a
sobota, 30 stycznia 2016
Hej Tatry, hej!
W poniedziałek zaczynają się zimowe ferie. Dotyczą one zazwyczaj jedynie uczniów (i ewentualnie nauczycieli), rodzicom przysparzając jeszcze więcej roboty niż zazwyczaj, tym razem jednak ferie będę miała również ja ;) Jadę na wywczasy. Hej góry, przybywam!
Najpierw Kraków. Długie, spokojne spacery pomiędzy kamienicami Starego Miasta... Wieliczka, Oświęcim, może Wadowice, zobaczy się na miejscu.
A później Zakopane i narty. W życiu nie byłam w Zakopanem, ale o nartach wiem wszystko. Pozycja zjazdowa powinna być swobodna i nieskrępowana, unikająca usztywnień kręgosłupa oraz wymuszonej sylwetki. Narty należy trzymać rozstawione na szerokość bioder (na początku nauki trochę szerzej), kolana ugięte i skierowane do przodu. Podczas jazdy ręce należy trzymać blisko ciała po jego bokach, można nimi manewrować dla utrzymania równowagi. Kijki trzymamy pewnie, choć nie kurczowo.
Luzik, przecież raz już miałam narty na nogach. Co prawda biegówki i przez kolejny tydzień nie mogłam normalnie chodzić, ale to się wytnie...
Tak więc zostawiam Jurka na pastwę zwierzyńca, zwierzyniec na pastwę Jurka i jadę szusoooować...
A po powrocie zasłużony odpoczynek...
Hm... może jednak zostanę w domu?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dlatego właśnie nie jeżdżę na nartach :)
OdpowiedzUsuńNie rezygnuj. Żeby odpocząć jestem gotowana nawet na gips:)A co!Też nie byłam jeszcze w Zakopanym, ponoć nie ma czego żałować.
OdpowiedzUsuńNo jasne, że nie. Tak tylko z siebie pokpiwuję, bo raczej nie jestem typem sportsmenki ;)
UsuńW zyciu nie mialam nart na nogach.
OdpowiedzUsuńI nie bede miala. Za dlugie jakies na moj gust. :)
Przyjemnego odpoczynku! I kasku nie zapomnij, bo glowy Ci w gips nie wsadza. :)))
Kask musowo.I ochraniacze na łokcie, na kolana, kamizelka jakaś też by się przydała... Acha, i poduszkę na tyłek ;)
UsuńPrawidłowo powinno się padać na boki. Moja kumpela tego nie opanowała, padła na tyłek i tak sobie jechała w dół stoku krzycząc: ja chcę się zatrzymać ;)
UsuńPada się na bok tak aby narty ustawione były w poprzek stoku :)No chyba że teraz jest jakaś nowa metoda, wszystko się przecież doskonali ;)
Ja swoją naukę jazdy na nartach właśnie tak skończyłam, znaczy się z nogą w gipsie ;)
OdpowiedzUsuńByło to przeszło 30 lat temu, nie w Zakopanem tylko w Spalonej na Dolnym Śląsku, noga nie była złamana tylko skręcona. Stało się to w przedostatni dzień tygodniowego obozu, tak że spoko trochę na tych nartach pojeździłam ;) Jazda wyglądała tak jak pokazują Twoje zdjęcia, tylko niestety śnieg nie był tak puszysty, ino mocno zmrożony, tak że oprócz nogi w gipsie oba boki miałam sine od kontrolowanego padania;)
Usiłowałam jeździć na nartach chyba jeszcze dwa, czy trzy sezony i dałam sobie spokój :)))
Obejrzałam jeszcze raz zdjęcia, moje upadki były ładniejsze :)
UsuńW związku z upadkami zdarzyło mi się nawet coś takiego, gdy leżałam podjechał do mnie na nartach od tyłu jakiś facet, podniósł postawił i pojechał dalej, nawet nie mogłam mu podziękować ;) Było to przeszło 20 kilo temu ;)))
Wiesz, to są fotki z neta. W Zakopanem wcale nie ma teraz sniegu, a stoki zaśnieżane są sztucznie. Zresztą wybieram sie jedynie na oślą łączkę (taką dla narciarskich osłów ;))A jak nie będzie mi wychodzić, to zadowolę się obserwowaniem. I grzańcem na poprawę humoru.
UsuńTo że ja dałam sobie spokój z nartami wcale nie znaczy że Ty nie opanujesz tej sztuki, ja byłam bardzo mało wysportowiona, zaczęłam się uczyć jazdy dla towarzystwa, zebrała się akurat taka grupka w mojej pierwszej pracy.
UsuńŻyczę aby Ci się to spodobało, bo to naprawdę duża frajda, ten szus pomiędzy upadkami :))
Ja też trenowałam na oślej łączce i jak zaczynałam to się jeszcze pługiem jeździło i podchodziło pod górkę w jodełkę :)I funkcjonowały takie wyciągi jak wyrwirączka ;)
Wspaniałego wypoczynku życzę :))
Nie lubię zjazdówek. Nie lubię stoków z ludźmi. Aspołecznie biegówki wybieram :) Pozdrów Kraków :)
OdpowiedzUsuńPozdrowię.I pociągnę smoka za... ogon;)
Usuń