo. Słuchałam kiedyś kłótni małolatów:
-Jesteś zakręcona jak słoik po ogórkach.
-A ty jak sanki w maju!
-A ty jak chiński termos!
-Ty jak śledź po sztormie!
-Ty jak gówno w przeręblu!
I tak dalej, i tak dalej...
Czy koniecznie musimy być mistrzami riposty? Za wszelką cenę mieć ostatnie słowo? Nie potrafimy rozmawiać bez ustnych przepychanek? Mam nadzieję, że nie i wszystkim Wam życzę ciekawych, satysfakcjonujących rozmów.
"kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie"
OdpowiedzUsuńTo się ma nijak do dzisiejszych czasów, wszyscy tacy "mundrzy" i wykształceni są, a słoma z butów wychodzi, nie tylko wieśniakom, nie obrażając wieśniaków, bo kocham ich nad życie.
Dobrze prawisz kobieto:)))) I jak żyć? się pytam się???
W sumie racja z tym przysłowiem. Gdzie ci rycerze, co na miecze się bili i honoru kobiet bronili? Wymarli niczym dinozaury, a ci co zostali to albo chowają się za spódnicami partnerek, albo piorą się na pięści i łomy.
Usuńmam w zanadrzu jedną ripostę, która zawsze działa. Na dictum: ale się trzymasz, odpowiadam niezmiennie: Trzymać się trzymam, z puszczaniem gorzej.
OdpowiedzUsuńOooo, dobre, dobre, warte zapamiętania. Tylko ze jakoś nikt mi nie mówi ostatnio że się nieźle trzymam. Cholera... ;)))
UsuńJa jestem miszczyniom cienkiej riposty :-)))
OdpowiedzUsuńNo i tyż super ;)
UsuńZresztą riposta- jako rodzaj żeński, na pewno woli być cienka niż gruba ;)