No i się doczekaliśmy!
Wszyscy trąbili, że jeśli tak będzie dalej, jeśli nie będziemy dbać o siebie i naszą planetę to będzie źle. Jeśli nie będziemy używać mydła, myć rąk po wyjściu z toalety, odkażać klamek i poręczy 60% alkoholem i uważać na przesyłki z Chin to dojdzie do tragedii. I stało się!
Owszem, było źle gdy wody Nilu zamieniły się w krew i wszystkie ryby wyginęły, a zaraza powaliła bydło i zapanował głód. Żaby, szarańcze i inne muchy też nie były fajne. Krucjaty i wojny zabiły mnóstwo ludzi. Postęp techniczno-urbanizacyjny doprowadził do zmiany stylu życia, co zaskutkowało ogromem społecznych chorób dziesiątkujących ludzką populację. Klęski żywiołowe, pechowe zdarzenia, nieszczęśliwe wypadki, długo by można wymieniać, lecz jeszcze nigdy nie było aż tak źle. Zaatakował nas koronawirus!
W moim mieście jeszcze Go nie ma, ale przekroczył On już granice mojego państwa i nieuchronnie czai się tuż za progiem mego domu.
Jeeesuuu!
W chwili gdy piszę te słowa zaatakował 30 osób, a do momentu kiedy przeczytacie ten artykuł pewnie będzie ich już z 50. To tak, jakby zachorowało jedno całe miasto! No, jedno blokowisko. No dobra, kamienica, lecz całkiem spora- kilkurodzinna! Podobno jeszcze nikt nie umarł, lecz słyszałam, jak jedna baba mówiła drugiej babie, że gdzieś na Śląsku zmarł jeden człowiek. 98-letni mężczyzna, do tej pory zdrowy jak przysłowiowy byk, czyli coś na rzeczy musi być. Tylko państwo, jak zwykle, nie zamierza podać tego faktu do publicznej wiadomości. Wiadomo- zawsze ukrywają najistotniejsze fakty.
W chwili gdy piszę te słowa zaatakował 30 osób, a do momentu kiedy przeczytacie ten artykuł pewnie będzie ich już z 50. To tak, jakby zachorowało jedno całe miasto! No, jedno blokowisko. No dobra, kamienica, lecz całkiem spora- kilkurodzinna! Podobno jeszcze nikt nie umarł, lecz słyszałam, jak jedna baba mówiła drugiej babie, że gdzieś na Śląsku zmarł jeden człowiek. 98-letni mężczyzna, do tej pory zdrowy jak przysłowiowy byk, czyli coś na rzeczy musi być. Tylko państwo, jak zwykle, nie zamierza podać tego faktu do publicznej wiadomości. Wiadomo- zawsze ukrywają najistotniejsze fakty.
Tak więc nie ma żartów- trzeba zacząć zabezpieczać się przed armagedonem. Udałam się do marketu. Kilka razy musiałam objechać parking, zanim znalazłam kawałek wolnego miejsca. 15 minut czekałam na koszyk. Wyciągnęłam z torebki aseptyczny środek i odkaziłam rączkę wózka, a bo to ja wiem, kto macał ją przede mną? Może jaki przybysz z Włoch, Niemiec, albo i- tfu, tfu- z Chin? Trochę potrwało, zanim dostałam się do półek z mąką. Zostało 10 kilo, to wzięłam wszystkie. Makaron był już tylko pełnoziarnisty, wzięłam. Ostatnią butelkę oleju wyrwałam z rąk jakiejś starszej kobieciny i pognałam na stoisko z ryżem. Jasna dupa. Ostatnie pięć paczek capnęłam tuż przed zdyszaną pańcią w szpilkach. Ależ mnie zbluzgała! Trudno- kto pierwszy, ten lepszy. Alejki z mydłami i antybakteryjnymi żelami były puste jak nigdy, domyśliłam się więc, że ten zazwyczaj mało atrakcyjny towar, już zniknął ze sklepowych półek. Na monopolowym też pustki. Chciałam kupić spirytus, bo w aptekach już dawno zabrakło, lecz inni okazali się sprytniejsi i zostały tylko dwie butelki wódki. Wzięłam. Co prawda koronawirusa zabija tylko ten 60%, ale wykminiłam sobie, że jak zmieszam te dwie czterdziestoprocentówki, to taki 80% odkażacz będzie idealny do umycia okien i schodów. Wiadomo to którędy wirus planuje do mnie wtargnąć? Przy kasach kilometrowe kolejki. Stoję jak na szpilkach, bo martwię się czy ktoś na mnie nie kaszlnie lub nie smarknie? Ludzie nie mają dziś za grosz kultury! Na wszelki wypadek przykleiłam na usta i nos podpaskę ze skrzydełkami, bo maseczek oczywiście też już nie ma. Masakra!
