Różnie plecie się na świecie.
Raz wszystko idzie jak po maśle: lwy baranieją, barany potulnieją i nawet róże z własnej woli ochoczo przygładzają swe ostre kolce.
Innym razem los chichocze. Proste staje się trudnym, oczywiste okazuje się kontrowersyjnym, to co miało być słodkie zmienia smak na gorzko-kwaśny, a wszystkie zdarzenia kończą się odwrotnie proporcjonalnie do zamierzonych finałów.
Gdy mamy z górki łatwo jest być grzecznym, empatycznym i kulturalnym, a asertywność staje się pojęciem abstrakcyjnym. Gorzej gdy banalna, wydawałoby się sprawa, rośnie do rangi lodowej góry, a ty czujesz się jak ten biedny Titanic. Kminisz ostro skąd ta góra, skoro przed chwilą były tu jedynie łagodne fale, zastanawiasz się gorączkowo jak wybrnąć z niespodziewanej sytuacji, choć ostatecznie doskonale zdajesz sobie sprawę, że obojętne co postanowisz i czego nie zrobisz i tak zdarzy się spektakularna katastrofa.
Jedzie sobie na przykład gość samochodem. Gra muzyczka, pełny bak, w domu czeka pyszny obiad, albo inne przyjemności. Kierowca odprężony, uśmiechnięty, pełen dobrych emocji. I nagle jakaś baba perfidnie i po chamsku wymusza pierwszeństwo na skrzyżowaniu. Nic się nie stało, zmieszana kobieta przeprasza, ale dobre emocje diabli wzięli. Facet wyskakuje z auta, rzuca wiązankę, wspina się na wyżyny elokwencji wypluwając obrazowe inwektywy, od głupiej krowy począwszy, na ślepej małpie skończywszy. Wraca do domu, poklnie jeszcze trochę i zapomina. Dwa dni później idzie na umówioną wizytę stomatologiczną. Tak- zgadliście! Głupia krowa wita go zjadliwym uśmiechem, sadystycznie eksponuje narzędzie tortur i zaprasza gościa na fotel. No- Titanic przy tym to pryszcz!
Albo odwrotnie.
Pani doktor zmęczona długim dyżurem niecierpliwie zerka na zegar — jeszcze kwadrans. Myślami jest już w innym świecie: w domu sajgon, obiad nieugotowany, dzieci trzeba na angielski, basen, tańce porozwozić... Wskazówki przesuwają się miarowo... Jedną nogą kobieta jest już w drzwiach, gdy do gabinetu pakuje się jakiś pacan. Jęczy. Tu go boli, tam strzyka, spać się nie da, może skierowanie na tomograf?, może do specjalisty?, recepta chociaż? Pani doktor wyprasza pacjenta i zamyka drzwi. No, bez przesady! Co to? Misja? Czy ona jedna w tej przychodni pracuje? Przecież na drzwiach wyraźnie są wypisane godziny przyjęć. Tłustym drukiem trzeba, żeby zrozumieli? Nie mógł wcześniej zachorować?
Wraca do domu, ogarnia niecierpiące zwłoki tematy, wieczorem siada przed tv z kieliszkiem wina w dłoni, a tu pech! Prądu nie ma, telewizor odmówił współpracy, lodówka nie chłodzi, zamrażarka... No tragedia! Łapie kobieta za telefon, dzwoni na pogotowie energetyczne, czeka niecierpliwie przestępując z nogi na nogę, bo ulubiony serial właśnie się zaczyna. Dzwonek do drzwi. Leci pędem, otwiera... W drzwiach stoi odesłany pacjent i poprawiając wiszącą na ramieniu torbę uśmiecha się z mściwą satysfakcją.
Empatia to bardzo pożądana cecha. Wrażliwość i współczucie nigdy nie powinny wyjść z mody. Asertywność, którą mogę chyba określić mianem autoempatii, jest równie ważna. W świecie pełnym cwaniaczków, wykorzystywaczy i manipulantów umiejętność powiedzenia słowa „nie” jest niezbędna do zachowania zdrowych zmysłów. Jednak bez kultury osobistej, tej najzwyklejszej, polegającej na umiejętności prowadzenia grzecznej rozmowy, używaniu słów „dziękuję” i „przepraszam”, odrobinie cierpliwości i zwykłej, ludzkiej życzliwości, stajemy się po prostu banalnymi, prymitywnymi chamami.
Ten temat też mi leży na wątrobie,wszechobecne oszustwo,kłamstwo,tak zaniżone normy grzeczności,że aż zatyka.
OdpowiedzUsuńTeż konstatuję,że szczególnie młodsze pokolenie po prostu ma braki w podstawowym wychowaniu i obyciu.Wśród starszych również trafi się jakiś chamek.
Może wynika to z budowania fałszywego,bezkrytycznego "ja"?
W każdym razie powinniśmy się ogarnąć i podpisać pakt o nieagresji.
Pozdrawiam.
A może to my nie dostosowałyśmy się do nowych norm? Ostatnio byłam świadkiem dziwnej sytuacji. Na poczekalni rozmawia facet przez telefon. jest gwar, więc on też coraz głosniej drze japę do słuchawki. W końcu przerywa rozmowę i zwraca się do tłumów- proszę państwa więcej kultury proszę, przecież widzicie że rozmawiam orzez telefon, proszę się uciszyć!
UsuńKopara mi opadła...
ale jaki asertywny:):): Ha, ha Oczywiście żartuje..no nic zostaje nam przestrzegać dalej zasad...I dawać sami przyklad:):)Pozdrawiam
UsuńAsertywność przez duże CH!, znaczy... A, chciałam rzec ;))))
Usuń:):):):)
UsuńA u mnie sie zdarza nagminnie taka sytuacja w robocie. Wychodzisz z budynku. Otwierasz sobie drzwi, a wlasciwie popychasz, bo otwieraja sie do zewnatrz. Za tymi drzwiami student, on do budynku wchodzi. I co? On czeka az Ty mu te drzwi otworzysz, po czym nie czeka az wyjdziesz, tylko wlazi sam, nawet nie dotykaja drzwi. Och jak mnie to wkurza!
OdpowiedzUsuńSavoir-vivre to dziś matrix. Wiadmomo, że coś takiego istnieje, ale z czym to się je...? ;/
Usuń