a
środa, 9 grudnia 2015
Rodzinne Pogotowie Opiekuńcze
No i stało się. Klepnięte, zatwierdzone, podpisane. Dwa pełne dokumentów segregatory zostały upchnięte na dnie szuflady i mam nadzieję, że nie będę musiała wyciągać ich do żadnych kontroli, a tym bardziej dokładać nowych papierzysk. Przeszliśmy długą drogę. Najpierw prekwalifikacja- czyli prześwietlanie nas ze wszystkich stron i grzebanie w każdym aspekcie życia. Później badania psychologiczne, sprawdzające nasze predyspozycje i motywacje. Kilkanaście spotkań informacyjnych, miliony testów i tony dokumentów do podpisania. Po pierwszej dziesiątce dalej już ich nie czytałam (wiem, że to źle), zostawiając to żmudne zajęcie Jurkowi. Wielogodzinne warsztaty, odbywające się przez kilkanaście tygodni. Dalej- bardzo ciężki emocjonalnie staż w różnych placówkach opiekuńczo-wychowawczych. Znowu spotkania konsultacyjne i badania psychologiczne. W końcu otrzymanie zaświadczeń kwalifikacyjnych i proces w sądzie. Ustalenie kuratora, podpisanie kolejnych wniosków w PCPR-rze, kilka niezapowiedzianych kontroli domowych i w „Rapsodii” powstało oficjalne i prawomocne Rodzinne Pogotowie Opiekuńcze, dla dzieci powyżej lat trzech!
Okazało się szybko, że instytucje takie, jak nasza nowo powstała, są bardzo deficytowe, bo już lada dzień przybędzie nowe, pokrzywdzone przez los i własnych rodziców dziecko. Nie znam szczegółów, wiem tylko, że będzie to czteroletni chłopczyk, przebywający obecnie w szpitalu. I z jednej strony cieszę się na jego przyjazd, a z drugiej martwię tym, co przyniesie los. Pamiętacie Emilkę? klik. Z nią też na początku nie było łatwo. Poradziliśmy jednak sobie, a mała szczęśliwie wróciła do matki, gdy ta mogła już się nią zaopiekować.
Mam nadzieję, i zrobię wszystko, aby również ta nieszczęśliwa historia miała swój happy end.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brawo, Mariolka:)
OdpowiedzUsuńCzy wiesz, że jak byłam gówniarą podrośniętą to tak mi średnio było żal dzieci...? Przykre, wiem, ale tak miałam. Nie skrzywdziłabym, ale...zwierzęta były ważniejsze. Teraz, może przez macierzyństwo zwrot wielki. Oczywiście zwierzaki dalej, ale z dzieciami razem . Trzymam kciuki!
Mam tak samo:)
UsuńDzieci i zwierzęta to świetne połączenie ;)
OdpowiedzUsuńMariolka, mów mi tu jak na spowiedzi! Wchodzisz w drugą książkę, czy to życie?
OdpowiedzUsuńWchodzę w drugą książkę ;)Choć książka i życie wiele wspólnego mają ;)
UsuńNiby racja, ale w życiu bywa mniej fajnie, niż w powieści:)
OdpowiedzUsuń