Zapakowałam bagażnik po sam dach. Zanim złapałam za kierownicę ochlapałam dłonie wódką, bo miałam wrażenie, że są jakieś takie... skażone. Na wszelki wypadek oblałam też skrzynię biegów i hamulec ręczny. W drodze powrotnej miałam niemiłą sytuację, bo zauważyła mnie sąsiadka. Obładowana tobołami machała z nadzieją ze ją podwiozę. Chyba oszalała- a jaką ja mam pewność, że jest zdrowa? Jeszcze pewnie chciałaby mi dłoń podać na powitanie albo jeszcze gorzej- pocałować! Udałam, że jej nie widzę- w końcu nie mogę narażać swojej rodziny na śmiertelne niebezpieczeństwo!
Zapakowałam bagażnik po sam dach. Zanim złapałam za kierownicę ochlapałam dłonie wódką, bo miałam wrażenie, że są jakieś takie... skażone. Na wszelki wypadek oblałam też skrzynię biegów i hamulec ręczny. W drodze powrotnej miałam niemiłą sytuację, bo zauważyła mnie sąsiadka. Obładowana tobołami machała z nadzieją ze ją podwiozę. Chyba oszalała- a jaką ja mam pewność, że jest zdrowa? Jeszcze pewnie chciałaby mi dłoń podać na powitanie albo jeszcze gorzej- pocałować! Udałam, że jej nie widzę- w końcu nie mogę narażać swojej rodziny na śmiertelne niebezpieczeństwo!
W końcu bezpiecznie wróciłam do domu. Odpaliłam kompa: koronawirus może utrzymywać się w powietrzu ponad pół godziny, blablabla.... Pstryknęłam telewizor: z powodu koronawirusa szkoły, kina i teatry zamykamy na co najmniej dwa tygodnie. A teraz czas na reklamę- pamiętaj, kwasek cytrynowy i ocet jabłkowy raczej nie powstrzymają koronawirusa, lecz doskonale odczyszczą armaturę z osadu i kamienia blablabla... Włączyłam radio: jak donoszą najnowsze badania koronawirus przenosi się nie tylko drogą kropelkową, lecz również poprzez ekskrementy, także zwierzęce, blablabla...
Rany boskie! Przez kupę? Spojrzałam ze zgrozą na Kasza i Kaszankę. Koty siedziały na kanapie i wylizywały sobie... O Matko! Na szczęście przypomniałam sobie, że w barku mam jeżynową nalewkę. Mocna jak cholera, kilkuletnia. Chlapnęłam nalewką kotom pod ogony- nie będą mi tu łajzy koronawirusem srujdać!
Styrana jak wół, bo na wszelki wypadek przeleciałam resztą nalewki podłogi, zasiadłam przed telewizorem, aby obejrzeć najnowsze doniesienia. Powariowali ci ludzie! Wszędzie obłęd i panika. I wtedy nagle zrozumiałam. To nie jest zwykły, grypopodobny zarazek chorobotwórczy. Nie wywołuje tylko gorączki i problemów z oddychaniem. To coś o wiele poważniejszego. Wywołuje zmiany w mózgu. Zmienia nas w bandę zombie, lezącą bezrozumnie jeden za drugim, zabijający empatię i zwykły zdrowy rozsądek.
Apokalipsa, zagłada, pogrom i w ogóle koniec świata!
Tylko czy te zmiany na pewno powoduje koronawirus?
Idę do piwnicy szukać nalewki, bo u nas w Lidlu też pustki.
OdpowiedzUsuńNalewka jest dobra na fszystko ;)))
Usuńnalewke mam, szpirytus też, gorzej ze srajtaśmą w zapasie,to co jutro mam ruszać na łowy?:)
OdpowiedzUsuńA bukbroń! nie zapisuj się do zombie-klubu. W sklepach z pewnością nie zabraknie towarów- dostawy są codziennie. Toż to dla nich istne żniwa. Moja siostra pracuje w markecie- codziennie kilkadziesiąt palet towarów.
UsuńA,no to dobrze! mam mydło antybakteryjne,to ręce myję, ale jakiegoś innego szczegolnego odkazania nie przeprowadzam.
UsuńCo do tego odkażania klamek i poręczy to co myślicie o montażu klamek FAM z powłoką antybakteryjną https://fam-to.pl/pl/powloka-antybakteryjna/ ? Nie da się pozbywać wszystkich zarazków na bieżąco, nie da się też z dnia na dzień oduczyć dotykania klamek i poręczy. Myślę, że takie rozwiązanie sprawdzi się nie tylko w szpitalach, sklepach ale także domach prywatnych.
OdpowiedzUsuńSądzę że najlepiej działa zdrowy rozsądek. Nie bagatelizujmy, lecz też nie wpadajmy w paranoję. Mycie rąk, higiena otoczenia, utrzymywanie dystansu powinny uchronić nas przed zachorowaniem.
UsuńI, bez urazy, musimy pamiętać, że zawsze znajdą się ludzie, którzy będą chcieli zrobić biznes na narodowej panice.