a

a

niedziela, 6 marca 2016

Kilka zastosowań dla blaszki na muffiny

Czy istnieją przedmioty, które mają funkcję wybitnie monotematyczną? Służą tylko i wyłącznie do wykonywania jednej, jedynej rzeczy? 
Takie oto filozoficzne pytanie naszło mnie podczas obserwacji poczynań mojego męża ;) Taki powiedzmy wałek, doskonale się sprawdza w roli młotka. Fakt, że tylko jednorazowo... (o czym pisałam tutaj) Wałek do ciasta (kolejny) wykorzystał on również do wygładzania jakichś folii, majstrując coś przy komputerze. Gdy mój najbardziej poręczny lejek skończył we wlewie samochodu zacisnęłam zęby, ale gdy znalazłam sitko, w którym odcedzam twaróg, zababrane jakimś szlamem nie wytrzymałam i zrobiłam awanturę. A ostatnio, przysięgam, grube tomiszcza moich książek fantasy posłużyły mu do prasowania spodni. Cóż, męską logiką, a raczej jej brakiem nie będziemy się jednak zajmować, bo jest to sprawa z góry skazana na niepowodzenie. Przy okazji jednak tychże rozważań chciałam przybliżyć Wam fenomen blaszki do pieczenia muffinek. Najrzadziej służy mi ona właśnie do pieczenia babeczek ;) choć owszem, kilka razy piekłam. I na słodko i na pikantnie (nasze ulubione to serowe).
Najczęściej robię w niej galaretę z mięsa kurczaka. Idealne i podzielne porcyjki na jeden kęs, są ulubioną przystawką na każdej imprezie.


Oprócz galarety robię w nich „pojemniczki” z ciasta francuskiego, wypełnione różnorakimi farszami. Równie fajną przystawką jest spaghetti przygotowane w podobny sposób. Ugotowany makaron wciskam do foremek, polewam mięsno-pomidorowym sosem, odrobina parmezanu, pomidorek koktajlowy i ciut zielonej pietruszki na wierzch.Wyglądają świetnie i znikają piorunem.


Prosto również wykonać kruche babeczki, z  przeznaczeniem na późniejsze nadzienie. Wystarczy wylepić foremkę kruchym ciastem i przycisnąć drugą blaszką. Bez kombinowania z papierem, ziarnami grochu czy fasoli do obciążania i innymi wynalazkami. Prosto, szybko i bez nerw.


Forma na muffiny jest również niezastąpiona przy szykowaniu fajnego śniadania. Najprościej, to jajecznica z ulubionymi dodatkami (u mnie z papryką i szczypiorem) podana w formie zabawnych wulkaników. Trochę więcej wysiłku wymaga przygotowanie zapiekanek. Ja często szykuję sobie składniki wieczorem, rano układam, do piekarnika, 15 minut i śniadanko gotowe ;)
Chleb tostowy lekko wałkuję (pod warunkiem, że akurat Jurek nie buchnął mi wałka), wycinam w kółka i układam na dnie wysmarowanych masłem foremek. Na to kawałek wędliny, plaster pomidora czy papryki, cebulka. Oddzielam żółtko od białka i wylewam je na warzywa. Posypuję kilkoma wiórkami sera żółtego i zieleniną, na sam wierzch ostrożnie wylewam białko. Wkładam do rozgrzanego piekarnika i gdy widzę, że białko się ścięło wyciągam i podaję prosto na stół. Proste i pyszne.



Kolejne wykorzystanie to owocowe galaretki na deser. Prosto, łatwo, bez bajzlu i mycia dziesiątek salaterek.




Muffinkową blachę można też wykorzystać w celach innych niż kulinarne.
Oto organizer na biurku Hani.


A taki zaproponuję Jerzemu.


Choć jego pomysł też był ciekawy. Gwoździe, śrubki i inne drobne skarby ma pochowane w słoikach, których pokrywki zostały przykręcone do spodu wiszącej szafki w garażu.


Choć ja sama nie mam jakichś dziwnych schowanek, no bo chyba to normalne, że krem pod oczy trzymam w lodówce obok podpuszczki do serów, to pamiętam doskonale, że u Cioci Frani mąka zawsze była w metalowej puszce z napisem "kasza", a kasza w "cukrze". U Olki w szafkach stoi tysiąc pojemników, pedantycznie i chronologicznie ustawionych. Te z najkrótszą datą ważności, czyli kupione wcześniej, stoją najbliżej. Nawet obcy w jej kuchni zorientowałby się bez problemu. Anka z kolei sama nie może nic u siebie znaleźć, więc ja nawet nie próbuję ;)
A u babci Robaczkowej aż roi się od pudeł, koszy, doniczek i innych cudów, wykonanych przez nią z wikliny papierowej. Chyba przejdę się do niej z aparatem i pokażę Wam, jakie cuda mogą zrobić spracowane ręce. A i dla muffinowej blaszki pewnie wynalazłaby jeszcze kilka zastosowań.

Na koniec wielkanocne muffinki, które, zanim zostaną pożarte, ozdobią nasze świąteczne stoły.

Kurczaczki posypane zabarwionymi na żółto wiórkami kokosowymi,


 i muffinowe gniazdka.
To niemożliwe, że już za trzy tygodniu święta! Przecież dopiero co było Boże Narodzenie!!!

8 komentarzy:

  1. Ale fajne! Biorę kilka; jajka i makaron w szczególności. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na zdrowie ;)
      Jestem pewna, że Ci się spodoba i sposób robienia i smak potraw ;)

      Usuń
  2. Świetne pomysły. Na pewno skorzystam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kradenę galaretki, jajka i makaroniki. Wszystko śliczne, ach że tez ja nie mam takich pomysłów. Ale od tego są blogi, co nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kradnij śmiało. Fakt, nie ma to jak babska wymiana doświadczeń i pogaduchy na blogach ;)

      Usuń
  4. Jestem pod wrazeniem! Zaimponowalas mi:)

    OdpowiedzUsuń