Każdy z nas ma jakieś ulubione książki z dzieciństwa. Czytane przez rodziców, czy też, po zagłębieniu tajemnic czarnych znaczków, czytane po wielokroć samodzielnie. Ja mam takich bardzo wiele.
Wczoraj, podobnie jak i zeszłego roku w Choszcznie odbył się „Dzień książki”. I podobnie jak i wówczas odwiedziłyśmy księgarnię całą bandą. Rozpełzłyśmy się po okazałym pomieszczeniu, z zachwytem oglądając, wąchając i podziwiając bogaty księgozbiór księgarni. Zaopatrzyłam się w ciekawą książkę o ogrodnictwie, a później nogi same poniosły mnie do działu książek dla dzieci. Aż podskoczyłam z podniecenia, widząc nowe wydanie „Doktora Dolittle” z ilustracjami autora- H. Loftinga. Oczywiście niezwłocznie pozycja ta wylądowała w moim koszyku ;)
„Doktora Dolittle” znam prawie na pamięć. Pamiętam jak z wypiekami na policzkach czytałam o przygodach znającego język zwierząt doktora i jak bardzo zazdrościłam mu tej umiejętności. Przez długi czas trułam mojej Mamie, aby niezwłocznie kupiła mi papugę pewna, iż ja również z łatwością opanuję ten język ;) Zachwycałam się węchem psa Jipa, słuchem sowy Tu-Tu i mądrością kaczki Dab-Dab. Jedynie Geb-Geb trochę mnie wkurzała- świnia jedna... ;)
Pamiętam też jak bardzo się rozczarowałam oglądając w kinie film „Doktor Dolittle” z E. Murphym, który z książką nie miał wspólnego kompletnie nic.
Po powrocie do domu, obrządku i ululaniu na dobranoc Natana wzięłam szybki prysznic i z lekturą (hrehrehre dla uczniów klasy drugiej szkoły podstawowej) usadowiłam się wygodnie w fotelu. Z przyjemnością cofnęłam się w czasie. Na mojej twarzy co rusz wykwitał uśmiech, gdy przypominałam sobie poszczególne kwestie bohaterów. Do czasu...
Znacie z pewnością tę historię, gdy król Jollinginka wpakował biednego doktorka do pierdla, skąd uwolnił go królewicz Bumpo. Z tego co pamiętam bardzo dokładnie, papuga Polinezja, której udało się wymknąć, siedziała w ogrodzie na gałęzi drzewa i myślała, w jaki sposób uwolnić doktora. Pod owo drzewo przyszedł książę Bumpo i usiadł na ławce. Był bardzo smutny i papuga usłyszała, jak ciężko wzdycha. Pragnął mieć białą skórę.
Papuga, podając się za kwiatową wróżkę, poradziła księciu, aby zgłosił się do czarownika doktora Dolittle, a on na pewno uczyni go białym. Potem szybko poleciała, by porozmawiać z doktorem. Ostrzegła go, że przyjdzie książę i doktor musi wybielić jego skórę, żądając w zamian uwolnienia z więzienia oraz statku, na którym mogliby spokojnie odpłynąć. Doktor sporządził skomplikowaną miksturę, po której czarna skóra na twarzy Bumpo zrobiła się zupełnie biała, a oczy przybrały szarawą barwę. Kiedy książę przejrzał się w lusterku, był zachwycony i w podziękowaniu uwolnił doktora i zwierzaki, a dodatkowo zarąbał ojcu statek, aby mogli bezpiecznie ewakuować się z Afryki.
Czytam, czytam i zdębiałam. W książce wyprodukowanej przez wydawnictwo ZYSK I S-KA z 2015 roku dzieje się całkiem inaczej. Pominięta została cała ta scena. Papuga Polinezja ZAHIPNOTYZOWAŁA królewicza, który nieświadomie uwalnia ekipę. I już.
Nie dowierzając własnej pamięci zerknęłam w Internet. No tak! W wersji oryginalnej Bumpo naprawdę miał problemy egzystencjonalne i wzorem M. Jacksona usilnie pragnął się wybielić. Nie wynikało to jednak z poczucia niższości, tylko z nieszczęśliwej miłości.
No i zdurniałam. Cenzura w klasycznej opowiastce dla dzieci? Najpierw Tinky Winky z czerwoną torebusią, później Kubuś Puchatek bez galotów, niebieskie, komunistyczne Smerfy, Pan Kleks karmiący dzieci piegami, po których miały wizje, obojnacze Muminki, Pszczółka Maja, która bzyka się z Guciem, a teraz jeszcze biedny Bumpo?
O nie!
Poczytam Natanowi o doktorze Dolittle, a ten brakujący fragment po prostu zaimprowizuję.
Najwyżej pójdę do pierdla za niepolityczność.
Nie wierze! Elementarz tez zlikwidowali, bo wystepowal w nim murzynek Bambo. Afroamerykanin by sie nie rymowal.
OdpowiedzUsuńA gdyby Tuwim żył, to by go zamknęli.
UsuńDobrze mu tak, Zydowi!
UsuńJa też uwielbiałam Doktora Dolittle, ale nie pamiętam takich szczegółów:(
OdpowiedzUsuńJa już widocznie w tym wieku, że pamiętam dzieciństwo, a zapominam co na obiad wczoraj było ;)))
UsuńNiedługo wszystko przechrzczą, a podań zakażą, że nie wspomnę o legendach ;) U mnie na tapecie "Cudowna podróż" Selmy Lagerlof :)
OdpowiedzUsuńOooo, Nilsa też uwielbiałam. Fajnie, że mi przypomniałaś, to będzie kolejna lektura ;)
Usuń